Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [SESJA] Ostatni marsz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:31, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Odwaga, a głupota. Honor, a bezmyślność. Od najmłodszych lat ojciec starał mi się to wytłumaczyć. I udało mu się. Kiedy walczysz - walcz, ale kiedy nie masz szans na zwycięstwo to nie unoś się pustą dumą. Twoja śmierć będzie zwycięstwem przeciwnika. Pozbędzie się kolejnego głupca. Dziękuję Ojcze.
Poznanie słabych i mocnych stron przeciwnika oraz umiejętne wykorzystanie ich to najważniejszy krok w drodze to triumfu.
- Urgale mimo wielkiej siły są strasznie głupie. W swym szale gnają bezmyślnie za przeciwnikiem i gotowe są rzucić się za nim w ogień. Więc... wykorzystajmy to. Sądzę, że wystarczy ukryć się trochę głębiej w lesie, a one goniąc tamtych - skinął na trójkę jeźdźców - nie będą miały czasu na bezmyślne ich zdaniem przeszukiwanie lasu.
Mówiąc to Callean przyspieszył i zaczął oddalać się od traktu ukrywając się za coraz gęściej rosnącymi drzewami.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Sob 12:05, 17 Mar 2007 Powrót do góry

Konie wierzgnęły, gdy gwałtownie pociągnęliście je za uzdy, kierując w stronę piętrzącej się w pobliżu ściany drzew. Dwa wierzchowce wpadły pomiędzy stare, omszałe pnie błyskawicznie ginąc z oczu zarówno Urgalom jak i uchodźcom, którzy rozpierzchli się na wszystkie strony świata.
Czwórka towarzyszy słyszała jeszcze przez chwilę dzikie okrzyki zbrojnych łupieżców formujących zwartą bandę, która następnie z hukiem pognała szerokim, kamienistym traktem, goniąc umykającą trójkę jeźdźców.
Dwa pociągowe konie wymijały wykroty, powalone pnie i spękane głazy potykając się o mniejsze przeszkody. Długie, sękate gałęzie opatrzone zżółkniętymi liśćmi chłostały boleśnie twarze czwórce towarzyszom, łapały chciwie za poły ich szat i drapały odsłonięte ramiona, tak iż ci z najwyższym wysiłkiem utrzymywali się w siodłach.
Konie niestrudzenie biegły przez ciemny las, a odgłosy krzyków przerażonych ludzi i wrzaski konających przycichły, zlewając się w nieprzerwany, monotonny szum.
Mieszkańcy lasu uważnie spoglądali na czwórkę intruzów błyskając w półmroku wielkimi, roziskrzonymi oczyma…
Ślepia gasły jednak jedne po drugim, niczym zaklęte czarodziejską różdżką. Gromy zgoła niespodziewanie przestały drzeć niebo, choć deszcz nieustannie stukał o zieloną pokrywę liści nad głowami czwórki towarzyszy. Na wschodzie, mimo zalegających wszędzie czarnych chmur zapłonął słoneczny dysk, przeszywając las setkami złotych promieni, połyskującymi pomiędzy sękatymi drzewami.
Powiało mocniej od wschodu. Konie podniosły niespokojnie łby. Jeźdźcy zaniepokojeni odwrócili głowy. Od strony, w której powinno znajdować się miasto ciągnęło dymem. I śmiercią…


Sirith trzasnęła konia w słabiznę zmuszając go dość brutalnie do przejścia w cwał. Rumak zarżał, po czym wystrzelił do przodu jak strzała, umykając przed deszczem miotanych przez urgali pocisków.
Młodszy z jeźdźców szykował najwyraźniej ripostę na złośliwą uwagę ćwierćelfki lecz łyknąwszy w galopie wiatru nie potrafił wydusić z siebie słowa.
Urgale ryczały, srebrna czaszka znowu zaczęła biadolić, a nieustanne wstrząsy zmieniły potok słów w nierozpoznawalny szmer.
Coś zadudniło z boku. Sirith pokosiła oczy na jadącego z nią strzemię w strzemię jeźdźca – długi oszczep o sczerniałym drzewcu tkwił głęboko w okrągłej tarczy, którą chłopak przerzucił sobie przez plecy. Sirith bynajmniej żadnego opancerzenia nie nosiła, co niezmiernie ją denerwowało.
Rogacze wrzeszczały dziko z tyłu, całkowicie ignorując rozpierzchających się na wszystkie strony uchodźców.
Przez pierwsze minuty pogoni wszystko wydawało się jednostajne – nieprzerwane krzyki, stukot podków o rozsiane na drodze kamienie, śmigające po bokach drzewa i krzewy. Po chwili jednak coś zaczęło się z wolna zmieniać.
Do jednostajnego ryku urgali i szumu srebrnej czaszki dołączyły dodatkowe odgłosy – ciężkie, powtarzające się rzężenie. Miarowy stukot końskich podków zaczął się z wolna załamywać.
Sirith z przerażeniem zorientowała się, że jadący obok niej jeździec zaczyna powoli wybijać się na przód… A raczej ona zaczęła powoli zwalniać… Zmęczony, poobijany koń dyszał coraz mocniej, najwyraźniej wyczerpując ostatnie pokłady zmagazynowanych w ciele sił.
Ulewa trwała niezmiennie, lecz nieoczekiwanie wszystkie gromy zamarły. Czarna, nieprzenikniona powłoka chmur niespodziewanie załamała się, a na wschodzie pomiędzy mrocznymi obłokami pojawiła się gorejąca, ognista kula. Słońce wschodziło powoli okalając swoimi promieniami skrzącą się od kropel wody okolicę.
Dość daleko na północy dało się dzięki temu zobaczyć chmurę kurzu, zaś na południu – znacznie bliżej – zalśniło wcześniej niewidoczne jezioro, którego gładką taflę przebijał szpaler pokruszonych głazów.
Urgale wyły z tyłu, koń dławił się własnym oddechem, czaszka biadoliła. Perspektywy na przyszłość prezentowały się dla złodziejki w niezbyt jasnych barwach. Jak zwykle zresztą…
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Sob 13:20, 17 Mar 2007 Powrót do góry

Gdy konie zwolniły, zeskoczyła na ziemię. Choć teoretycznie było to bez sensu, zebrała włosy na karku i je wyżęła.
- Od razu lepiej - mruknęła.
- Mnie osobiście jest za zimno, żeby siedzieć cały czas na końskim grzbiecie. Pieszy spacer dobrze nam zrobi. - Zatoczyła barkami małe koła i wyprostowała się, ściągając łopatki.
- Możemy udać się... Do tego miasta by sprawdzić, czy nic nie ocalało. To mało prawdopodobne, ale póki co lepiej nie wracać na trakt. - Popatrzyła po pozostałych i odwróciła się w stronę, gdzie powinno być spalone miasto.
- Ewentualnie, jeśli uważacie, że nie mamy tam czego szukać - zaczęła, odwracając się ponownie - bądź lepiej nie ryzykować spotkania z niedobitkami urgali, które mogły tam zostać, możemy dalej przedzierać się przez las tylko po to, by nie zamarznąć, aż będziemy mogli względnie spokojnie obrać poprzedni cel.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:45, 17 Mar 2007 Powrót do góry

- W końcu jakiś normalny pomysł. - Zaśmiał się. - Konie są już i tak bardzo przemęczone. Dajmy im trochę odetchnąć.
Rozprostował ręce i powoli zszedł z wierzchowca.
Poklepał go po kłębie i złapał za uzdę prowadząc za sobą.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam dość błąkania się po lasach. Bardzo podoba mi się pomysł Kaethii. Jeśli z miasta pozostały tylko zgliszcza - trudno, ale być może coś ocalało. Powinniśmy to sprawdzić. - Zatrzymał się spoglądając na towarzyszki.
- Większość urgali pobiegła pewnie za tamtymi jeźdźcami, więc w mieście nie będzie ich wiele. Tak czy inaczej jest nas czworo i wszyscy jesteśmy zdolni do walki.
- Noo... na co czekacie?
Stał chwilę w bezruchu, a następnie odwrócił się i skierował w stronę, z której dochodził zapach spalenizny.
Muszę wreszcie wysuszyć tę szatę...
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:34, 17 Mar 2007 Powrót do góry

Jej koń był na skraju wytrzymania. Szkapa towarzysza cieszyła się zaś końskim zdrowiem. Zdrowy rozsądek kazał spróbować zmienić rumaka. Natomiast ta większa część jej, która zdrowym rozsądkiem raczej nie była, zdecydowanie sprzeciwiała się zdawaniu się na czyjąś łaskę.
O, nie. Nie. Nie i już. Nie będę jechała z... nim... na jednym koniu! Zdecydowanie i stanowczo nie - koń zachwiał się z lekka. - Ale, barzul, jeżeli drugim wyjściem miałaby być śmierć od urgalskiego uszczepu, to czemu, do diaska, nie?!
Jeźdźcy wskoczyli w las, więc ta możliwość ucieczki odpadała. Anos, czy jak-mu-tam-było, również zniknął z pola widzenia. Trzeba było ukryć się. I to jak najszybciej.
- Skręcamy! Jedź za mną! - nabrała tchu i starała się kontynuować spokojnym głosem. - Jeśli oczywiście chcesz możesz tu zostać, bądź dalej jechać tym traktem. Mam nadzieję, że urgale załatwią ci szybką i bezbolesną śmierć. No i że nie lubią chłopców. Chociaż kto ich tam wie?
Pozostawienie chłopaka na pastwę urgali zaliczałoby się do czynów z gatunku okradania bezzębnego, ślepego starca oraz kopania kociąt wrzuconych do rzeki w worku i byłoby złe. Bardzo złe.
Co nie oznacza, że nie miałabym z tego jakiejś perwersyjniej przyjemności.
Uśmiechnęła się krzywo i skręciła w stronę pobliskiego jeziora, w nadziei że urgale pogubią się wśród drzew, bądź ruszą za pozostałymi konnymi.
A nad jeziorkiem są głazy. A za takim głazem to się schować można. Lub spuścić komuś na łeb. Nie tylko po to, żeby wziąć później jego konia...
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Nie 21:01, 18 Mar 2007 Powrót do góry

- Normalny pomysł? - zadrwiła. - Normalny? Przed chwilą w panice uciekaliśmy przed bandą głupich urgali, a teraz mamy wchodzić do miasta, które najprawdopodobniej jest doszczętnie zrujnowane? A jeżeli najeźdźcy nadal tam są? Nie możemy udawać, że jesteśmy przekonani, że to również była sprawka urgali. Calleanie, jeżeli już mowa o niebezpieczeństwie, to tam może grozić nam niechybna śmierć.
Spojrzała przed siebie. Nigdy nie przypuszczała, że będzie musiała wiecznie uciekać. Dokądkolwiek, gdziekolwiek... wiecznie w ukryciu, wiecznie pod osłoną nocy, niespokojna o swój los, bezpieczeństwo siebie i przyjaciół.
A potem przyszły wyrzuty sumienia. Jak mogła uciec? Głupia, pomyślała, jesteś po prostu głupią dziewuchą, która zwiała pod byle jakim pretekstem! Uciekała przed niczym, pchając się w wir wojny, niebezpieczeństw, śmierci, w potworny i okrutny świat, przed którym wielokrotnie ją ostrzegano.
- Mój głos i tak się nie liczy, prawda? - zapytała z rezygnacją. I tak tam pójdziemy, więc wybaczcie, ale tym razem nie będę jawnie protestować.
Nadeszły wspomnienia. Jakby odległe i obce, należące kogoś zupełnie innego.
Zobaczyła swoich wychowawców i znajomych, których w gruncie rzeczy nigdy nie lubiła; poczuła zapach tamtego lasu, usłyszała szept drzew... Ujrzała swój dom i stojącego przed nim ojca w aurze swojej niesamowitości i szlachetności bijącej z jego wyniosłej twarzy. Uśmiechał się, ni to pogodnie, ni ze smutkiem; bardziej beznamiętnie, niż szczerze. To był jeden z jego uśmiechów, tych wymuszonych, znienawidzonych przed malutką, kilkuletnią Hestię Dorean - dziewczynkę z wielkimi marzeniami, ponadprzeciętną odwagą i zapałem do ciągłej nauki.
Na pozmyślanych bogów, opanuj się.
Chciała tam wrócić - paradoksalnie - znajdując się na drodze bez powrotu.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:17, 18 Mar 2007 Powrót do góry

Ogarnęła mokre włosy opadające jej na twarz. Potrząsnęła głową chcąc w miarę możliwości pozbyć się kropel wody. Kaszlnęła parę razy, po czym charknęła i splunęła na ziemię.
- Wybaczcie - mruknęła na widok zdegustowanych min przyjaciół.
- Hestio, naprawdę nie mielibyśmy szans w walce z tymi Urgalami. To nie był byle jaki pretekst. Jest nas czwórka, dodatkowo jesteśmy zmęczeni i co niektórzy ranni. Linia pomiędzy odwagą a głupotą jest naprawdę cienka i dosyć łatwo ją przekroczyć. Nie rób tego, bo może się to dla ciebie źle skończyć. Dla nas zresztą też.
Poprawiła się w siodle, po czym ziewnęła ostentacyjnie. Wyprostowała ręce i przeciągnęła się. Chrupnęło w stawach. Skrzywiła się.
Eh, starość nie radość...
- Popieram, żeby wejsć do tego miasta. Mimo, że jest doszczętnie spalone to nie zaszkodzi trochę poplądrować... Umarłym i tak ich dawne rzeczy się w niczym nie przydadzą. A nam mogą pomóc. Paradoksalnie swoją śmiercią spełnią dobry uczynek - zaśmiała się. - Wiem, mój humor jest miejscami zabójczy. Ale musicie przyznać, że nieco logiczny, czyż nie?
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Nie 22:56, 18 Mar 2007 Powrót do góry

Kaethia westchnęła. Było jej zimno, ale nie sądziła, by zdołali się już nabawić poważnych przeziębień. Szybki marsz i pokonywanie leśnych przeszkód z pewnością ich niebawem rozgrzeje.
Hestia często niepotrzebnie się martwi. I czasem... Czasem jej się wydaje, że ludzie tak bardzo potrzebują się nawzajem. A czasem, że czyhają tylko na swoich bliźnich. A nuż ktoś się nawinie do rozpłatania... Doprawdy, nie mam pojęcia skąd tak skrajne przypuszczenia odnośnie ludzkich zachowań i potrzeb...
Położyła dłoń na dłoni Magiczki. Uniosła głowę. Jej myśli były spokojne, uśmiechnęła się do przyjaciółki. Mówiła do niej, ale słyszeli ją wszyscy.
- Przecież wiesz, że i tak to my pierwsi wypatrzymy, czy nawet usłyszymy przeciwników. O ile wśród takowych nie będzie elfów, a jestem niemal pewna, że nie będzie. - Zrobiła pauzę.
- Nie jedziemy tam dla rozrywki, tylko... Za potrzebą, powiedzmy. Tak, Sauda faktycznie ma w jakiś sposób rację... - na chwilę jej uśmiech zmienił się, gdy popatrując na Saudę uniosła w rozbawieniu brew. Opuściła rękę.
- Teraz nie musimy się nadto śpieszyć, ale warto by było dotrzeć tam w miarę sprawnie i szybko. Musimy też zachować czujność - nie wiemy, czy i kto pozostał w mieście. To chyba jasne.
Spojrzała jeszcze raz na Hestię i zwróciła się do Łowczyni.
- Moja droga, skostniejesz na tym koniu. Obie skostniejecie. - Popatrzyła uważniej na dziewczynę.
- No dobrze, nawet jeśli nie martwisz się o siebie, to zlituj się nad tym zwierzakiem i daj mu odetchnąć. Złaź - dodała, marszcząc brwi w udawanym gniewie i uśmiechnęła się znowu. Odeszła na krok, w stronę Calleana. Jednak nie zerwała kontaktu z Saudą. Przypomniała sobie jej twarz, gdy szarżowała na nich ta kawalkada... Jedno jej zdanie. Może nie powinna tego wspominać, ale z drugiej strony lepiej, by Sauda nie dusiła niczego w sobie. Zbyt długo.
- Wszystko dobrze? - zabrzmiała w umyśle Łowczyni ostrożnie, acz z troską.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 6:19, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się figlarnie.
- Kiedy mi bardzo dobrze tu na górze.
Jednak po chwili ześliznęła się po boku konia i pomogła zejść Hestii. Ziewnęła potężnie, po czym jeszcze raz się przeciągnęła. Poręciła przez chwilę biodrami i zrobiła parę wymachów nogą w bok chcąc się trochę rozgrzać a jednocześnie rozciągnąć.
Słysząc pytanie Kaethii zamarła w połowie ruchu gdy rozluźniała skostniałe barki. Nie odpowiedziała od razu, wbiła wzrok w ziemię jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Tak, dziękuję za troskę Kaethio. Tamto krótkie 'spotkanie' poruszyło we mnie wspomnienia... które chciałabym by nigdy nie powróciły. Teraz kiedy o tym myślę cieszę się, że powstrzymałaś mnie od wyjechania im na przeciw. Nie chce mi się tłumaczyć dlaczego, mam swoje powody.
Koń stojący obok niej parsknął i pochylił głowę. Potrząsnął głową chcąc pozbyć się kropel deszczu opadających mu siłą rzeczy na oczy i spływających po szyi, wywołujących lekkie swędzenie. Poklepała go lekko po pysku chcąc go uspokoić.
Widzisz błazenku? Gdybyś się tak nie wyrywał byc może byłabym teraz podziurawiona przez tysiące dzid czy strzał. Jednak nie byłeś taki głupi jak przypuszczałam...
Parsknęła śmiechem.
- No to co? Plądrujemy? - Powiedziała dziarsko zacierając ręce i uśmiechając się tajemniczo.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 7:20, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Słysząc śmiech Saudy, okręciła się na pięcie i z uśmiechem podobnym do jej odparła:
- Z największą przyjemnością.
Przyjrzała się jej i Hestii dyskretnie. Odwróciła się i idąc lekkim krokiem przed siebie zlustrowała sylwetkę Calleana.
Nie było lekko. Przetrwaliśmy stracie z poważnymi przeciwnikami.
Byłoby przykro, ba, nawet nie na miejscu, gdyby pokonało nas zwykłe zimno...
- Westchnęła, rozcierając zziębnięte dłonie.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Wto 19:34, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Callean, Sauda, Kaethia, Hestia:

Po dłuższej chwili zdecydowaliście się na penetrację złupionego miasta. Chwytając konie za uzdy poprowadziliście je osnutym w lekkim dymie lasem, starając się trzymać z dala od traktu. Po drodze nie natrafiliście na żadnego urgala, ani uciekiniera – zarówno jedni jak i drudzy najwidoczniej rozpierzchli się po okolicy.
Woń spalenizny wzmagała się w miarę zbliżania do złupionych zabudowań, jednak deszcz kapał o liście drzew z coraz mniej widocznym entuzjazmem. Chmury uroniły jeszcze kilka łez, po czym całkowicie zaprzestały gromić was potokami wody. Wszystko w lesie skrzyło się zaś od rozsianych dookoła kropel, które skapywały wam co i rusz na głowy. Niebo na wschodzie wyraźnie pojaśniały, ukazując płonącą tarczę słońca w całej krasie.
Dzięki temu dane wam było ujrzeć w pełnej krasie zniszczone miasto… Osada była jednym wielkim pogorzeliskiem, wręcz pustynią popiołu, spośród którego wyrastały sczerniałe szkielety obelkowań, spękane cegły i resztki zniszczonego inwentarza. Ruiny domów tworzyły na wespół z zachowanymi ulicami istny labirynt, pośród którego wiatr targał chmurami pyłu i kurzu. Iście upiorny widok dopełniały rozpanoszone dookoła ciała, będące w mniejszym lub większym stadium zwęglenia. Ogromne ilości truchła sterczały rozwieszone na drzewach, przygniecione pokruszonym gruzem, bądź po prostu leżały w wielkich, jeżących się od włóczni i strzał stertach. Nawet najwytrwalszym z was zakręciło się w głowach od tego widoku…
Być może właśnie ta chwila oszołomienia pozwoliła napastnikom zajść was od tyłu… Chrzęst mieczy wyciąganych z pochew gwałtownie wyrwał was z zamyślenia.
Kaethia obróciła gwałtownie głowę i niemal natychmiast dostała czymś tępym w głowę – pewniakiem drzewcem włóczni, bądź piki. Dziewczyna straciła równowagę i padła na ziemię, wzbijając dookoła chmurę gryzącego w oczy popiołu. Callean i Hestia chwilowo oślepieni błyskawicznie podostawali w czerepy w podobny sposób. Jedynie Sauda okazała się wystarczająco przytomna, by cofnąć się do tyłu. Widząc śmigające w jej stronę drzewce posuwała się do tyłu krok za krokiem… Aż wreszcie natrafiła na zrujnowaną ścianę kamienicy. Nim łowczyni zdążyła zorientować się w sytuacji, ciężka, okuta żelazem rękawica rąbnęła ją w czoło. Tym oto sposobem cała drużyna znalazła się z kolekcją guzów i siniaków na pokrytej grubą warstwą popiołu ziemi…
Chmura pyłu opadła powoli, odsłaniając waszych przeciwników – grupa ludzi okutych w ciężkie, płytowe pancerze, napierśniki i kolczugi, zlewała się przed waszymi oczyma w jedną, wielką ścianę poruszającej się stali. Oponentów z trudem dało się policzyć, a był ich ponad tuzin. Wszyscy zaś dzierżyli wyjątkowo ostre i nieprzyjemnie wyglądające sztuki oręża, których ostrza wymierzone były w ciała czwórki towarzyszy…
-Imć towarzyszu von Kmieck – zaburczał jeden z nich, dzierżący w ręku zakrzywioną mizerykordię. Rycerz miał na tarczy wymalowanego dzika na zielonym polu, pod którego stopami znajdowały się dwie skrzyżowane buławy. Jego głos przechodząc przez żelazną przyłbicę przywodził człowieka mówiącego przez metalową rurę. – Dyć to zwycięstwo zostało nam zesłane!
-Prawdę imć gadzasz – rzekł z silnym południowym akcentem stojący z tyłu pachołek. Najwyraźniej złamał jakieś konwenanse, gdyż dostał w łeb od czterech panoczków naraz.
-Jeno co pod naszymi stopami w pyle legło? – Spytał inni, noszący niemalże na każdym elemencie zbroi herb przedstawiający lecącą czaplę na tle ośnieżonych gór.
-Dyć to Urgale są – skomentował inny pachołek, skryty gdzieś za parskającymi, oladrowanymi od kopy do łbów końmi. Głośny trzask i stukot ciała walącego się na ziemię zaznaczył, iż on także poniósł karę za wysławianie się w nieodpowiednich momentach.
-Dyć to Urgale są – rzekł rycerz wyróżniający się herbem przedstawiającym pięć białych gwiazd na niebieskim tle.
Żelazna ściana z chrzęstem odwróciła w waszą stronę szereg przyłbic.
-Jeno rogów nie mają – skomentowała trzeźwo „czapla”.
-A to, to co, o – obruszył się „dzik” uderzając kopią o odstające uszy Calleana.
-Dyć za krótkie to rogi – skrytykował go rycerz werbujący się zielono-niebieską kratownicą.
-Imć Urgala kiedyś widziałeś – skrzywił się wyprowadzony z równowagi „dzik”. Poruszając się gwałtownie pacną przez przypadek elfa w głowę. Nie wyglądało na to, by szykował się do przeprosin…
-Imć skoro te… Te… - zająknęła się „czapla”. Rycerz pokosił oczy na leżących towarzyszy. – Te… Te cztery Urgale są tylko cztery, dyć miarą żadną być to nie może, by najeźdźcami byli oni!
-Jak to nie?! – Zdziwili się chóralnie rycerze.
-Dyć… Dyć za mało ku spaleniu miasta ta gromada liczy!
-Może jeno ich towarzysze sami się spalili? – Zastanawiała się głośno „szachownica”.
Rycerze machnęli opancerzonymi rękoma do wtóru zgrzytu metalu, po czym pogrążyli się w długiej i całkowicie bezsensownej dyskusji na temat natury urgali. Wszyscy na potęgę używali archaicznych słówek pokroju „dyć”, albo „imć” co wyjątkowo przeszkadzało w rozumieniu kontekstu całych wypowiedzi. Co jakiś czas jakiś nieupoważniony do podnoszenia głosu pachołek odzywał się i dostawał po łbie. Raz po łbie dostał też rumak – pancerna rękawica w kontakcie z żelaznymi ladrami zadźwięczała głucho w powietrzu.

Sirith:

Koń dyszał i rzęził, wyciskając z siebie resztki sił. „Sroce” serce podskakiwało do gardła za każdym razem, gdy słyszała krzyki w chrapliwym języku urgali, którymi ochoczo raczyli ją galopujący łupieżcy. Owe odgłosy za każdym razem zdawały się być coraz bliżej i bliżej niej samej…
Sirith zboczyła z traktu wpadając w gęste wrzosy. Chłopak pojechał dalej, a za nim ruszyła większość jeźdźców. Na ogonie złodziejki dalej jednak siedziało co najmniej ośmiu rogaczy. Wszyscy z nich wyli w bardzo, ale to bardzo deprymujący sposób…
Rumak rozchlapywał świeże błoto brudząc sobie pęciny i przy okazji buty swojej jeźdźczyni. Cwałował co sił, aż wreszcie postąpił na mokrym, pełnym drobnych kamieni piasku okalającym dookoła lazurowe jeziorko. Sirith pośpiesznie zlustrowała otoczenie – wszędzie dookoła znajdowały się mniej lub bardziej solidne głazy, wszystkie wypukłe i lekko tylko spękane. Mniej więcej przez połowę jeziora biegła spora grobla, która kończyła się równie gwałtownie jak zaczynała, w miejscu zapewne dość głębokim i co za tym idzie zgoła nieprzyjemnym. Całe jezioro wręcz tonęło w rozłożystych liliach, których jasne kwiaty i szerokie, rozłożyste liście zakrywały większość jego powierzchni.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:22, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Ugh... - stęknęła zaciskając gwałtownie powieki.
Nawet nie starała się podnieść głowy, ani dać jakiegokolwiek znaku na to, że kontaktuje ze światem. Wiedziała, że to się może skończyć dodatkowym kopniakiem, a tego było jej akurat w tym momencie najmniej potrzeba.
Słysząc dyskusję toczącą sie nad jej głową nie była pewna czy ma do czynienia z jakimiś wyjatkowymi kretynami, czy przypadkiem nikt nie rzucił na nich jakiegoś uroku.
Przyrównać mnie do urgala?! Co za... Czy ja wygladam jak urgal?! W niczym nie jestem podobna do urgala! Mam ładne oczy, gładką cerę, zgrabną figurę i idealne wręcz proporcje! Przecież pamiętam wciąż jak okoliczni pachołkowie w dzieciństwie chcieli mnie zaciągnąć do stodoły! To chyba o czymś świadczy?!
Przypomniała sobie jednak zaraz, że jej aktualny wygląd nie przedstawia się zachęcająco. Prztłuszczone, teraz mokre włosy, twarz ochlapana zakrzepłą krwią, znoszone ubranie... A teraz była cała oblepiona grubą warstwą popiołu!
Niech to szlag... Musieli się napatoczyć, nie było innego wyjścia?! Nie mogli sobie pójść gonić na złamanie karku za tymi urgalami albo pozabawiać się w najbliższym mieście z dziewkami?! No tak, to pewnie był cel ich 'podróży'. Co za paradoks.
Jej obserwacje nie nastrajały zbyt optymistycznie. Jeżeli dalej będą się tak kłócić to po pierwsze: urgale mogły wrócić, po drugie: może im się odwidzieć a wtedy zobaczą, że mimo wszytko, mają pod nosem trzy całkiem... dorodne panny.
Niech to szlag. O siebie się nie martwię, chociaż nie bardzo mi się uśmiecha zostać 'materacem' dla spragnionych uciech żołdaków - kretynów. Jednak Hestia... Z nią może być gorzej. Trzeba coś wymyśleć. Nie jest bezpiecznie wykonywać jakikolwiek ruch. Przydałaby się... No właśnie! Iluzja!
Wytężyła swój umysł do granic możliwości starając połączyć się z Kaethią.
- Kaethio, Kaethio! Słyszysz mnie?
Błagam... bądź przytomna.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 21:02, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Chmura popiołu oślepiła ją na moment, ale ku jej uldze, nie podrażniła jej gardła. Potylica pulsowała tępym bólem. Jakżeby mogło być inaczej.
Słysząc dywagacje miłośników archaizmów zebrało jej się na zrezygnowane jęknięcie. Jednak musiała się powstrzymać przed wyrazem dezaprobaty odnośnie spotykającego ich losu, widząc jak jakiś wyrostek, a chwilę później Callean zarabiają nieliche ciosy od napastników.
Popiół gryzł w oczy i usiłował dostać się do płuc. Wtuliła usta i nos w rękaw, starając się oddychać płytko i spokojnie.
Nie wiedzieć czemu, przypomniała jej się stara legenda o kimś, kto rzekomo zmieniał i wpływał na los ludzi. Mistrz, bo takie kolokwialne ten skryba ludzkich dziejów miał nosić miano, zapisywał każde zawirowanie, każdą gwałtowną zmianę w życiu. W praktyce miało to wyglądać tak, jakby dopisywał coś od siebie w księdze, w której zapisywane było życie każdego człowieka.
I tak, to dzięki Mistrzowi miały ni z tego, ni z owego na spokojnej polanie pojawiać się niedźwiedzie, wrogowie mieli wpadać na trop ściganych przez siebie nieszczęśników, lub owi nieszczęśnicy musieli w najmniej odpowiednim momencie natrafiać na bandę skretyniałych rycerzy... Nigdy w to nie wierzyła, z resztą jak i w bogów, wzywanych jedynie z przyzwyczajenia nabytego wśród ludzi, ale...
Ale teraz pomyślała, że jeśli ktoś taki miałby istnieć...
Jeśli taki wielce zabawny Mistrz miałby istnieć i maczać palce w naszej przyszłości, oby dopadła go chiragra... W najpaskudniejszej postaci... - pomyślała wściekła.
Definiowanie groźnych życzeń przerwała jej Sauda.
- Owszem, słyszę. Niestety jestem jak najbardziej przytomna...
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Wto 21:54, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Straciła przytomność tylko na chwilę. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Z trudem powstrzymała jęknięcie. Ból otępiał jej umysł, nie pozwalając skupić się na zaistniałej sytuacji. Potrafiła jedynie myśleć o obolałych kończynach i imponujących siniakach na całym ciele.
Powoli zdając sobie sprawę z tego, w co znowu się wplątali, dowiodła, że jakiekolwiek przeczucie posiada. Oczywiście, wszystko zawodziło, kiedy było się w zdecydowanej mniejszości.
Ach, szlag by to wszystko trafił, kiedy pech nie chce się od nas odczepić.
Otworzyła oczy. Zerknęła na leżącą nieopodal Kaethię i posłała jej spojrzenie dobitnie wyrażające trzy krótkie słowa: a nie mówiłam?. Chyba nie zauważyła. Może to i lepiej?
Co prawda nie natknęli się na stado urgali - paradoksalnie, zostali zidentyfikowani jako te ohydne stworzenia, pobici i znieważeni - jednakże wyszło niemalże na to samo. Pojawiły się kolejne kłopoty, kolejne problemy i przeszkody.
Idioci, pomyślała nadaremnie wyłapując każde słowo z toczącej się rozmowy, kompletni idioci. Sami powinni siebie porównać do urgali! Mózgi im się pokurczyły! Prymitywy! Nieuki! Ciemnoty!
Otoczyła swój umysł wielką barierą i zaczęła grać. Zamknęła oczy, udając, że zemdlała.
Na moją pomoc niech już nie liczą.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:15, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Odwrócił się i dostał w łeb - ja to mam przeżycia. - Pomyślał z wściekłością. - Tylko do jasnej cholery dlaczego zawsze kończę leżąc na ziemi.
Unoszący się popiół drażnił i powodował łzawienie i tak już zmęczonych oczu. Callean leżał nieruchomo nie dając znaków życia. Jedynie spokojnie i miarowo unosząca się pierś świadczyła o tym, że w ogóle oddycha. Chciał spokojnie przemyśleć sytuację, ale ostry ból głowy utrudniał myślenie.
...otoczony przez bandę imbecyli. Urgal! To śmieszne. Większość uważa moją rasę za doskonalszą od ludzi. Silniejszą, PIĘKNIEJSZĄ! A te przygłupy widzą we mnie urgala. Dotychczas miałem takie dobre mniemanie o ludziach, zwłaszcza o szlachcie. Może toczyli wewnętrzne wojny o władzę, czy majątek, ale to...!
Taak... Widać miałem szczęście.

Elf otworzył lekko oczy nie chcąc, aby ciemny pył jeszcze bardziej je podrażnił. Przebiegł wzrokiem po "pogromcach urgali".
Dużo! Stanowczo za dużo. W dodatku dobrze uzbrojeni. Z takimi to nawet rozmawiać nie można, bo i tak pewnie nic do nich nie dotrze. Dobra... co przemówi do zgrai idiotów bawiących się w rycerzy i posługujących się "nieprzeciętnym" słownictwem.
No to wpadliśmy. Z deszczu pod rynnę. A ściślej z deszczu pod miecze... i groty. Ja się do tego nie nadaje. Było zostać w tej karczmie. Tam przynajmniej było sucho i ciepło, a co najważniejsze nie było ich! Całej straży było zapewne mniej niż tych tutaj. - Posłał im spojrzenie pełne pogardy. - No trudno... musimy się z tego wyplątać.
- Jakieś pomysły?
Callean położył się na ziemi udając utratę przytomności.
Są tak głupi, że na pewno dadzą się nabrać. Gorzej tylko jak nie odróżnią nieprzytomnego od nieżywego.- Mimo wszystko ta myśl wydała mu się dość zabawna.
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:18, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Psie syny przeklęte! Zabawę sobie znaleźli! Ścigać niewinne i bezbronne dziewczę! Do czego to na tym świecie doszło! Jakby za tym jak-mu-tam pobiec nie mogli! Ale, bądź co bądź, ośmiu to zdecydowanie lepiej niż pięćdziesięciu.
Splunęła na szczęście przez prawe ramię i skierowała konia w kierunku grobli, mając nadzieję, że zwierzak, w razie czego, potrafi pływać. I nie zdechnie w najbliższym czasie.
Stare przysłowie głosi: "prędzej zmusisz elfa do wytarzania się w błocie, niż urgala do kąpieli. Cóż, teraz mam okazję przekonać się o prawdziwości owych mądrości.
Rumak biegł szybko po brzegu rozchlapując przy tym wodę na wszystkie strony. Ona zaś wyciągnęła łuk i strzały i poczęła niezdarnie celować w napastników. Wypuściła kilkanaście, mając nadzieję, że przynajmniej jedna trafi w cel. Prędzej sobie oczy wydłubię, niż kogoś tym zabiję, ale zawsze warto próbować. W razie czego mam jeszcze dwa sztylety, miecz i nożyk. Czterech już jest martwych. Pozostaje jeszcze z czterech. Jednego nadzieję na łuk, drugiego uduszę medalionem z czachą, trzeciemu przegryzę gardło, a czwarty ucieknie ze strachu. Do cholery jasnej! Ty przeklęty Anosie! Jeżeli kiedykolwiek ciebie spotkam, to przysięgam, że powyrzynam ci wszystkie krowy, świnie i kury, i zrobię polewkę z twojego durnowatego, szlachetnego łba! Mam nadzieję, że to słyszysz!
Pochyliła się jeszcze bardziej, prawie kładąc się w siodle. Koń pachnął mokrą sierścią, strachem, bólem i krwią. Zrobiło się jej żal zwierzaka. Jeśli nie zjedzą go urgale, to zginie zajeżdżony na śmierć.
Byłeś dobrym konikiem. Naprawdę. Nie będę ci wypominać, że kradłeś mi chleb. I, że przez ciebie gonią nas teraz te rozwścieczone potwory. Nie narzekam, że jesteś straszliwym tchórzem. To wszystko marność w obliczu śmierci. Może niewiele to będzie dla ciebie znaczyło, ale chcę nazwać cię na cześć mojej jedynej miłości i jedynego sensu życia. Od dziś z dumą noś nowe miano. Oto byłeś koniem, a teraz stajesz się Bimbrem. Przynajmniej przez jakieś dziesięć najbliższych minut. Tak więc wiedź mnie, o wspaniały Bimbrze, ku ucieczce. Zwycięstwo albo... W każdym razie zwycięstwo.
Gdyby posiadała sumienie zapewne pogryzłoby ją na samą myśl o zrobieniu czegoś takiego. Niestety nie stać jej było na nie, więc galop do końca grobli, a potem skok do wody, był najlepszym planem w tym wypadku.
Jeśli oczywiście nie pojawi się jakaś zakuta pała i nie wytłucze tych urgali. Szlachetni głupcy zwykle nie pojawiają się gdy zajdzie potrzeba. I nigdy, ale to nigdy nie mają przy sobie piersiówki z czymś mocniejszym. Barzul! Życie bym oddała za łyka wódki! Teraz przynajmniej będę miała Bimber cały czas przy sobie. Jeśli oczywiście umie pływać.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:07, 24 Mar 2007 Powrót do góry

Westchnęła z ulgą. Niestety nie było to najmądrzejsze, bo chmura popiołu uniosła się i jeszcze bardziej wcisnęła w płuca. Kaszlnęła parę razy cicho starając się nie zwrócić uwagi zbrojnych. Przeklęła w myślach swoją głupotę, ale na pewne odruchy ciężko coś poradzić.
- To świetnie. Posłuchaj. Powinniśmy wykorzystać tą nagłą 'niezgodę' i odciągnąć ich uwagę. Ja niestety nie posługuję się magią, a w każdym razie taką, aby się w tej chwili na coś przydała. Tatuaż wiatru przestał działać jakiś czas temu, dodatkowo jestem wyczerpana i nie miałabym nawet siły by ich jakoś odciągnąć. zresztą któryś z nich mógłby trafić mnie strzałą, a nie bardzo mi się uśmiecha coś takiego... Ale do czego zmierzam. Kaethio, wykorzystaj iluzję. Spraw, aby zewsząd dobiegł ich głos nadciągających urgali. Wtedy w ramach zemsty rzucą się za odgłosem. Wtedy powinno udać nam się uciec. A przynajmniej skryć za którąś z ruin i wymyślić jakiś plan.
Mam tylko nadzieję, że to wypali. Mam nawet mały plan, gdyby tylko udało nam się wyrwać z tego kółka wzajemnej adoracji.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Sob 16:29, 24 Mar 2007 Powrót do góry

- Iluzja odgłosów urgali? Owszem, ci idioci mogą uciec. Ale bardziej prawdopodobne, że w takim wypadku nas dobiją, albo wezmą jako zakładników... W ich mniemaniu te bestie pewnie mogą i będą chciały coś negocjować. - Pauza.
- Nie ma mowy. Nawet jeśli by się nam udało stąd uciec, to co potem? Oni i tak by nas szukali. Nie zdążymy uciec. Róg czy krzyk urgali może ich odciągnąć, ale równie dobrze może zagwarantować nam nieprzyjemny finał tej przygody. A nawet ściągnąć tu prawdziwe urgale. Nie mamy żadnej gwarancji powodzenia, zbyt wiele może się zwyczajnie nie udać.
- Ktoś ma jeszcze jakieś pomysły? - zapytała ponuro.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:35, 24 Mar 2007 Powrót do góry

- Być może, ale zawsze da nam jakąś szansę na przetrwanie. Poza tym, naprawdę myślisz, że będą mieli ochotę się zajmować 'nami'? Przecież nie będą się przejmować naszą czwórką... W każdym razie jeżeli nie iluzja to co innego? Nie ma właściwie innej opcji. Chyba, że potrafisz sprowadzić iluzję obrazu, ale wątpię. Nie widzę innego wyjścia jak ucieknięcia się do tej starej jak świat sztuczki. Jak nie odgłosy urgali to może czegoś innego?
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Sob 17:37, 24 Mar 2007 Powrót do góry

- Nie. To zbyt ryzykowne. Cokolwiek by miało odwrócić ich uwagę, zadźgają nas tym żelastwem, by nie pozostawiać urgali za swoimi plecami - powiedziała, kładąc szczególny naciski na 'urgali'.
- Możemy spróbować zaskoczyć ich... Zbić z tropu... Werbalnie. Zarzucić atak na bezbronnych podróżnych, i jakby tego było mało, to atak na damy. Wytknąć, że urgale nie władają ludzką mową. Do tego wasza trójka jest szlachetnego pochodzenia, ale z tym lepiej uważać. Wcale nie muszą honorować elfich szlachciców, a i samo ujawnienie może być nie do końca bezpieczne. W każdym razie na ucieczkę nie widzę szans. Sauda, Callean - więc...?
Zgrzytnęła zębami, wyczuwając barierę otaczającą Hestię.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:11, 24 Mar 2007 Powrót do góry

- Nic innego nam nie pozostaje. A coś musimy zrobić. - Pył opadł, więc odetchnął głęboko. - Poza tym pochodzenie nie dzieli się na ludzkie i ... nie-ludzkie, więc jeśli te herby - rzucił okiem na tarcze, które trzymali 'łowcy urgali' - rzeczywiście należą do nich to musieli słyszeć o rodach do których należymy. - Przerwał na chwilę. - Przynajmniej mam taką nadzieję.
Callean wstał powoli. Spojrzał na zbrojnych dając do zrozumienia, że nie ma złych zamiarów i nie zamierza wykonywać 'gwałtownych ruchów' rzucając się w bezsensowną walkę.
Taa... teraz będziemy prowadzić niezwykle złożoną i pouczającą konwersację z bandą idiotów dumnych ze swoich osiągnięć. Mają być, z czego dumni. - Prychnął cicho. - W końcu wzięli urgali do niewoli.
- Dobra możemy zaczynać tę... debatę.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:30, 24 Mar 2007 Powrót do góry

Prychnęła ze złością.
Cokolwiek nie zaproponuję, zawsze jest źle. Niezmiernie pocieszające... jak widać nadaję się do niczego innego jak tylko do rąbania mieczem. Może jeszcze jako ewentualna uciecha na samotne noce. Zresztą ci idioci z pewnością nie słyszeli o rodzie von Charna. Popadliśmy w ruinę parę lat temu, teraz już niewielu o nim wie. No cóż, w tej komedii mogę zagrać, ale jak tylko znajdziemy jakiś nocleg... Nie zamierzam robić nic innego jak jedynie wykąpać się i zlać się w trupa. Od czasu do czasu chyba mogę, co?! To jeszcze nie nałóg.
Wstała powoli stając za plecami Calleana. On i tak wyglądał lepiej od niej, więc pozostawiła tutaj jemu pole do popisu. Ewentualnie zawsze może coś dodać, albo pociągnąć nosem na oznakę swojej niedoli. Może jeszcze jakiś tkliwy chłopaczek się znajdzie...
Przesunęła wzrokiem po zgromadzonych szukając potencjalnej 'ofiary'.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Sob 19:27, 24 Mar 2007 Powrót do góry

Kaethia widząc co robi Callean, a zaraz potem Sauda, również się uniosła. Wspierając się na łokciach, zastanawiała się chwilę, czy wstać i wyprostować się, czy zacząć perorować z tego poziomu.
Zadecydowała, że wstanie.
Lepiej widzieć dokładnie, z kim ma się do czynienia. A i im nie zaszkodzi dokładniej przyjrzeć się zdobycznej 'urgalce'. - Prychnęła z irytacją jak jej poprzednicy.
Może i są głupi. Ale to rycerze. Powinni być honorowi choć trochę. Ha, dobrze powiedziane. 'Powinni'.
Stając pewnie na nogach, powoli odgarnęła włosy i uniosła głowę. Nie chciała wyglądać na tak dumną, aż zarozumiałą, ale garbić się i patrzyć z przestrachem na tych idiotów również nie zamierzała. Z resztą nie sądziła, by jej to pomogło bardziej, niż pewna postawa.
- Znam wiele sposobów by zhańbić i poniżyć kobietę. - Zaczęła cicho, acz dobitnie. I powoli, żeby zrozumieli.
- Jednak pierwszy raz spotykam się z traktowaniem mnie jak bezrozumnego potwora. - Przesadzała, nawet urgal ma jakiś rozum, ale do prostego ludu przemawiają proste słowa, a Wszelkie wyolbrzymienia brzydoty i ohydy urgali były im teraz tylko na rękę.
- Wzięliście nas za potężne bestie, nie rozumiejące i nie władające ludzką mową. Mało tego. Zaatakowaliście damy i naszego towarzysza bez upewnienia się kim jesteśmy i czego szukamy. Zwykli, znużeni podróżą wędrowcy nie spodziewaliby się nigdy takiego traktowania. A jednak. - Zawiesiła głos i przyjrzała się im, mrużąc oczy.
Oby byli bardzo honorowi, albo bardzo, bardzo głupi. A najlepiej jedno i drugie.
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Sob 21:06, 24 Mar 2007 Powrót do góry

Widząc podnoszących się towarzyszy, zdecydowała, że nie będzie leżeć na ziemi, w milczeniu przeżywając najgorsze chwile w swoim życiu.
Och, jaka byłam głupia, że wyjechałam z Ellesmery!
Wstała powoli, starając się włożyć w to tyle gracji i wdzięku, żeby nie zostać wziętą za urgalską kobietę. Jeszcze tylko takiego obrotu sytuacji by brakowało do dopełnienie się tragicznego i jakże okropnego losu czwórki zwykłych podróżników.
No, może nie aż tak zwykłych.
Spojrzała na Kaethię. Nie opuszczając ani na chwilę barier broniących jej umysłu, prychnęła cicho i z pogardą dla ciemnot, które raczyły ich zaatakować.
To idioci, a oni usiłują z nimi rozmawiać. Myślałam, że to ja zawsze się porywam z motyką na słońce.
Zobaczmy, co też wymyślili, półprzytomni, leżąc na ziemi.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)