Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [SESJA] Ostatni marsz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 17:27, 06 Mar 2007 Powrót do góry

Nikt z nas nie będzie potrzebował pochówku - odpowiedziała kategorycznie w umyśle Hestii, nie chcąc wydawać najmniejszego dźwięku.
Jeśli uda im się dopaść jedno z nas, dopadną wszystkich - przemknęło przez myśl uzdrowicielce.
Czy moglibyśmy razem utworzyć dosyć silną barierę, by osłonić Saudę...?
Przymknęła oczy i zaczęła w skupieniu przeszukiwać zakamarki swojej pamięci w nadziei, że wydobędzie z nich coś, czym mogłaby wesprzeć pozostałych.
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Wto 21:20, 06 Mar 2007 Powrót do góry

Jasna smuga światła pognała w kierunku celu.
Hestia wyprostowała się i z satysfakcją spojrzała na efekt swojego wkładu w ratowanie siebie nawzajem.
Cicho jęknęła. Magia wciąż pozbawiała ją więcej sił i energii niż przypuszczała.
Ach, to niedoświadczenie, pomyślała. Następnym razem muszę uważać.
- Aua. - Z grymasem niezadowolenia na twarzy spojrzała na Kaethię i wzruszyła ramionami.
Oby tylko tamten porządnie dostał od panny Dorean!
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Śro 9:17, 07 Mar 2007 Powrót do góry

Sirith:

Koń zarżał ogłuszająco i przeszedł w cwał. Urgal wydawał z siebie urywane, bolesne krzyki, a jego zbroja huczała niemiłosiernie uderzając o kolejne kamienie. Potworny zbrojny wykrzywił usta w grymasie i zaczął mozolnie podciągać się do przodu. Zawędrował kilka stóp dalej, czepiając się co sił martwego człowieka, tak iż w końcu ścigana dziewczyna była na wyciągnięcie jego ręki.
Urgal otworzył usta w szerokim, triumfalnym uśmiechu. Zamknąć ich już jednak nie zdążył. Przygrzmocił głową w niski, kamienny murek, a głuchy trzask, który przeszył w momencie uderzenia powietrze zaświadczył, że paskudny łupieżca raczej już nie wstanie.
Koń omal nie przewrócił się, gdy przejechał bokiem po chropowatej, szorstkiej ścianie, lecz na szczęście nie przewrócił się. Gdyby tak się stało byłby to zapewne ostatni upadek w życiu jego, jak również jego jeźdźca.
Wierzchowiec niczym burza wpadł na trakt, który ginął w mroku starego, bukowego lasu. Gdzieś z tyłu zabrzmiał przeciągły odgłos rogu, wymieszany z rżeniem koni. Urgale najwyraźniej także dorwały wierzchowce.

Callean, Sauda, Hestia, Kaethia:

Elf wychylił nieznacznie głowę spod przeszkody spoglądając w stronę swoich przeciwników. Przez chwilę jego oczy błądziły między osnutymi nocnym cieniem krzakami i pagórkami, starając się zogniskować na sylwetkach przeciwników. Udało mu się tego dokonać dopiero po dłuższej chwili – mag ujrzał dwa przemykające w przeciwne strony cienie. Wrogi czarodziej i miotacz dysków starali się was najwyraźniej zajść z dwóch stron.
(zdrowie – wszystko w porządku; energia – rezerwy ponad trzy czwarte normalnego stanu)

Łowczyni podciągnęła koszulę, po czym dotknęła zimnymi palcami swoich pleców, wyrysowując na nich pośpiesznie serię odpowiednich znaków. Prosty tatuaż nie wymagał żadnych magicznych substancji, jednak jego pełna aktywacja wymagała kilku chwil solidnej koncentracji. Łowczyni głucha na cały świat skupiła się na wyuczonej technice, tworząc kolejno symbole wymagane do okiełznania żywiołu powietrza. Początkowo magiczne zabiegi nie dawały żadnego skutku, jednak po powtórzeniu wymaganych inkantacji na gładkiej skórze Saudy zatańczyły świetliste linie. Ostry, seledynowy blask uformował się na jej ciele niczym sieć, zaciskając się na kolejnych mięśniach i ścięgnach. Dzięki temu, iż przeciwnicy zaprzestali na chwilę ataku łowczyni była w stanie dokończyć finalnych przygotować, ostatecznie utrwalając na własnym ciele magiczny symbol, który błyszczał teraz w nocy niczym rozgrzane żelazo.

Hestia wyciągnęła dłoń w kierunku, w którym spodziewała się wrogiego maga, po czym wypowiedziawszy inkantację posłała w jego kierunku złocisty strumień energii. Świetlista struną przecięła powietrze z sykiem godnym węża, rozpryskując się w wybuchu światła za jednym z licznych nierówności terenu. Zza pagórka dobiegło was jedynie ciche przekleństwo, gdy dookoła wrogiego maga rozlała się fala światła. Sprowokowany czarodziej wysunął na krótką chwilę rękę zza swojej osłony, dzierżąc w zaciśniętej dłoni sporej wielkości kamień. Wypowiedziawszy słowo rozkazu przedmiot rozbłysnął czerwonym blaskiem, uwalniając karmazynowy słup ognia, który śmignął w stronę waszej kryjówki. Płomienie wleciały z hukiem wprost w drewniany wóz, zostawiając po drodze szlak wypalonej trawy, by ostatecznie rozbić się z trzaskiem na drewnianej konstrukcji, błyskawicznie pogrążając ją w ogniu. Płomienie szybko zajęły wysuszone deski, zalewając okolicę w szkarłatnym blasku.

Kaethia rozmyślała intensywnie w jaki sposób mogłaby pomóc swoim przyjaciołom. Nie znała się wystarczająco na magii, by móc skutecznie zaszkodzić przeciwnikom takiego pokroju, choć trafnie wymierzona iluzja mogłaby przynajmniej na chwilę odwrócić ich uwagę, gdyby tylko któryś z jej towarzyszy przeszedł do ataku…

Mag klął szpetnie zza swego ukrycia, miotacz dysków zniknął gdzieś z boku, najwyraźniej dając nura za któryś z rozłożystych krzaków. Płomienie lizały powierzchnię wozu zajmując coraz to kolejne jego elementy. Gdzieś daleko zarżały uciekające konie, nieco bliżej odezwała para innych, które z jakiegoś powodu jeszcze nie opuściły miejsca zasadzki… W międzyczasie w waszą stronę powiał zachodni wiatr, niosąc ze sobą paskudny swąd spalenizny, jakby z jakiegoś dalekiego pogorzeliska…
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:07, 07 Mar 2007 Powrót do góry

Callean zaklął pod nosem. Starał się nie wdychać dymu i nie pozwolić mu dostać się do płuc bo mogło się to skoczyć atakiem kaszlu, na który w tej chwili nie mógł sobie pozwolić. Nagle usłyszał głośne rżenie i parskanie. Konie - pomyślał.
- Nie możemy pozwolić uciec koniom. Są naszą jedyną nadzieją! - Skomunikował się w myślach z przyjaciółkami.
Przynajmniej wiem gdzie jesteś... tym razem mi nie uciekniesz...
Elf powili skierował się w stronę kryjówki wrogiego maga starając się zachować bezpieczną odległość od podpalonego wozu i poświaty jaką wokół siebie roztaczał.
Jeśli dobrze myślę i nie jesteś elfem to w ciemności mam nad tobą znaczną przewagę.
Kiedy doszedł do miejsca w którym przebywał jego przeciwnik Callean zaczął szeptać słowa z pradawnej mowy.
Jesteś za którymś z tych krzaków-Powtarzał sobie w myślach. - Wychyl się a spadnie na ciebie deszcz kamieni.
Bronisz się przed magią...przed magią. A co powiesz na kamienie?
- Hestio... jeśli nie jesteś zajęta niczym innym postaraj się zmusić tego maga to opuszczenia kryjówki. Mam dla niego niespodzankę
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:09, 07 Mar 2007 Powrót do góry

Blask ognia pozwalał jej ostatecznie zorientować się w swoim położeniu. Wrogi mag był od niej na nie więcej niż dwadzieścia stóp, gdyby tylko chciała, dzięki dwukrotnie zwiększonej szybkości, mogłaby zaatakować go z wyskoku wbiegając na lekkie wzniesienie i skacząc z całej siły w góre. Wiedziała, że szybkość jaką uzyskała, daje jej niezwykłą wręcz przewagę, szczególnie w tych ciemnościach, mimo że były lekko rozproszone światłem bijącym od płonącego wozu. Świetlisty tatuaż został zakryty przez koszulę, co uniemożliwiało łucznikom jej dokładniejsze namierzenie.
Wszystko jak na razie zdawało się przemawiać na jej korzyść. Jedynie zostało jej wyczucie odpowiedniego momntu, który pozwoliłby jej przebić maga i wyeliminować jeden cel z dwóch.
Zrobione powiedziała do swoich towarzyszy. Osłaniajcie mnie na wszystkie możliwe sposoby. Zamierzam zaatakować go wykonując akrobatyczny atak. I zostaw go Callean. On jest mój.
Przykucnęła, a następnie zmobilizowała wszystkie swoje siły, napięła nerwy do granic wytrzymałości i puściła się biegiem w stronę pagórka za którym schował się mag. Ryzykowne zagranie, wiedziała o tym. Nie miała jednak nic do stracenia. Adrenalina wzbierała w jej żyłach, serce biło jak oszalałe.
Jeżeli zginę to... nic. I tak już nie będę tego świadoma.
Zaśmiała się w duchu ze swojego wisielczego humoru.
Pagórek był tuż tuż...
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:08, 07 Mar 2007 Powrót do góry

To śmieszne... zamiesza kłócić się ze mną o przeciwnika...
- Saudo nie będę Cie powstrzymywał bo wiem, że i tak nic to nie da. - Umysł elfa połączył się z umysłem Saudy. - Nigdy nic nie robiłaś sobie z mych słów - Callean zaśmiał się. - Pamiętaj jednak, że podczas walki nie rzucam słów na wiatr. To mag... a walka z nimi nie jest Twoją specjalnością. Tak czy inaczej uważaj na siebie, a jeśli będziesz miała kłopoty wywab go z kryjówki, a pomogę Ci.
Callean odczekał chwilę. Uważaj... Przykucnął i czekał w pogotowiu, aby na znak Saudy obrzucić wrogiego maga deszczem kamieni. Jego oczy i umysł szukały również meżczyzny rzucającego dyskami, by w chwili gdy go namierzy nie zwiekać i rzucić w jego kierunku ognistą kulę.
- Hestio zmiana planów... teraz szukamy tego z dyskami, nadal jednak uważaj na maga.
- Kaethio jesli go znajdziesz daj znać...
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:26, 07 Mar 2007 Powrót do góry

Brawo, brawo, kobyła! Zasłużyłaś sobie właśnie na dodatkową porcję owsa. Teraz skupmy się na tym, jak uciec przed oddziałem urgali. Co to dla nas, nie? Prościzna! Z twoją szybkością i moją inteligencją świat stoi przed nami otworem!
Koń ledwo zipał. Był co prawda, w miarę szybki i wytrzymały, ale z wypoczętymi rumakami urgali nie miał szans. Bok, zapewne, też go musiał boleć.
Że też zawsze muszę się w coś wpakować! Co ja mogłam zrobić tym urgalom?! Ukradłam jakiś skarb plemienny, czy co?
Skierowała się w głąb lasu, w nadziei, że większe i potężniejsze, a prawdopodobnie i głupsze, urgale pospadają w nim z wierzchowców, niczym ulęgałki na jesień. Na wszelki wypadek trzymała się w odpowiedniej odległości, tak, by przypadkiem nie zgubić drogi.
Jeżeli postarasz się nie wleźć na jakieś drzewo, to obiecuję dorzucić nowe podkowy. Ale jak znajdę na sobie choć jedną drzazgę, to od razu pójdziesz na kiełbasy!
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Śro 21:07, 07 Mar 2007 Powrót do góry

Nienawidziła bezsilności. A teraz nie miała innego wyjścia, jak zacisnąć dłonie właśnie w bezsile.
Iluzja...? Iluzja może spłoszyć konie, nie wolno mi ryzykować! - krzyczał jej rozsądek.
Przysięgła sobie, że gdy tylko będą mogli gdzieś bezpiecznie zaszyć się na jakiś czas, uzupełni swoją wiedzę.
Nigdy więcej nie chcę ich narażać w takiej sytuacji. - Nie dość, że nie mogła pomóc przyjaciołom w wymierny sposób, to sama była narażona na atak.
Jednak po krótkiej chwili gorzkiej refleksji odsunęła od siebie te myśli. Potrzebowała skupienia. Zmobilizowała zmysły i poczęła nasłuchiwać podejrzanych szmerów i rozglądać się za niebezpiecznymi cieniami, próbującymi ukryć się w ciemności. Robiła wszystko, na co ją było w tej chwili stać.
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Czw 15:03, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Tupnęła nogą, niczym mała, naburmuszona dziewczynka.
Jak za starych dobrych czasów, pomyślała, nagle przypominając sobie dzieciństwo.
- Jak tak dalej pójdzie, to do celu trafię za rok - warknęła sama do siebie.
Zrezygnowana podeszła do Kaethii i usiadła tuż obok niej. Była wściekła i zniecierpliwiona. Bardzo zniecierpliwiona.
- I tak nic nie zobaczę - prychnęła, zakładając ręce na piersi.

Wsłuchała się w ciszę, pełną grozy i czającego się tuż za pagórkami i karłowatymi drzewami niebezpieczeństwa.
To z pewnością nie był dobry dzień.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Czw 18:15, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Caellan, Sauda, Kaethia, Hestia:

Sauda odetchnęła głębiej po czym ściskając mocniej rapier w dłoni wystrzeliła zza płonącego wozu w kierunku ukrywającego się maga, zajętego najwyraźniej szykowaniem komponentów na jakieś podłe zaklęcie. Zaalarmowany odgłosem kroków wyjrzał zza osłony, lecz było już za późno. Łowczyni nastąpiła na szczyt jednego z niewielkich pagórków, wyskoczyła do góry i opadła na przeciwnika lotem koszącym. Mag zakrzyknął zaskoczony jej szybkością, próbując zejść z drogi pędzącego w jego stronę rapiera.
Za późno…
Żelazne ostrze przeszyło ze świstem powietrze i… Zatrzymało się o stopę przed twarzą maga… Lekka, czerwona poświata zajaśniała dookoła niego tworząc coś w rodzaju ochronnej bariery. I osłona ta właśnie siłowała się z Saudą…
Łowczyni napierała ostrzem na barierę maga, coraz głębiej wbijając weń swój rapier. Magiczna osłona napięła się niczym przygnieciona bańka mydlana, naginając się pod naporem siły atakującej Saudy. Gdy żelazne ostrze znalazło się zaledwie o cal od maga, ten zaląkł się i padł na plecy, ciągnąc za sobą opadającą Saudę, która opadając na jego barierę swobodnie na niej stanęła. Czerwona kula pociemniała, zaś na szyi maga zapulsowały wszystkie żyły. Człowiek – był to bowiem przedstawiciel tej rasy – zacharczał z wysiłku, ostatkiem sił wyciągając dłoń do przodu.
-Jierda! – Niemal wypluł słowo przez zaciśnięte zęby.
Powietrze uleciało z ust Saudy, gdy z siłą kowalskiego młota uderzyła w nią niewidzialna fala energii. Dziewczyna zakrzyknęła boleśnie, w miejscu jej brzucha koszula zaczerwieniła się od krwi. Mag wstał dysząc i uniósł brwi. Zaklęcie podziałało nieco lepiej niż oczekiwał.
-Nigdy więcej – powiedział jakby do siebie, cały czas oddychając ciężko.
Zaszeleścił miecz wyciągany z pochwy. Człowiek uniósł do góry krótki mieczyk o osobliwie zakrzywionym ostrzu, po czym doskoczył do leżącej Saudy, podnosząc broń do góry.
Niechybnie wraziłby ostrze w ciało łowczyni, lecz wtedy z pomocą przyszedł Callean.
Elf wyskoczył zza płonącej osłony wysuwając dłoń szeroko do przodu.
-Stern! – Zakrzyknął pełnym pasji głosem. Efekt zaś był całkowicie pozbawiony pasji, aczkolwiek boleśnie skuteczny.
Sieć błękitnych iskier wystrzeliła z ręki Calleana śmigając w stronę ludzkiego maga. W powietrzu świecące drobinki napęczniały, po czym ściemniały, przemieniając się w rój sporej wielkości kamieni. Skalista nawała zwaliła się na stojącego człowieka siekąc niemiłosiernie na prawo i lewo. Dziesiątki kolumn ziemi wzbiło się do góry gdy część kamieni padła obok celu, zaś na barierze maga niczym na powierzchni jeziora wykwitło kilkanaście rozszerzających się okręgów, znacząc miejsca, w które pociski trafiły celnie.
Mag wypuścił z sykiem powietrze, bariery wokół niego zadygotały. Człowiek cofnął się niczym pijany, wypuszczając niewielki miecz z rąk. Przeciwnik stracił niemalże całą energię. Cóż, najwyraźniej aż taki dobry z niego chwat nie był…
Wtedy właśnie do akcji wkroczył drugi z zabójców. Wyskoczył cicho jak wąż zza jednego z rozłożystych jałowców, po czym potężnym wymachem rąk wyrzucił w powietrze dwa połyskujące dyski.
Czekany wirując śmignęły w stronę uśmiechniętego i nic nie podejrzewającego Calleana. Świat na chwilę zwolnił biegu. Kaethia doskonale widziała przechodzącego do ataku zabójcę. Widziała dwie, wirujące obręcze o zaostrzonych brzegach, lecące w stronę jej kompana. Siedząca nieopodal uzdrowicielki Hestia i stojący o krok od niej Callean patrzyli na podnoszącą się z ziemi Saudę, ślepi na obecność drugiego z zabójców.
Niedobrze…

Sirith:
Koń wpadł w gęstą ścianę buków bez chwili wahania. Cóż, biegał wcale sprawnie, byk z niego był solidny, ale odwaga zdecydowanie nie należała do jego mocnych stron.
Wierzchowiec jak burza lawirował pomiędzy rozłożystymi, upstrzonymi rzadko liśćmi bukami, których konary wyglądały w nocy niczym szpony jakiejś bajkowej wiedźmy. Rumak przeskakiwał wykroty, wymijał zwalone drzewa, płoszył leśne zwierzęta. Sirith poczuła wtedy, jak coś mokrego spływa po jej lewej nogawce. Pokosiła oczy wzdłuż boku konia. Dopiero teraz zorientowała się, że przejażdżka po murze zdecydowanie nie wyszła na dobre zwierzęciu. Kasztanowy bok wierzchowca przypominał teraz kawał ubłoconego materiału, spod którego wyzierała długa, krwistoczerwona smuga. W miejscu owego otarcia skóra pękła kilka razy, tak iż wielkie, karmazynowe krople krwi mozolnie ściekały po zabrudzonej sierści konia, znacząc posoką zarówno leśne poszycie, jak również nogę „sroki”.
Gdzieś z tyłu dało się posłyszeć stukot kopyt na trakcie. Dwa obce wierzchowce popędzane ochrypłymi, uralskimi krzykami wyjechały śpiesznie na trakt.
Tylko dwa. A więc skarb plemienny odpadał. Może mieli po prostu zły dzień…?
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Czw 19:05, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Nie mogła miażdżyć przeciwników siłą woli. Również na tym polu jej umiejętności wymagały treningu.
Ale teraz miażdżąca siła nie była jej potrzebna.
Uwolniła zaklęcie o mocy, która miała jedynie spowodować upadek celu.
W ciągu nieskończenie drobnego ułamka sekundy jęła modlić się do wszystkich bogów jakich znała, by magia wygrała wyścig ze śmiercionośnymi ostrzami.
I by na ziemi nie było żadnych ostrych, skalnych odłamków. Callean nie miewał szczęścia do upadków.
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:18, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Czując się w miarę bezpiecznie zatrzymała konia. Zsunęła się po zdrowym boku zwierzęcia, cicho lądując na warstwie mchu.
Teraz wystarczy przeczekać i zaplanować co dalej.
Jedną ręką trzymając za wodze, drugą zaś za chrapy ogiera, starała się uspokoić i siebie, i jego.
Spokojnie, spokojnie. Inaczej bycie kawałkiem koniny wyda ci się całkiem przyjemną odmianą. Przekrzywiła głowę. A teraz zajmiemy się opatrywaniem twoich ran. Nie myślałeś chyba, że porządny interes, jakim ma być sprzedanie ciebie na targu, przemknie mi koło nosa!
Zagwizdała. Raz, a potem drugi. Ptaki powinny się niedługo pojawić. Skracając sobie czas oczekiwania wyjęła z worka pajdę chleba i zaczęła ją zajadać, dzieląc się kawałkami z wierzchowcem. W porywie wisielczego humoru powiesiła sobie na szyi wyciągnięty wcześniej ze skrzyni medalik przedstawiający trupią czaszkę.
Może przyniesie mi szczęście... Albo i nie...
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:20, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Podnosiła się powoli z ziemi trzymając się za obolały brzuch. Z oczu popłynęły jej łzy bólu... ale i wściekłości. Była tak blisko, tak blisko... Ledwie włos dzielił ją od tego by ostatecznie go zabić. Jednak jej wyjątkowa wrażliwość na magię znowu przeszkodziła w ostatecznym zwycięstwie. Z takim podejściem nigdy nie pomści brata.
Daj sobie spokój z zemstą mówił Kristan. Z twoją słabością nic dobrego z tego nie wyjdzie, a stracisz niepotrzebnie życie. Nie warto się mścić, to nic nie zmieni, a jedynie cię zniszczy.
Łatwo ci mówić odparła wtedy.
Kucnęła i oparła się ręką o grunt. Połknęła łzy i zaklęła szpetnie pod nosem. Splunęła.
- Weź się w garść, dziwko...
Spojrzała na leżąego obo niej na ziemi maga. Już pozbawionego osłon, całkowicie zdanego na jej łaskę. Zacisnęła rękę na rękojeści rapiera i ostatekiem sił rzuciła się w jego stronę ponownie wykorzystując swoją szybkość zwiększoną przez tatuaż wiatru.
Teraz nie da się zaskoczyć.


Ostatnio zmieniony przez Sauda Alum dnia Pią 22:15, 09 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Pią 10:27, 09 Mar 2007 Powrót do góry

Patrzyła na Saudę, powoli podnoszącą się z ziemi. Musiało boleć, pomyślała, widząc jej wściekłą i równocześnie zrezygnowaną miną.
A potem to usłyszała.
Kolejny dysk zmierzał w ich stronę. W stronę Calleana. Poczuła, jak ogarnia ją przerażenie. I strach, który zaczął obezwładniać jej ciało.
Zaczęła gorączkowo myśleć, w panice poszukując metody na uratowanie kompana. Czasu było coraz mniej.
W końcu znalazła to, czego szukała. Metoda była dosyć bolesna, ale mogła uchronić Calleana przed nieciekawą śmiercią. Cóż, pomyślała w perspektywie mając wieczne wyrzuty z powodu rzeczy, którą za chwilę miała zrobić, raz się żyje.
- Thrysta vindr! - wrzasnęła, celując w elfa.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Pią 14:40, 09 Mar 2007 Powrót do góry

Caellan, Sauda, Kaethia, Hestia:

Czekany wirując śmignęły w kierunku Calleana, który usłyszawszy niepokojący dźwięk odwrócił głowę w ich stronę. W oczach elfa zapłoną dziwny blask, krew gwałtownie odpłynęła mu z twarzy.
I wtedy nadeszła pomoc. Dość brutalna pomoc jeśli chodzi o ścisłość. Hestia i Kaethia zgodnie wyciągnęły do przodu zgrabne dłonie. Ich usta w tym samym momencie wyrzuciły z siebie słowa w pradawnej mowie, zmuszając niepokorne siły natury do działania. Powietrze wokół palców dwóch niewiast zadrżało niczym rozgrzane płomieniem pochodni, tworząc w ten sposób dwie rozmyte smugi, które gwałtownie wystrzeliły w stronę Calleana. Dwa zaklęcia lecąc wokół siebie zawiązały się nieoczekiwanie w spiralę, nabierając przy tym siły i prędkości. Gdy uderzyły w plecy zaskoczonego elfa ten poczuł jakby ktoś zdzielił go solidnym kafarem.
Z ust czarodzieja uleciał bolesny jęk, gdy dwie strugi falującego powietrza uderzyły zgodnie w jego plecy, posyłając go z niesłychaną mocą w powietrze. Elf przeleciał kilkanaście stóp w powietrzu, po czym zarył głową w upstrzoną rzadko trawą ziemię, przewalając się z impetem na plecy.
Zabójca stojący na wzgórzu zaklął szpetnie, po czym gwałtownym wymachem rąk złapał wracające do jego rąk czekany. Wtedy właśnie dostrzegł nieprzytomnego towarzysza. Na ustach miotacza dysków pojawił się dziwny, szyderczy uśmiech, jakby kpiący z powalonego czarodzieja. „A nie mówiłem” – rzekł grymas na ustach zabójcy.
Człowiek zagwizdał ostro, tak iż jego głos długo rozbrzmiewał dookoła. A potem stanął w wypraktykowanej pozycji, wygiął jedną rękę z czekanem do tyłu i porażająco szybkim ruchem rzucił swoim orężem.
Czekan śmignął z rozdzierającym uszy jękiem pomiędzy niskimi krzakami i pagórkami. Sauda instynktownie odskoczyła w tył, starając się zejść z linii lotu wirującego pocisku… A czekan trafił idealnie w cel z głośnym trzaskiem druzgocząc czaszkę przeciwnika. Łowczyni spojrzała zaskoczona na bok. Mag rzucił jeszcze konwulsyjnie rękoma na boki, jakby próbując chwycić się uciekającego zeń życia. Bezskutecznie.
Czekan już nie wrócił. Utknął na stałe.
W międzyczasie zza jednego z pagórków śmignął kary, osiodłany koń. Zabójca posłał jeszcze Hestii jadowite spojrzenie, po czym biegiem puścił się w stronę wierzchowca, chwycił go za siodło i podciągnął się do góry nie zatrzymując przy tym rumaka.
Koń skręcił gwałtownie i oddalił się, pozostawiając was dyszących ciężko w towarzystwie czterech trupów i płonącego wozu.
Gdzieś daleko zahuczał grom. Kilka osamotnionych kropelek deszczu padło wam na twarze…

Sirith:

Rumak dyszał ciężko, wypuszczając z siebie kłęby pary. Uspokajał się powoli, przyjmując z wdzięcznością podsunięte mu pod nos kawałki chleba. Gdzieś daleko przewaliła się para galopujących Urgali, gdzieś znacznie bliżej – a konkretnie niemalże nad głową złodziejki – przewalił się grom. Koń nie zareagował jednak ani na grzmot, ani na błysk, najwyraźniej uznając, że w porównaniu do przeżytych niedawno wrażeń nie jest on niczym nadzwyczajnym.
Uśmiechając się szeroko Sirith obróciła w palcach srebrną czaszkę. Pa patrzyła się na swoją nową właścicielkę tępo niczym nie przymierzając trup. „Sroka” zważyła w dłoni wisiorek, po czym włożyła go sobie na szyję. Zabolało…
CZEGO?! – Poirytowany wrzask sieknął ćwierćelfkę silniej niż grzmot burzy. W tym samym momencie naszyjnik rozgrzał się tak gwałtownie, że dziewczyna jęknęła przeciągle.
Wypuszczony gwałtownie z ręki bochenek chleba zakręcił się w powietrzu, ale nim zdążył upaść rumak kłapnął w powietrzu zębami połykając go niemal w całości.
Złodziejka instynktownie sięgnęła ręką, by zdjąć najwyraźniej magiczny naszyjnik. Na próżno… Srebrna czaszka nagle zaważyła jej na szyi niczym kowadło, posyłając dziewczynę ku pokrytej mchem ziemi.
Czego do jasnej cholery?! Ile razy będziesz mnie wołać?! Czego znowu chcesz?! Jakie życzenie do diaska?! Pałacu? Niewolników? Znowu pieniądze? Co tym razem strzeliło ci do łba! Przecież mówiłem ci, że nie możesz tyle razy… – Głos zamarł na chwilę. – Czaszka samoistnie obróciła się na łańcuszku i „spojrzała” w dół. Biorąc pod uwagę obiekt obserwacji owo gapienie się należało do typu bardzo niegrzecznych… – Ekhm?
Koń czekał na kolejną porcję chleba, najwyraźniej za nic mając dzikie krzyki, które mogłyby chyba rozsadzić skałę. A może ogłuchł? Albo zdurniał do szczętu? A może to sama złodziejka zwariowała od nadmiaru fioletowej? Cóż, ogólnie rzecz biorąc cała nienormalność zaistniałej sytuacji kipiała ze srebrnej, zawieszonej na łańcuszku czaszki, więc to można ona była nienormalna…
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:30, 09 Mar 2007 Powrót do góry

No to oberwałem... Wszystko mnie boli. Przynajmniej żyje...
Callean ostatkiem sił podniósł się do pozycji siedzącej. I skończyłem na ziemi.
Ojcze... Twoje nauki nie poszły na marne... znów się o tym przekonałem...

Elf wolnym ruchem odwrócił głowę w kierunku Kaethii i Hestii. Próbował się usmiechnąć, ale na jego ustach ukazał się tylko grymas przypominający ból połączony z uczuciem ulgi.
- Dziekuję! - Powiedział cicho, ale wystarczająco aby go usłyszały. - Ale chyba potrzebuje pomocy. - Dodał nieco głośniej.
- Kaethio jeśli masz chwilę... to przydałoby mi się uzdrowienie... proszę.
Callean zdjął kaptur i otarł pot z czoła. Następnie skoncentrował się i otworzył swój umysł komunikując się mentalnie z towarzyszkami.
- Mogło pójść lepiej... nie popisąłem się. Tak czy inaczej żyjemy, a to najważniejsze. Szkoda tylko, że ten... - Słowa same cisnęły się na usta - ...drugi uciekł. Zależało mi na przeszukaniu jego umysłu.
- Jeśli macie chwilę to proszę abyście przeszukały wszystkie ciała w okolicy i przyniosły co znajdziecie. Bardzo Was proszę. Sam bym to zrobił, ale jestem... niedysponowany. Przeszukajcie nie tlyko maga - Elf rzucił okiem na ciało woźnicy. Jeszcze niedawno z nim rozmawiałem. To nie powinno się stać.- ale również ich.

I znów zapytam jak tam z moim zdrowiem i energią.


Ostatnio zmieniony przez Callean Valadain dnia Pią 19:40, 09 Mar 2007, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Pią 18:36, 09 Mar 2007 Powrót do góry

Osunęła się na ziemię, półprzytomna z nadmiaru wrażeń i ubytku dosyć dużej ilości energii.
Rozejrzała się dookoła. Tyle śmierci, pomyślała nadaremnie próbując zapomnieć o martwych, tyle śmierci. Poczuła napływającą falę potęgujących się mdłości. W jednej chwili chciała wrócić do Du Weldenvarden i nigdy już stamtąd nie wybywać. Tam nie było źle. Tam po prostu było zbyt bezpiecznie i monotonnie.
Spojrzała na ciało martwego maga.
- Nie mogę - wycedziła przez zęby, zatykając usta dłonią.
Pobiegła w stronę karłowatych drzew i pozwoliła działać swojemu organizmowi.
Zwymiotowała.
Zbyt dużo śmierci, pomyślała, ocierając usta, zbyt dużo zła.
Łzy bezsilności zaczęły spływać po jej twarzy. Załkała cicho, dając upust emocjom.
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:57, 09 Mar 2007 Powrót do góry

Cholera jasna! A mówiła mamusia nie baw się wisiorkami z trupią czachą, bo to źle się dla ciebie skończy. To znaczy, zapewne powiedziałaby, gdyby zechciało się jej zainteresować wychowaniem córki. Czyli moim.
- Przestań! Barzul! Przestań! Ty zaśniedziały kawałku metalu! Ty srebrna podróbo! Ty przetopiony! Kolczyku! Z nosa! Urgala! A niech cię szlag weźmie! Złaź ze mnie! Złaź, powiedziałam!
Wrzaski roznosiły się zapewne w promieniu wielu mil. Jeżeli w niedługim czasie nie stanęłaby przed nią przynajmniej dwudziestka urgali poczułaby się osobiście urażona. Dzisiejszy dzień z pewnością nie był jednym z najszczęśliwszych w jej życiu. Mimo to nie była by sobą nie wyciągając z tej sytuacji jakichkolwiek korzyści.
- Życzenie?! Życzenie?! Ja ci dam życzenie, ty błyskotko bazarowa! Że aż na drugą stronę się wywrócisz! - przerwała na chwilę, by zaczerpnąć powietrza i wypluć trawę w którą nieopatrznie się wgryzła. - Jajo smoka! Chcę jajo smoka! I, do dżumy plamistej, zejdź w końcu ze mnie! Zanim zrobię coś czego będziesz żałować do końca swego posrebrzanego życia!
Może mówiła do siebie. Może to wszystko wina dziwnych, suszonych ziółek. A może ktoś w końcu wbił jej sztylet w bebechy i poszła tam, gdzie idą ci wszyscy, którzy okradali za życia kapłanów Helgrindu. Nie zastanawiała się nad tym zbytnio, ponieważ między niszczeniem runa leśnego i wściekłymi okrzykami bólu, zajmowały ją dwa fundamentalne problemy.
Jak, do ciężkiego syfa, odciąć ten przeklęty medalik nie podrzynając sobie przy tym gardła? No i czemu, na łyse głowy urgali, nie poprosiłam o fregatę?!
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:03, 09 Mar 2007 Powrót do góry

Stała w miejscu. Patrzyła tępo na ciało martwego maga. Krew posoką wypływała z otwartej rany a z pomiędzy płatów skóry wystawały kawałki zmiażdżonej czaszki. Czekan wbił się centralnie w przód twarzy rozcinając usta, nos i czoło. Aż dziw bierze, że nie rozpłatało jej na pół.
Podeszła do trupa trzymając się za bolący brzuch. Uklękła przy nim. Nie wzbierało jej się na wymioty. Widywała już gorsze rzeczy. Widok ciała będącego już w stanie gwałtownego rozkładu sprawił, że stała się całkowicie nieczuła na tego typu rzeczy.
Bez zbędnych ceremoniałów zdarła z niego ubranie i zabrała cały ekwipunek.
Podniosła się z klęczek. Popatrzyła jeszcze przez chwilę na martwe ciało maga... po czym w ataku bezsilnej furii przebiła jego pierś dokładnie w miejscu gdzie niegdyś musiało bić serce. Trup zadrżał. Dyszała ciężko... I znowu uklękła i wyszarpnęła z głowy martwego maga dysk. Rozległo się charakterystyczne chrupnięcie.
- Przyda się nam... - mruknęła jakby do siebie. - W każdym razie warto wypytać o pochodzenie tej broni.
Teraz trzeba się udać jak najszybciej do Kristana... Kristan... Kristan... Tak, do niego.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Sob 11:26, 10 Mar 2007 Powrót do góry

Podeszła do skulonej Hestii, położyła dłoń na jej ramieniu.
- Już dobrze. - Spojrzała na nią, uśmiechnęła się i lekko pokręciła głową, jakby czemuś przeczyła. Sama nie miała pewności, co ten gest miał znaczyć.
Potem odwróciła się i odeszła.
Nie zwracała uwagi na pierwsze krople deszczu. Nie przeszkadzały jej jeszcze.
Sauda, proszę cię, nie szalej. Zajmę się tobą, jak tylko skończę opatrywać Calleana. Obiecuję, że to nie potrwa długo. Trzymaj się. Proszę - odezwała się spokojnie w umyśle Łowczyni, ogarniając wzrokiem pobojowisko.
Zastanawiające... Czy moja odporność na śmierć jest wrodzona, czy to wynik długich praktyk u mistrza Siriusa...? - przemknęło jej przez myśl. Szczerze powiedziawszy, nie przypominała sobie, by kiedykolwiek widok ludzkiego zewłoka nią wstrząsał, czy działał na nią w jakikolwiek inny sposób. Nie, nie była obojętna, obojętnością tępą i pełną marazmu. Po prostu nie wywoływało to w niej negatywnych emocji.
Ani żadnych innych. Nic.
- Nie powinieneś się podnosić. - Nie ganiła. Stwierdziła tylko fakt, klękając przy Calleanie.
- Po tak, bądź, co bądź, potężnym upadku każdy ruch jest niebezpieczny. Postaraj się teraz nie wiercić. - Ostrzeżenie było nieco na wyrost - już zdołał się podnieść, a znaczyło to, że nie miał uszkodzonego kręgosłupa. Ale ograniczając swoje ruchy, ograniczał doskwierający mu ból, a o to jej chodziło.
Pomna nauk Siriusa, przystąpiła do oględzin i pobieżnej oceny stanu Calleana.
Podejrzewała, że miał złamane, lub przynajmniej pęknięte kilka żeber, poza tym był mocno potłuczony i nieco podrapany na twarzy.
Delikatnie badała plecy towarzysza. Na szczęście, każde syknięcie oznaczało jedynie potężny siniak.
Po niedługim czasie elf zrobił się cichy i markotny, jakby nieobecny. Tego się obawiała. Jeżeli teraz go nie upilnują, prawdopodobnym było, że zrobi sobie krzywdę, zapominając o bólu - mógł po prostu wstać i starać się wsiąść na konia, by, jak gdyby nigdy nic, kontynuować podróż.
Najpierw musiała opasać bandażami jego pierś, przemyć i zasklepić otarcia na twarzy. Dopiero potem będzie mogła zastosować kojący dotyk, aby podczas jazdy nie dokuczały mu wszelkie urazy, które, choć unieruchomione i zabezpieczone przed pogłębieniem, promieniowałyby dotkliwym bólem.
Pełną i, jak sądziła, szybką rekonwalescencję powinien przejść w placówce szpitalniczej, by móc bez problemów ruszyć w dalszą drogę. To właśnie tam chciała się udać, tam mogli odetchnąć.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Sob 12:37, 10 Mar 2007 Powrót do góry

Callean, Sauda, Kaethia, Hestia:

Błyskawica liznęła czarne chmury tuż nad wami, pogrążając okolicę na krótką chwilę w jasnym blasku. W fali białego światła każdy krzak i każda postać przypominała posąg wyciosany z jednolitej barwy kamienia. Dość daleko na zachodzie ujrzeliście czarną linię rozległego lasu, nad którym – moglibyście przysiąc – rozpościerała się krwistoczerwona łuna… Czyżby było to wschodzące słońce? Niemożliwe – powinno pojawić się po przeciwnej stronie. W takim razie może zmęczenie mamiło wam oczy?
Przetaczający się po równinie grom wydusił z gardeł koni bolesne rżenie. Dwa wierzchowce. Tak więc jeden z wozów musiał utknąć w rowie. Oby tylko konie nie okulawiły się uciekając przez pagórkowaty, usłany kamieniami teren.

Callean próbował z wysiłkiem wstać, lecz szybko na pomoc przyszła mu Kaethia. Uzdrowicielka kilkoma wprawnymi ruchami i paroma słowami w pradawnej mowie zdziałała cuda, odpędzając ból i zasklepiając rany elfa. Po kilku chwilach dziewczyna zakończyła „zabieg” obwiązując pierś elfa białym bandażem. Następnie powtórzyła czynności przy nieco ciężej potłuczonej Saudzie, starając się przy tym ukoić kipiący w niej gniew.
W międzyczasie łowczyni przeczesała truchło wrogiego maga. Zwykłe, niewyróżniające się szaty podróżne. No tak, w końcu działał incognito. Krótki, zakrzywiony miecz, całkiem porządny swoją drogą. Sakiewka.
Łowczyni rozwiązała rzemień i wysypała zawartość na dłoń. Perła, dwa zanieczyszczone bursztyny, niewielki topaz, cztery kawałki kryształu górskiego, grudka siarki – dziwactwa, jakie mają w zwyczaju nosić niektórzy czarownicy.
Ręce łowczyni zagłębiły się w kolejnych kieszeniach ubrania powalonego zabójcy. Mieszek. Łowczyni potrząsnęła nim. Zabrzęczało. Kilka ruchów rąk potem wysypała zawartość na dłoń. Garść srebrników, wśród nich dwa połyskujące złotem krążki – nie było czasu policzyć ile, ale duża suma raczej to nie była.
Kolejne kieszenie – sztylet, w połowie napełniona manierka na wodę, bukłak – w środku chyba było coś mocniejszego. Dwa zawiniątka wypełnione jedzeniem – nic specjalnego. Ostatnia kieszeń. Zaszeleściło. Łowczyni wyciągnęła na wierzch kartkę papieru, po czym gwałtownym ruchem otworzyła ją. Imiona jej i jej tworzysz, z dołączonym doń opisem. Na szczycie listy, podkreślona czerwonym atramentem znajdowała się Hestia.
I nic poza tym. Skromny, niezbędny dobytek.
Łowczyni złapała oburącz za zimny, stalowy czekan, po czym pociągnęła go do siebie. Ten ani drgnął, więc musiała zaprzeć się nogą o stygnące zwłoki, by wydobyć wreszcie zabójczy oręż. Zerknęła na umazaną krwią obręcz – bardzo dobra robota, najwyraźniej na zamówienie. Równą powierzchnię czekana zakłócały cztery umiejscowione przeciwlegle do siebie kolce, zaś przez całą jego długość ciągnęła się długa, czerwona żyłka, zamykająca się w okręgu tuż za ostrą krawędzią – osobliwy ozdobnik.
Zagrzmiało. Konie szalały gdzieś w pobliżu, słychać było zarówno ich rżenie, jak i skrzypienie unieruchomionego wozu. Kilka kolejnych kropel padło wam na twarze. Niedobrze – burze na równinach bywają okropne. Potężne ulewy, połączone z iście sztormowym wichrem są w stanie powalić nawet konia, o człowieku nie wspominając. Potrzebne było wam ukrycie i to dość szybko, sądząc po coraz liczniej spadających na ziemię kroplach deszczu.

Sirith:

Heeeej, uwaaażaj – histeryzowała czaszka miotając się na prawo i lewo w takt twojego kołysania się. – Skąąąąd do diaaaaaska maaaam ci daaaać jaaaajo smokaaaa?! Zaaaaaraaaaza, przestaaaaań trząąąąąąść!
Cóż, dżin w naszyjniku bynajmniej nie siedział…
Coś chrupnęło z boku. Sirith obracając głowę na prawo zobaczyła jedynie pysk konia zanurzony w jej sakwie z jedzeniem. Rumak wykorzystując chwilę jej nieuwagi zaczął zdradziecko rozdysponowywać skromnymi zapasami ćwierćelfki. Nie ma co, gadająca czaszka i chytra szkapa – idealna wprost kompania dla młodej złodziejki.
Coś chrupnęło po przeciwnej stronie. „Skroka” zerknęła i tam. Olbrzymie, rozłożyste rogi, odstające kły, żółte ślepia i zdecydowanie zbyt duży topór.
Przynajmniej nie będzie się dziś czuła urażona…
-Urghak arg darg! – Warknął urgal podnosząc do góry iście rzeźnicki topór o zakrzywionym stylisku.
Koń gwałtownie wyrwał łeb z worka, wyrzucając na boki kawałki pokruszonych sucharów i nadgryzionych owoców. Rumak wydarł się ogłuszająco, po czym gwałtownie odbił w tył, pociągając za sobą Sirith, która dalej trzymała go za wodze.
Urgalski topór śmignął po łuku w dół, ale rozszczepił jedynie grubą warstwę mchu. Złodziejka była już kilkanaście kroków dalej, szorując plecami po leśnym poszyciu z ręką zaplątaną w wodze wierzchowca, która przeszedł w cwał…
Urgal zaklął i zadął w brudny, zakrzywiony róg. Ponure granie przewaliło się przez pradawną puszczę płosząc do reszty zaniepokojonych zamieszaniem mieszkańców lasu. Rozbudzone wiewióry, zające, jaszczurki, lisy i inne drobne zwierzęta śmigały dookoła w kakofonii pisków, co i rusz wpadając na siebie nawzajem.
Srebrna czaszka straciła nadnaturalną wagę, skupiając się raczej na chaotycznych krzykach i jękach, których Sirith za nic w świecie nie potrafiła już rozszyfrować…
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:01, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Dotknął ręką piersi w kilku miejscach. Bolało, ale ból nie był silny.
Callean wstał z ziemi i wyprostował się. Podniósł głowę i spoglądając w niebo pozwalał ciężkim kroplom deszczu zmyć z jego twarzy trudy dnia.
Lubił słońce i pogodne dni, ale deszcz dawał ziemi wytchnienie. Dawał jemu wytchnienie… od codzienności i ciągłej ucieczki… od niepokoju o życie własne i życie przyjaciół. Przejechał wzrokiem kolejno po Kaethii, Hestii i Saudzie i uśmiechnął się.
Mimo, że znaleźli się w takiej sytuacji to w końcu od dawna czuł się szczęśliwy. Znów przypomniał sobie ojca. Miał przed sobą Jego uśmiechniętą twarz… i te dumne oczy…
Odnajdę Cię…
Elf rozprostował poobijane kości. Ukrył twarz pod czarnym kapturem i skierował się w stronę Saudy.
Pierwszą rzeczą, jaka rzucała się w oczy były zwłoki ludzkiego maga ze zmasakrowaną twarzą. Marnie kończą Ci, których towarzyszami są najemnicy. Callean widział w życiu dużo gorsze rzeczy dlatego nawet tak straszny widok nie zrodził nim najmniejszych uczuć.
Następną rzeczą, na jaką zwrócił uwagę była trzymana przez Saudę kartka . Bez pytania wyrwał ją z Jej dłoni i przeczytał. Wszystko stawało się jasne. Tylko, kto ich wysłał. Z obawy przed zamoknięciem schował kartkę do jednej z wewnętrznych kieszenie swojej szaty.
Będę musiał przyjrzeć się tej kartce raz jeszcze. Może znajdę jakiś ślad…
- Rzeczy, które miał przy sobie ten osobnik – Skinął na trupa. – podzielimy później jeśli nie masz nic przeciwko. Każdemu przyda się coś innego. – Zaśmiał się cicho.
Nagle zachwiał się i dotknął skroni. Czuł tętno w głowie. Nie wiedział czy to z powodu zmęczenia, przelecenia ładnej odległości czy wspomnień.
-Musimy jechać! – Wysłał mentalną wiadomość do towarzyszek. – Co z końmi i ile ich mamy? I dokąd zmierzamy?
Zmierzając w stronę Kaethii i Hesti Callean przystaną na chwilę. Przez moment wpatrywał się w ziemię i schylił się podnosząc mały kamyk.
Tego mi brakowało... zawsze jakaś rozrywka. Kiedy nie masz się czym zając, baw się kamieniem. Ktoś mi to powtarzał... a może sam do tego doszedłem. - Westchnął. - Tak... zabawa kamieniem jest bardzo... fascynująca. - Elf zaśmiał się w duchu na tę myśl.

Velo jak stoję z życiem i energią?
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:23, 11 Mar 2007 Powrót do góry

To przez ciebie, ty tandetny wisiorze! Zobaczysz, wrzucę cię w pierwsze, lepsze ognisko, które nawinie się po drodze! Wplątałaś nas w to, to teraz nas z tego wyplącz!
- Prrr... rrr.. rrr... Stó-ó-ój zawszo-o-o-ona chabe-e-eto-o-o-o! Wra-a-a-acaj! Wra-a-a-acaj! - głos podskakiwał na wybojach wraz z resztą ciała.
Moje sakiewki! I moje kości do gry! A taka byłam do nich przywiązana!
Odwróciła głowę i zdecydowanie zmieniła plany. Urgal miał w oczach chęć mordu.
- Zwo-o-o-olni-i-i-ij cho-o-o-ocia-a-a-aż! Prrrr!
Starała odbić się od ziemi i jakoś utrzymać na nogach, żywiąc głupią nadzieję, że gra na rogu była jakimś hymnem pochwalnym, czy też pieśnią pogrzebową, a nie odgłosem wzywającym resztę urgali.
Wisior idzie do ognia, a szkapa na kabanosy. Do licha, nie okrada się przecież ręki która cię karmi i nie wlecze się jej po lesie! Trzeba mieć swój honor! Pobiegaj jeszcze trochę, a i tak będziesz padliną, ty koniu od siedmiu boleści! Zapomniałeś już, że masz cały bok rozwalony?! Zdechniesz z upływu krwi, a mnie diabli wezmą razem z tobą!
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:16, 11 Mar 2007 Powrót do góry

- Gdzie jedziemy? - warknęła w stronę Calleana, nawet nie próbójąc odpowiedzieć mu w myślach. - Jedziemy do Kristana, jest najbliżej. Jakbyście moi drodzy PAŃSTWO nie wiedzieli. A konie są dwa. Po jednym na dwie osoby jak się domyślacie...
Odwróciła się do nich plecami mrucząc pod nosem ciche przekleństwa. W dłoni cały czas ściskała wyjęty z truchła maga czekan. Zbliżyła się do wozu, który wpadł do rowu. Przeszukała go szybko aż w końcu znalazła swój plecak podróżny. Włożyła do niego broń, wcześniej owijając ją w skóżnię. Następnie zamiast swojego dawnego rapiera, włożyła do pochwy dopiero co zdobyty krótki miecz.
Syknęła z bólu łapiąc się jednocześnie za brzuch. Zgięła się w pół, zaczerpnęła łapczywie powietrza. Uderzenie magią, mimo licznych zabiegów Kaethii, wciąż dawało o sobie znać i była pewna, że będzie z nim miała problem przez parę dni. Nawet jej gruby pas jej nie ochronił. Chociaż... może trochę, zawsze obrażenia mogły być większe.
Krople deszczu już niemal całkowicie zmoczyły jej włosy. Woda skapywała z jej lekko zadartego nosa na górę skóżanej kurtki. Wytarła twarz rękawem, kaszlnęła parę razy. Jeżeli szybko nie dotrą gdziekolwiek, łatwo może się przeziębić. Po głowie, jakby zapowiadając oznaki rychłego szaleństwa, błądziły dwa słowa.
Kristan... Kąpiel... Kristan... Kąpiel...
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Nie 10:46, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Wyłoniła się zza krzaków i spojrzała na swoich kompanów. Callean pośpiesznie chował do kieszeni jakąś kartkę.
- Co to z pergamin? - zapytała, podchodząc do zwłok maga. Starała się nie patrzeć na jego zmasakrowaną twarz. Wciąż czuła odór z tamtej karczmy, a takie widoki, gdy adrenalina wracała do swojej normy, powodowały u dosyć (a może zbyt?) młodych osób różne skutki uboczne.
Mdłości nie ustępowały, jednak nie były tak odczuwalne, jak przed paroma chwilami.
Spojrzała na rozsypane po ziemi komponenty.
- Ojej. - Podniosła topaz i przyjrzała mu się badawczo. - Z pewnością te wszystkie komponenty będą mi bardzo potrzebne.
Spojrzała na Saudę.
- Nie mam nic przeciwko - odparła, przeczesując posklejane krwią włosy. - Żeby tylko dysponował niezbędnymi środkami czystości i mógł nam zaoferować gorącą kąpiel.
Najlepiej, gdyby mi zaoferował nowe ubranie.
- A swoją drogą, wie ktoś, gdzie dokładnie jesteśmy i jak wyjść z tego przeklętego miejsca?
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Nie 12:11, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Westchnęła i pokręciła głową. Krople deszczu zmoczyły jej włosy na tyle, że twarz już okalały delikatne fale.
- Mogę uśmierzyć ból. Chyba, że obydwoje wyznajecie zasadę 'jeśli mnie coś boli, to niezawodny znak, że jeszcze żyję', nie będę ingerować. Ale na konie musimy wsiąść po jednej osobie sprawnej i jednej rannej; nie mogę pozwolić, żebyście podczas podróży pozostali bez... Opieki - zakomenderowała.
Oho. A teraz trzeba będzie wybierać między rozsądkiem, a uczuciem. Chyba, że jedno można powiązać z drugim. Sauda...
- Czy Kristan będzie w stanie zapewnić nam wykwalifikowanych uzdrowicieli? - zwróciła się do Łowczyni.
- Oczywiście, możecie dojść do siebie sami, to nie powinno potrwać długo, ale proszę tylko o chwilę skupienia... Nie wiemy kim oni byli i czy chcieli nas żywych, czy martwych. W tej sytuacji najmniejsze opóźnienie wynikłe z osłabienia może kosztować życie. - Zrobiła pauzę.
- To moja profesja, mogę leczyć. - Ponownie zawiesiła głos.
- Ale nie chcę was chować. - Spokojne spojrzenie, lekki uśmiech. Póki co jednak żyli i to był wyśmienity powód, by pozostać pogodnym. A deszcz... Kilka kolejnych, ciężkich kropel rozbiło się na jej ramionach... Deszcz jeszcze nikomu poważnie nie zaszkodził. I być może rozmyje ich ślady.
Odeszła, by przyprowadzić konie.
Oby chociaż one nie wymagały uleczenia.
Jednak jej myśli powędrowały ku towarzyszom.
- Komponenty przydadzą się Hestii, resztą zajmiemy się na najbliższym postoju. Nie powinniśmy tu zostawać ani jednej zbędnej chwili.
Następnie zwróciła się do elfa.
- Callean. Co jest na tej kartce?
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:22, 11 Mar 2007 Powrót do góry

- BĘDZIE w stanie - powiedziała szorstko kładąc szczególny nacisk na pierwsze słowo. - A co do leczenia, to przydałoby się, jeżeli tylko nie potrwa to zbyt długo. Jak sama zauważyłaś nie mamy dużo czasu.
Mam nadzieję, że nic się nie zmieniło. Ale gdyby tak było, to niewątpliwie bym się o tym dowiedziała. W mojej profesji plotki, paradoksalnie, rozchodzą się z prędkością błyskawicy.
Podeszła do zdenerwowanych koni. Delikatnie je uspokoiła i przyprowadziła za uzdę. Spojrzała na Kaethię.
- Kto się ładuje ze mną na konia?
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:34, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Callean podszedł wolnym krokiem do Kaethii. Spojrzał w jej kierunku i oparł się o pobliskie drzewo, które swoją rozłożystą koroną osłaniało przed ciężkimi kroplami deszczu.
Otworzył swój umysł i zaczął mentalną rozmowę:
- Osobiście wolałbym jechać do Cithri. Jeśli się nie mylę to przejechaliśmy już około 3/4 drogi. Ale jeśli większość postanowi inaczej... - Odetchnął głęboko. - więc musi być w stanie...
- Co do Twojego pytania Kaethio na tej kartce znajdują się nasze imiona i szczegółowy opis.- Popatrzył na Jej twarz i gdy zaobserwował, że chce coś powiedzieć dodał szeptem:
- Tak! To zlecenie... Chcą nas albo zabić, albo 'wziąć z sobą', a wtedy czeka nas pewnie coś gorszego od śmierci.
Mówiąc to zachował całkowity spokój, ale nikt nie wiedział, o czym tak naprawdę myślał.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Nie 13:05, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Kaethia nadal pozostawała w kontakcie mentalnym, nie miała sił na głośną rozmowę.
- Czyli jest tak jak myślałam. Jeśli będą mieli możliwość, to pojmą nas i siłą dostarczą... Komu? Powinniśmy się dowiedzieć, kto teraz na nas poluje, ale jeśli mam być szczera, to niespecjalnie mam na to ochotę... Nic to. - Zmieniła temat.
- W takim razie jest dwa do jednego. Jeszcze tylko decyzja Hestii. - Spojrzała na Calleana. - Ja również wolę zaszyć się przynajmniej na kilka dni w Cithri, będziemy mogli tam ukryć się pośród uzdrowicieli. A to tobie i Saudzie wyjdzie tylko na zdrowie. Chociaż ona pewnie wolałaby inny medykament... - spojrzała na nią z ukosa.
Odgarnęła włosy z policzków i przymykając oczy, wzniosła głowę.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:33, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Teraz się zacznie... - Pomyślał elf wyobrażając sobie spór o to, w którym kierunku jechać.
- Tak czy inaczej musimy się spieszyć. Trzeba pamiętać, że jeden z nich uciekł. Nie możemy dłużej zwlekać.
Callean podszedł do koni. Złapał jednego za uzdę i pogłaskał po szyi. Zwierze było niespokojne, jakby coś przeczuwało.
- Spokojnie! - Szeptał w pradawnej mowie.
Nagle odwrócił się ku zachodowi.
Więc to nie przywidzenie... pożar, a może coś innego?
Wskoczył na konia i przeszedł z nim kilka metrów. Powinno być dobrze. Nie czuje bólu.
- Ile to jeszcze potrwa? - Krzyknął okazując swoje zniecierpliwienie. - Przypominam, że nie rozważamy tego czy iść do karczmy.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)