Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [SESJA] Ostatni marsz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:44, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Jej wzrok w jednej chwili stał się zimny niczym lód. Przeniosła go kolejno z Kaethii na Calleana i na Hestię. Zacisnęła wargi, ścisnęła mocniej uzdę tak, że aż zbielały jej kostki. Pochyliła lekko głowę, co sprawiło, że włosy opadły jej na oczy.
Po chwili jednak bez słowa wskoczyła na konia i ułożyła się wygodniej w siodle. Nic nie bolało, no... może trochę, ale nie aż tak, że nie dało się tego wytrzymać.
Odwróciła od nich wzrok i spojrzała na horyzont. Krwista łuna rozlewała się po niebie oświetlając ciężkie, burzowe chmury. Krople deszczu skapywały jej z nosa, ubranie było już całe przemoczone. Ręce zaciskające się na lejcach momentalnie stały się sine od zimna. Dodatkowo wiał lekki wiatr i sprawiał, że siłą rzeczy musiała drżeć.
Przełknęła ślinę, po czym odjechała parę metrów w bok, po czym wróciła ostatecznie sprawdzając czy nic jej nie dolega. Znając życie i tak wszystko się ujawni podczas dłuższej jazdy, ale jak na razie było w porządku.
Poklepała zwierzaka po okazałej szyi. Koń zadrżał pod jej dotykiem. Nic dziwnego. Najwyraźniej wyczuł, że nie ma w tym geście nic szczerego a jedynie zimne wyrachowanie wynikające z konieczności.
Nie próbowała się włączyć w telepatyczną rozmowę towarzyszy, chociaż wiedziała, że ze sobą rozmawiają. Nie chciała w ogóle do nikogo się odzywać. Po prostu siedziała w siodle i czekała aż ktoś usiądzie za nią, by mogli w końcu jechać. Było jej obojętne czy to będzie Hestia czy Kaethia.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Nie 14:20, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Dlaczego jej chłód nie może zaowocować chłodną oceną sytuacji? - pomyślała zrezygnowana uzdrowicielka. Podeszła do Łowczyni.
Nie łowczyni, nie jesteś łowczynią, jesteś mi druhem, głupia. Nie pozwolę, żebyś żałowała tak pochopnych decyzji.
Podeszła do konia i cicho zaintonowała starą elfią kołysankę. Pamiętała, jak matka ją śpiewała wieczorami gdy ona i Feanor byli mali i po zaginięciu ojca, by uspokoić skołatane nerwy.
Kilka wersów w Pradawnej Mowie, Kaethia miała nadzieję, że magia Starych Słów silnie podziała na Saudę. Utrzymując łagodność w głosie, zaczęła zadawać jej pytania...
- Chcesz, by go zaszczuli? Chcesz Ich poprowadzić do jego kryjówki, tak lekce sobie ważysz jego wolność i życie? Jeśli pokona jednych, przyjdą następni i albo wreszcie go pojmą, albo będzie musiał uciekać. Tam, gdzie go już nie znajdziesz, będzie musiał się kryć w najgłębszym cieniu Alagaesii. Przecież wiesz, że gdy tylko odejdziemy, on stanie się Ich celem - tylko dlatego, że przez niego dotrą do ciebie. - Spojrzała na Saudę, szukała jej wzroku.
- Teraz wyprawie do niego przede wszystkim będzie brakowało pełnej dyskrecji, chcesz ryzykować? Najlepszą drogą, do pokonania wroga, jest poznanie go. Gdy będziemy wiedzieli z kim mamy do czynienia i gdy odzyskamy siły, nic nie będzie stało na przeszkodzie, abyśmy się udali na północny-wschód.
- Chcesz go narażać? - Powtórzyła cicho. - Tak bardzo go nienawidzisz? - Szept zawisł pośród ciężkich, deszczowych kropel.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:53, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Melodia piosenki delikatnie wśliznęła się do jej uszu. Dźwięk uderzył w młoteczek, dalej kowadełko, następnie przeszedł na strzemiączko... aby w końcu, po długiej wędrówce przez ucho wewnętrzne, dotrzeć do mózgu. Mięśnie momentalnie się rozluźniły, mózg już nie wysyłał gwałtownych impulsów do nerwów.
Pomiętoliła jeszcze przez chwilę lejce w zsiniałych dłoniach. Unikała wzroku Kaethii. Toczyły w niej walkę dwie strony. Uczucie i rozsądek. Wiedziała, że uzdrowicielka ma rację... Po raz kolejny zresztą. Jednak tęsknota miejscami nie pozwalała jej myśleć racjonalnie, dodatkowo jeszcze napędzana możliwością odwiedzin. Przecież byli tak blisko... To zaledwie dwie godziny drogi stąd. Jednak... Co jeśli faktycznie chcąc schwytać ją, dopadną też jego? Ta właśnie myśl nie dawała jej spokoju.
Chociaż z drugiej strony nie rozstali się w zbyt pogodnej atmosferze, aczkolwiek nie odeszli od siebie żywiąc jakąś urazę. Jednak mawiają, że stara miłość nie rdzewieje, a chciała bardzo powiedzieć coś na co wcześniej brakowało jej odwagi.
Teraz dopiero zauważyła jak bardzo pochopnie oceniła sytuację i wyciągnęła błedne wnioski. Ona - zawsze przyklaskująca rozumowi, dała się omamić emocjom.
- Ruszajmy w takim razie - mruknęła zrezygnowana.
Gdzieś nad nimi rozbrzmiał głuchy grom.
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Nie 14:57, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Zebrała z ziemi wszystkie komponenty i niedbale wrzuciła do sakiewki.
- Wszystko mi jedno, gdzie się udamy - odparła. - Żebyśmy tylko żyli i nie narazili kolejnych niewinnych ludzi na pewną śmierć. - Beznamiętnym wzrokiem omiotła twarze towarzyszy. - Nie mam zamiaru mieć kolejnych zabitych na sumieniu, uwierzcie mi.
Zrobiła krok w stronę koni.
- Callean, powiedzże mi wreszcie, co było na kawałku tego lichego pergaminu - odparła starając się nadać swojemu głosowi obojętny ton. - Nienawidzę, jak rozmawiacie w myślach pomijając moją osobę. - Spojrzała na Calleana. - Jesteśmy kompanią, trzymamy się razem i nie ukrywamy przed sobą nic, co potencjalnie jest ważne dla każdego z nas.
Podniosła głowę i poczuła, jak krople błogosławionego deszczu spadają na jej brudną i zakrwawioną twarz.
Rozterki, co? Żaden z was nie wie, gdzie się udać, żeby ofiar było jak najmniej i żebyśmy przeżyli, prawda? Tysiące pytań w waszych głowach i ani jednej dobrej odpowiedzi.
Wszędzie jesteśmy w niebezpieczeństwie, pora to zrozumieć. Czasy są trudne i mroczne. To nie ten sam świat, w jakim przyszło żyć przed powstaniem Zaprzysiężonych.

- Ostrzegam tylko, że pogoda pogarsza się z minuty na minutę, a przez nasze opóźnienie nasz domniemany wróg tylko zyskuje.
Spojrzała na Saudę.
- Och, dobrze, jedźmy już.
Westchnęła cicho. Kolejna podróż i wyścig z nieznanym. Świetnie. Usiadła na koniu razem z Saudą. Spojrzała na Kaethię i wskazała na Calleana.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Nie 15:07, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Callean, Sauda, Kaethia, Hestia:

Pytanie Kaethii zawisło ciężko w powietrzu. W międzyczasie kolejny grom strzelił z nieba, wywołując panikę wśród koni. Z wielkim trudem udało wam się opanować wierzchowce, lecz logicznym było, że prawdziwa burza dopiero miała nadejść.
Wiatr wzmagał się z minuty na minutę targając na lewo i prawo wzburzonymi włosami, kąsając twarze targanymi dookoła ziarenkami piasku i kawałkami zeschłej trawy. Pojedyncze krople snuły się dookoła wpadając za kołnierze i ściekając po nagiej skórze, po chwili zmieniając się w ciągły, silny deszcz. Wasze ubrania szybko mokły, zimnem i ciężarem zaczynając przypominać kolczugi.
Na zachodzie znajdował się las – wszędzie indziej ziało pustkowie. Perspektywy nie rysowały się zbyt pozytywnie…

Callean - jesteś trochę poobijany i podrapany, ale ogólnie czujesz się względnie sprawnie. Niecałe trzy czwarte normalnego stanu energii krąży w twoim ciele.

Sirith:

Kilku urgali cwałując na tęgich, wysokich wierzchowcach wyleciało zza drzew młócąc powietrze toporami, koncerzami, morgensternami i innymi ostrymi narzędziami, zapowiadając w ten sposób przyszłość upstrzoną czarnymi barwami.
Rumak jednak kiełbasą jeszcze się nie czuł i pędził z taką prędkością, że potężne wierzchowce rogaczy zostały daleko w tyle. Do czasu…
Cztery ryki rogów i piętnaście boleśnie wżynających się w plecy korzeni dalej Sirith zobaczyła jak urgalska kawaleria rozstępuje się na boki, robiąc miejsce dla posiadacze wysokiego, rączego ogiera. Umalowany niczym kukła Urgal wyjechał zza czoła pędzących jeźdźców wymachując zakrzywioną szablą.
Pomalowany wojownik wrzeszcząc niemiłosiernie i pobrzękując mnogimi kolczykami wbitymi w strategiczne punkty ciała parł do przodu. Zawadzając o kolejne gałęzie zwolnił jednak, po czym odwrócił głowę do tyłu.
-Orhri! Orhri! – Wrzeszczał do swoich galopujących gdzieś z tyłu towarzyszy.
Zgodnie z jego komendą w górę wzleciało kilkanaście oszczepów, siekąc po drodze rozłożyste gałęzie buków. A potem orhri opadły po krzywej balistycznej wytracając resztki pędu i poszybowały wprost do rozdziawiającego ze zdumienia usta „pomalowańca”.
No cóż, szczęścia Sirith nie można było odmówić, a urgalom inteligencji już tak.
Uuuuuaaaaaa! O-o-o n-n-n-i-e-e-!!! – Zawodziła gdzieś w głębi umysłu złodziejki srebrna czaszka. – W-w-ó-ó-ó-d-z u-u-u-b-i-t-t-t-y-y-y! J-j-j-u-u-u-ż p-o-o-o-o n-n-n-a-s-s-s!
No cóż… Samo życie…
Krzyki urgali wzmogły się, ale tętent kopyt ich koni ucichł jak ścięty nożem.
Rumak Sirith jakby tego nie zauważył, cwałował dalej zaliczając coraz to większe korzenie i głębsze rowy. Po pięciu minutach brutalnego doświadczenia pleców złodziejki wyjechał na kamienistą – co „sroka” wyczuła dość precyzyjnie – drogę. Sirith obróciła z trudem głowę na bok, wpatrując się w kolumnę brudnych, wyczerpanych ludzi objuczonych wszelkim dobytkiem niczym muły. „Uchodźcy” – bo na takich wyglądali – wpatrywali się w targaną po drodze półelfkę z otwartymi gębami… Dwóch jadących na czele pochodu jeźdźców odzianych w ćwiekowane zbroje skórzane, z bronią przytroczoną do łęków siodeł odwróciło głowy w kierunku złodziejki przerywając szeptaną rozmowę. Jeden – młody chłopak dosiadający równie młodego, karego konia – naśladując resztę ludzi rozdziawił ze zdumienia gębę, drugi – dojrzały mężczyzna na rosłym, kasztanowym ogierze – nawet nie uniósł brwi.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:13, 11 Mar 2007 Powrót do góry

- Blöthr! - Powiedział z cicha do konia. - Już spokojnie. - Elf starał się uspokoić wierzgającego konia. Szybciej! Ta burza jest zbyt silna na choćby minutę zwłoki.
Mag skoncentrował się i ponownie zapuścił macki do umysłu przyjaciółek.
- Jeśli wszystko ustalone to jedźmy wreszcie! Hestio, o czym myślałaś, gdy mówiłem, co jest na kartce? - Przerwał na chwilę. Są tam nasze imiona i dokładny opis każdego z nas. Gdy będziemy w bezpiecznym i co najważniejsze suchym miejscu to chciałbym dokładnie przyjrzeć się wiadomości i wtedy będziesz mogła ją zobaczyć.
- Szybko! - Krzyczał Callean czekając na Kaethię.
Najwieksze i najstrasze drzewa wyginały się niczym młode pędy. Ulewa utrudniała widoczność. Tylko jasny błysk od czasu do czasu rozświetlił czarne niebo, a zaraz po nim dało się słyszeć potężny grzmot. Mag zastanawiał się czy burza jest naturalna, czy ktoś ją wywołał.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Nie 15:30, 11 Mar 2007 Powrót do góry

To się nazywa prawdziwa ulga... Oby nie z deszczu pod rynnę. - pomyślała Kaethia, krzywiąc się na dosłowność swoich myśli. Ryk wiatru wzmagał się, więc zrezygnowała z werbalnego porozumiewania się.
- Gdyby coś było nie tak, gdyby ból się wzmógł, macie natychmiast dać mi znać - zażądała, przemawiając do wszystkich. Wskoczyła na siodło za Calleanem.
- Ruszajmy.
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:35, 11 Mar 2007 Powrót do góry

Po czyjej ty stronie jesteś?! Co? Może dla odmiany nade mną ktoś się poużala?! Ogień to dla ciebie za mało! Pokroje, opluje i zbezczeszczę twoje zwłoki! Tfu, to znaczy, twoje marne, posrebrzane resztki! Buhahahaha!
Obdartusy, na których przypadkiem trafiła, patrzyły na nią, jak gdyby była kawałkiem soczystego steku. Albo ciepłą, gęstą polewką. Albo tortem śmietanowym, którego co prawda nigdy nie jadła, ale sama nazwa brzmiała smakowicie. Powoli robiła się głodna. I spragniona.
- Prze-e-e-epra-a-a-aszam pa-a-a-anów! Któ-ó-ó-órędy-y-y do-o-o Te-e-e-eirmu-u-u-u? - kultura, jak dotąd, jeszcze jej nie zaszkodziła, więc postanowiła udawać kulturalną i szanowaną obywatelkę, nie tracąc dumy nawet w tak kompromitującej sytuacji.
Jeszcze raz spróbowała odbić się od podłoża i stanąć na równe nogi.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Pon 17:18, 12 Mar 2007 Powrót do góry

Callean, Sauda, Kaethia, Hestia:

Dwa ciężkie, pociągowe konie nie dały się długo poganiać, pomimo faktu, iż dźwigały podwójną liczbę jeźdźców. Były również bez siodeł, co zmusiło was do niewygodnej jazdy na oklep.
Gromy miotały się w przestworzach coraz częściej, a deszcz wzmagał się z minuty na minutę. Wiatr – wcześniej łagodny – zmienił się teraz w mroźną, porywistą wichurę, przeszywając czwórkę towarzyszy przenikliwym chłodem.
Wierzchowce gnały co sił w kopytach niczym smagane biczami, jednak nie były wystarczająco szybkie, by wyprzedzić rozszerzającą się burzę.
Targane przez wiatr grudki ziemi, pył i kurz chłostały was silniej niż deszcz, zmuszając do mrużenia oczu. Mimo tego udało wam się dostrzec w oddali narastającą łunę. Nie było wątpliwości, iż gdzieś w głębi lasu szalała ognista pożoga. Po kilkudziesięciu minutach wyczerpującej – zarówno dla was jak i dla wierzchowców – jazdy, zobaczyliście jednak coś ciekawszego, a jednocześnie niepokojącego. Z bukowego lasu traktem sunął długi wąż obładowanych rozmaitymi dobrami ludzi, prowadzonych przez dwójkę konnych…

Sirith:

Starszy jeździec leniwym ruchem sięgnął w bok, gdy rozpędzony rumak przejeżdżał koło niego. Mężczyzna chwycił mocno wodze, zatrzymując gwałtownie wierzchowca.
-Yyyyyy – młodszy z prowadzących kolumnę przewodników dał popis swojej wysublimowanej elokwencji.
-Ładny koń młoda damo – rzekł starszy schylając się w siodle i pomagając wstać złodziejce. – Niestety trochę zajeżdżony – skomentował spoglądając wymownie na potężne otarcie u boku zwierzęcia.
-Przecież to koń… – zaczął któryś z uchodźców z tyłu.
-To koń przestępca – nie pozwolił mu skończyć jeździec. – Porwał tę oto tutaj dziewczynę lecz szczęśliwie nie udało mu się uciec za daleko – kontynuował mężczyzna bez cienia ironii w głosie. Uchodźcy i drugi jeździec wpatrywali się w niego wytrzeszczonymi oczyma. – W ramach rekompensaty za wyrządzone krzywdy przechodzi wieczyście na własność tej oto niewiasty.
-Ale jeżeli poprzedni właściciel… - nie dawał za wygraną ten sam osobnik, który wcześniej próbował odnieść się do świętego prawa własności.
-Poprzedni właściciel – po raz kolejny nie dane mu było skończyć – nie zgłasza sprzeciwu.
-Ale jego tu nie ma – bąknął uchodźca z urazą w głowie.
-Oczywiście. W takim wypadku należy pojechać z powrotem do miasta i poszukać go. Ze znalezieniem go nie będzie problemu, w końcu dookoła kręci się sporo urgali, które zapewne doskonale wiedzą gdzie spoczął. Jacyś chętni? – Jeździec odczekał chwilę pozwalając reszcie uzmysłowić się w sytuacji. – W takim wypadku koń przechodzi na własność tej oto niewiasty.
Młodszy z jeźdźców ocknął się ze zdumienia.
-Ależ Kri… - on także nie miał prawa skończyć wypowiedzi. Dla odmiany dostał po głowie trzonkiem włóczni. Mocno, aż trzasnęło… – Ależ Anosie… - poprawił się natychmiast młody - …skąd wiesz, że ta kobieta nie kolaboruje z plugawymi urgalami?!
Nazwany Anosem nie odpowiedział natychmiast. Całą swoją uwagę skupił na drewnianej, rzeźbionej fajce, w której po uprzednim nabiciu fajkowym zielem skrzesał ogień – iście mistrzowska sztuka podczas ulewy i zawieruchy, jaka panowała niepodzielnie dookoła. Chmurka aromatycznego dymu na chwilę zakryła twarz starszego jeźdźca.
-Oj mój ty drogi Andrusie – rzekł powoli kładąc nacisk na ostatnie słowo. Młodszy odbąknął coś niezrozumiale pod nosem na tą niewypowiedzianą uwagę. – Po co urgale mieliby posyłać do przodu tak mizernego zbrojnego? Łbów nam ta niewiasta swoim mieczykiem nie pościna, a jeśli najdzie ją ochota by zadąć w róg, zawrócić konia lub zacząć drzeć się bez wyraźniej przyczyny, to my jej go zetniemy. Bez urazy dla ciebie rzecz jasna – dodał mężczyzna ponownie zaciągając się dymem.
Srebrna czaszka nurkując w dekolcie złodziejki zaczęła drżeń niczym osika.
Nie wydawaj mnie! – Wrzeszczała w panice srebrna czaszka. Jakimś sposobem nikt z otaczających Sirith ludzi nie zareagował na jej krzyki. – Tylko nie tym dwóm! – Wył wręcz naszyjnik. – Dam ci wszystko! Nawet to durne jajo smoka!!!
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:12, 12 Mar 2007 Powrót do góry

Co to jest? Kim są ci ludzie? - Zastanawiał się elf. - Czyżby niewolnicy? Nie. Zbyt duża grupa, a tylko dwóch wojowników. Gdzie zmierzają w taką pogodę?
Callean skoncentrował się na kolumnie idących chcąc sprawdzić czy w grupie znajduje się jakiś potężniejszy umysł - umysł maga.
Ciemny nieboskłon ponownie przecięły rozświetlające mrok błyskawice. Chwilę później dało się słyszeć głośnie grzmoty. Konie prychnęły. Na szczęście ulewa i świst wiatru zagłuszyły dźwięki wydawane przez zwierzęta.
Nie powinni nas usłyszeć. Przynajmniej nie teraz dopóki czegoś nie ustalimy.
Callean zwolnił pozwalając jadącym odrobinę w tyle Saudzie i Hestii zrównać się z koniem, na którym jechał wraz z Kaethią.
Popatrzył na ich twarze i otwierając umysł podzielił się dotychczasowymi przemyśleniami. Kiedy skończył przekazywanie myśli odczekał chwilę po czym ponownie wysłał mentalne macki do ich umysłów:
- Co proponujecie? Ci dwaj konni wydają się jedynymi wojownikami. W każdym razie nie możemy cały czas jechać za nimi. - Przerwał na chwilę. - Coś zrobić musimy.
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:30, 12 Mar 2007 Powrót do góry

Mam jakieś dziwne wrażenie, że nikt nie zwraca uwagi na to co mówię... Koń nie zwraca, wisior nie zwraca, ludzie też nie... Może mówię w nieznanym języku nie zdając sobie z tego sprawy? A może to wszystko twoja wina, ty urgalski pomiocie!
Mając pod koszulą gadającą, i trzęsącą się w dodatku, czaszkę, nie czuła się zbyt... Hmmm... Komfortowo... Miała nadzieję, że ludzie nie zauważą rumieńca, który pojawił się w najmniej odpowiednim momencie..
Załatw jajo, to pogadamy! Gdyby nie ty zapewne siedziałabym już w cieplutkiej i przytulnej karczmie, zajadała mięso, piła wó... Zresztą, nieważne co bym piła, i przeliczałabym pieniądze! Te pieniądze pozostałe w worku, w lesie, do którego ty, zupełnym "przypadkiem" ściągnęłaś urgali! Masz szczęście, że ci tutaj wyglądają dość podejrzanie, inaczej już byś była ich własnością. Na razie zostaniesz u mnie. Jako karta przetargowa rzecz jasna. Pomyślmy, kto ofiarowywałby, za darmo, konia zmarłego towarzysza? Albo osoba chcąca mieć u mnie dług wdzięczności, albo ktoś o nieczystym sumieniu. Nie, żebym znała pojęcie, takie jak wdzięczność, ale...
- Dziękuje wielmożny panie, za tak cenny podarunek. Rumak to doprawdy wspaniały, odważny i dzielny, (Taaa, a z nieba spadnie dzisiaj deszcz ze złota) a jego właściciela, ku mej żałości, pochowałam w pobliskim lesie. (W każdym razie miałam taki zamiar. To znaczy zapewne miałabym...) - Nie ma to jak naginanie faktów. - Mniemam, że nie nie cierpiał zbyt długo. (Najwyżej parę godzin.) Urgalskie potwory, zadźgały go włóczniami, a mnie samą zaczęły ścigać, gdy chciałam spełnić dobry uczynek. (Prawie się wzruszyłam. Jestem na prawdę dobrym ćwierćelfem) Na szczęście zdołałam uciec, a te oto zwierzę pobiegło za mną, zaplątując moją nieszczęsną osobę w swoją uprząż. (To akurat prawda. Prawie prawda.)
Niewinnym wzrokiem rozejrzała się po jeźdźcach, szacując jakie może mieć szanse na ucieczkę.
- Otarcie? Ot, drobna ranka. Nie zdążyłam jeszcze jej opatrzeć. Miałam zamiar zrobić to w najbliższym czasie.
A później sprzedać szkapę na kiełbasy.

Barzul. Źle ze mną. Zaczynam gadać sama do siebie. Naprawdę robię się głodna...
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Pon 19:57, 12 Mar 2007 Powrót do góry

- Jeśli między nimi nie ma magów, moglibyśmy po prostu ich minąć. Ale wolałabym się nie zbliżać. Powietrze przecięła błyskawica, huknął grzmot. - Wierzę, że podzielicie moją opinię: im mniej ludzi nas zobaczy, tym lepiej. Jeżeli nas jeszcze nie widzieli, moglibyśmy zaszyć się na dłuższą chwilę pośród gęstwiny, lub w gorszym wypadku, minąć ich szerokim łukiem. Jeśli nas spostrzegli.
Zamyśliła się na chwilę, mrużąc oczy i odwracając twarz od wiatru, który i tak tańczył dookoła nich, smagając piaskowymi biczami odsłonięte twarze i dłonie. Wydawało jej się, że deszcz zelżał, ale to pewnie dlatego, że była przemoknięta do suchej nitki.
- Jest jeszcze jedno wyjście. Możemy zmienić kierunek. Gdyby kiedyś, ktoś ich wypytywał o nas, wskazaliby błędnie cel naszej podróży. Chociaż uważam ten manewr za ostateczność i pozostaję przy przeczekaniu, aż ci ludzie nas miną.
Kolejna pauza.
- Swoją drogą, wystarczyłoby ich chyba na niewielką wioskę. Spójrzcie na to, co mają ze sobą. Może to ich domy płoną?
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:02, 12 Mar 2007 Powrót do góry

- Bardzo możliwe. Jednak zauważcie moi drodzy, że mijając ich moglibyśmy wzbudzić podejrzenia. Nie wyglądają mi na niewolników... już bardziej na uchodźców. To by wyjaśniało tą krwawą łunę na niebie.
- Jednak masz rację Kaethio. Im mniej osób nas zobaczy tym lepiej. Może faktycznie moglibyśmy zmienić kierunek... A co myślicie o wmieszaniu się w tłum? To by ułatwiło nam ukrycie się przed ewentualnymi napastnikami. A wątpię by ci wieśniacy znali nasze rysopisy tak dobrze, by odrazu nas rozpoznać. Jeżeli tylko nie będziemy zwracać na siebie uwagi, będziemy mile nastawieni, cisi, spokojni... To myślę, że ten manewr mógłby się udać.

Spojrzała na nich znacząco.
- Decyzja należy do was...
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Pon 21:33, 12 Mar 2007 Powrót do góry

Spojrzała na powoli postępujący korowód.
- I tak nie zobaczą naszych twarzy, nie rozpoznają czterech zakapturzonych postaci w taką pogodę. Ja mało co widzę, nie wspominając już o zwykłych ludziach...
Westchnęła cicho. Przeczuwała, kim oni są i dlaczego idą w taką straszną zawieję przez równiny. To przecież jest tak doskonale widoczne i oczywiste, pomyślała zasłaniając dłonią oczy, to przecież uchodźcy.
- Wojna - odparła. - To wojna! Tam mogą być ranni, tam mogą być dzieci, starcy, ciężarne kobiety... Dlaczego mieliby być dla nas groźni? Przecież widać, że oni uciekają przed tym piekłem, jakie dla wszystkich zaczął gotować los!
Omiotła pełnym wyrzutów wzrokiem swoich towarzyszy.
- Wiem, że czasem mam za miękkie serce - stwierdziła. - Ale nie wyglądają na niebezpiecznych. To po prostu przerażeni i załamani ludzie.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Pon 21:41, 12 Mar 2007 Powrót do góry

- Nie - odpowiedziała spokojnie Kaethia, wpatrując się w tłum wyłaniający się z lasu.
- Oni może nas nie znają, właściwie nawet nie musieli kiedykolwiek o nas słyszeć, ale mogą nas zapamiętać. Gdy ktoś, kto zna nas bardzo dobrze, otrzyma od nich opis czwórki tejemniczych wędrowców, rozpozna nas niechybnie. A tego musimy uniknąć. Obejrzała się przez ramię na towarzyszki.
- Wątpię, byśmy w tej chwili zdołali umknąć wzrokowi wieśniaków, a jeśli nawet, to konni raczej już nas dojrzeli. Zboczmy porządnie z pierwotnej trasy, byle szybko i z dala od nich.
Nie pozwoliła dojść do głosu Hestii, gdy zobaczyła jej minę.
- Jeśli nie ma wśród nich magów, czy wojowników, to nie mogą nas skrzywdzić. Nie mogą nam zaszkodzić bezpośrednio. Ale mogą się przyczynić do naszej zguby.
- I nigdy, nigdy nie wątp w coś, co może ci szkodzić. Zdziwiłabyś się, ilu ludzi, nawet w takich warunkach mogłoby nas dokładnie zapamiętać. Na złość nam, na przekór naszym modliwom. Los bywa przewrotny, wiele sentecji na ten temat nie powstało bez przyczyny...
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 1:44, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- To mało prawdopodobne, aby wiedzieli o naszej obecności. Dzieląca nas odległość nie jest mała. Deszcz i ciemność są wystarczającym utrudnieniem nawet dla elfich oczu, a oni są ludźmi. Poza tym nie mają powodu, aby sądzić, że ktoś jeszcze podąża tym szlakiem. Nikt normalny nie wyszedłby z domowego zacisza w taką pogodę. - Elf z ironią w głosie położył nacisk na 'normalny'. - Ich jedynym wrogiem jest natura, zresztą naszym również.
Callean rozejrzał się dookoła. Z obu stron trakt otoczony był gęstym lasem. Wydawało się to niemożliwe, ale było w nim jeszcze ciemniej niż na gościńcu.
- Jeśli chcemy ich wyminąć to jedyna droga prowadzi przez las.
- Blöthr! - Rzucił w pradawnej mowie zatrzymując konia.
- Droga będzie wyjątkowo trudna. Przejście lasem w taką pogodę jest bardzo niebezpieczne, ale jeśli tak zdecydowaliśmy...
Callean westchnął cicho i nakazał zwierzęciu zejść z traktu i wkroczyć między wysokie drzewa.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 7:44, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Mimo parszywej pogody uśmiechnęła się, a nawet zdobyła się na to, by za plecami towarzysza nader teatralnie przewrócić oczami.
- Callean, a myślałam, że brakuje ci nieco do takiego skrajnego pesymizmu. - I błyskawicznych nadinterpretacji - dodała w duchu.
- Nie musimy przeprawiać się przez las, wystarczy, że ukryjemy się pośród cieni i przeczekamy. Nie uciekamy przed tymi ludźmi, najważniejszym jest tylko, by nikt nas nie dostrzegł. - Jej słowa pobrzmiewały lekkim rozbawieniem w umysłach pozostałych.
- I... Muszę przyznać ci rację... Nikt normalny nie musi uciekać z karczmy, bo osobiście ściągnął na swoją głowę kłopoty... - zwróciła się tylko do niego, kładąc nacisk na 'normalny', a w jej słowach kryła się bezgraniczna słodycz.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:32, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Tak... szkoda tylko, że to nie ja byłem ich głównym celem. - Odwrócił się spoglądając na Hestię. - Choć na razie nie trzeba ich uświadamiać. Nie będę tworzył zbędnego zamieszania.
W okolicy bez przerwy grzmiało. Uderzenia były jak ryk ziemi, która pragnie oczyścić swą powierzchnię.
- Przeczekanie może okazać się brzemienne w skutkach. Nawet w lesie będziemy czuć chłód wiatru. Spójrzcie na tych ludzi. Idą pieszo. W dodatku niosą coś ze sobą. Nawet przy sprzyjającej pogodzie podróż zajęłaby im, co najmniej kilka godzin. - Wydawało się, że już wiedzą o co mu chodzi, ale dla pewności ciągnął dalej.
- Czas jest tym, czego my nie mamy. Jeśli nie chcemy, aby nas zauważyli to nie będziemy mogli ruszyć traktem przed świtem. Czekając tu tak długi czas narazimy się na przemarznięcie. Jeśli przeżyjemy to stracimy wierzchowce. Są rozgrzane. Nie wytrzymają. - Przerwał na chwilę. - Z tych dwóch rozwiązań wolę podróżować dalej lasem.
- Co o tym sądzicie?
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Wto 12:18, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- Och, i tak jestem w mniejszości, więc moje zdanie niewiele będzie się liczyć w tejże dyskusji, Callean - prychnęła, mrużąc oczy. - Ale, cóż, jak już jedziemy, to jedźmy. A nuż jakiś człowiek nas rozpozna z takiej odległości i w takich warunkach, a potem pobiegnie do odpowiednich osób, czy - jak wolicie - naszych drogich wrogów wrzeszcząc, że czwórka przemoczonych i bogom ducha winnych jeźdźców na aż dwóch koniach jedzie przez las.
Spojrzała na Calleana i Kaethię.
- To oczywiste, że czas nieubłaganie mija, a nawet nie wiemy, czy warunki się pogorszą. Czekanie w tym momencie to najgorsza rzecz, na jaką możemy sobie pozwolić.
Pomyślała o tamtych ludziach. Przecież nikt by jej nie rozpoznał... Mogli być ranni, zagłodzeni, na skraju wyczerpania! Tam mogły być dzieci! To wojna, wojna, a oni zapewne byli w sto razy żałośniejszej sytuacji niż my.
Chciała im pomóc. Bardzo chciała. Poczucie obowiązku niesienia pomocy słabszym przywołało obraz ojca, który nigdy nikomu tejże pomocy nie odmówił.
Szczególnie musimy dbać o siebie, głupia, stwierdziła z kwaśną miną.
Prychnęła cicho, gorzko się uśmiechając do samej siebie.
Przeklęta arogancja nabyta pośród elfów.
Zobacz profil autora
Velo
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..
..::Mistrz Shur'tugal-RPG::..



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1019 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Święte miasto (czyli Częstochowa)

PostWysłany: Wto 18:04, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Starszy z jeźdźców korzystając z hubki i krzesiwa rozpalił na powrót zdławiony deszczem ogień, po czym ponownie zaciągnął się aromatycznym dymem.
-To nie był nasz towarzysz – rzekł wyjaśniającym tonem. – A tobie potrzeba transportu. Mieszczanie ciągnący niezmordowanie za nami po otrzymaniu tego konia najpierw wdali by się w bójkę, wywrzaskując podczas niej kolejne rodzinne koneksje z zabitym, potem zaś wygrani obciążyliby zwierzaka tak, że po kilku godzinach zdechłby z zakończenia. Można rzecz – kontynuował jeździec wysypując na drogę wypalony popiół, że podarowałem temu oto konikowi ciebie, to jest nowego, dobrego właściciela. A przynajmniej taką mam nadzieję – skończyć z rozbrajającą szczerością.
-Kri… Anosie – poprawił się młodzik, nim drzewiec włóczni zdołał wybić mu z głowy resztki nieostrożności. – Ale ją ścigają urgale! Mogą zaraz nas dogonić i…
-No właśnie, nas też ścigają. Czyli jej obecność niczego nie zmienia, poza faktem, że u naszego boku będzie jej zaraz grozić śmierć z tępym narzędziem wbitym w jelita.
-Yhm – zająknął się młodzik. – W takim razie czekamy tutaj na urgale, aby chwalebną śmiercią przysłużyć się…
-Andrusie – mężczyzna skrzywił się. – Tyś nie rycerz. Nie pamiętasz?
Młody milczał długo.
-W takim razie…
-Walczyć do ostatniej kropli krwi nie będziemy. Będziemy wiać do ostatniej kropli potu.
-Ależ ci ludzie bez naszej pomocy… - zaczął młody przepełnionym gniewem głosem.
-…Zginął zaraz po tym, jak zostaniemy zmasakrowani przez armię rogaczy – dokończył za niego mężczyzna. Po minie młodzika widać było, że tak zdania sformować bynajmniej nie chciał. – Wiedz zatem młody Andrusie, że w takich przypadkach cholernie, ale to cholernie ważne jest logiczne planowanie. Co może pomóc tym ludziom?
-Wycięcie w pień urgali?
-Albo?
-Miecze w rękach – odpowiedział dość niepewnie młodzik. Starszy westchnął ciężko.
-Potrzeba im owych urgali braku – skończył tonem mądrego profesora. Młodszy spojrzał na niego zdziwiony.
-Ale jak mamy tego dokonać?!
-Zwalając na siebie pogoń – odparł bez mrugnięcia okiem starszy. – A ta szlachetna dama, która tak troszczy się o umierających mieszczan z pewnością dotrzyma nam towarzystwa w owym odciąganiu uwagi. Skoro jakieś urgale za nią ganiały, to poganiają zapewne także i tym razem. Tak więc widzisz ta oto panna w kompanii z nami odciągnie od uchodźców większą liczbę napastników, niż w normalnym wypadku. A zrobi to jak mniemam z olbrzymią chęcią, sądząc po jej wypełnionych miłością do bliźniego relacjach, prawda? – Zakończył mężczyzna uśmiechając się ironicznie do złodziejki.
Sirith nie zdążyła jednak zaprzeczyć, zakląć, ani zrobić czegokolwiek innego, gdyż w jej czujne uszy uderzyła ściana dźwięku. Wrzask rozszedł się po okolicy w mgnieniu oka, a stało się to tak gwałtownie, że wszystkie trzy konie jadące w awangardzie stanęły dęba. Sirith o mało nie zleciała przy tym manewrze z siodła.
Tysiące mebli, skrzyń, kufrów, ubrań, ław, kawałków bliżej nieokreślonego gruzu i tym podobnych ruchomości padło z głuchym hukiem na ziemię. Rzeka ludzi otworzyła tysiąc paszczy i wrzasnęła potężnym, modulowanym krzykiem. Tysiące stóp wyskoczyło w powietrze, zakołysało się, po czym runęło do przodu, niosąc za sobą rozdygotane korpusy. Gdzieś z tyłu zamajaczyły masywne, rogate postacie, dosiadające rosłych rumaków.
-Toż oni nas nie będą gonić, jeno wyrżnął ten cały motłoch – zakrzyknął młodzik. Z ledwością dało się go usłyszeć w całej tej kakofonii krzyków i jęków.
-W tym wypadku należy zastosować szeroko pojmowany rzut taktyczny – rzekł mężczyzna powoli i z niezwykłą starannością chowając rzeźbioną fajkę do drewnianego puzderka. Następnie sięgnął leniwym ruchem do pokrowca na plecach, wyciągając z niego smukły oszczep.
Grupka urgali zaszarżowała do przodu najwyraźniej z chęcią odcięcia drogi uciekającym. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby, pobrzękujący kolczugami, dosiadający rosłych, rozczochranych koni. Tylko jeden z nich zamiast metalowej zbroi pokryty był cudaczną, pierzastą szatą, a miast topora dzierżył sękatą laskę. Wrzeszczał bynajmniej mocniej niźli reszta napastników… Do czasu, gdy ponad metrowy kij opatrzony solidnym, metalowym grotem wbił mu się prosto w serce.
Szaman – zajęczała z paniką srebrna czaszka. – Zabili szamana! Szaman i wódz jednego dnia! Już pooooo naaaaas!!!
Ława urgali zatrzymała się, zawróciła konie zatrzymując się przy powalonym, pierzastym towarzyszu. Rogacze krzyczały coś zgoła nie bojowego, załamując przy tym ręce i jęcząc niemiłosiernie. Kilkudziesięciu podobnym im zbrojnych podjechało lub podbiegło z tyłu, całkowicie ignorując część uciekinierów, która kuliła się w oczekiwaniu na śmierć. Z lasu co i rusz wypadał kolejny urgal, natychmiast kierując się ku rozrastającemu się zbiegowisku.
A potem ponad setka przepełnionych furią oczu gwałtownie zamknęła się Sirith i młodszym jeźdźcu.
Nazwany Andrusem chłopak odwrócił głowę od gromady przeciwników, najwyraźniej poszukując swego starszego towarzysza. Sirith zrobiła ponownie. Oboje zobaczyli jedynie oddalającą się chmurę kurzu, a gdzieś daleko pobłyskiwały odbijające światło wschodzącego słońca końskie podkowy. Dziesiątki ugalskich gardeł podniosło pełen gniewu okrzyk. Sirith i młodzian spojrzeli sobie w oczy. A potem walnęli rumaki w słabizny i wystrzelili cwałem za starszym z jeźdźców. W miejscu, w którym przed chwilą jeszcze stali zrobiło się gęsto od wbitych w ziemię oszczepów, miotanych toporków, sztyletów, bełtów i strzał.

Czwórka jeźdźców na dwóch zmęczonych koniach obserwowała wszystko ze swoich pozycji na trakcie. Wyraźnie widzieli atakujących uciekinierów urgali, spokojną konwersację między jadącą z przodu trójką – teraz bowiem było ich właśnie tylu – jeźdźców i wreszcie dziwne zachowanie łupieżców. W tej chwili tłum ludzi i wszyscy trzej jadący wcześniej w awangardzie przewodnicy cwałowali w ich stronę.
Sauda widząc zaś powiększającą się z każdą sekundą twarz wybijającego się do przodu jeźdźca rozszerzyła źrenice i westchnęła osłupiała.
Kristan cwałował w ich kierunku wyprzedzając o dobre kilkaset kroków rzekę pędzących co sił w nogach uciekinierów…
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 19:34, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- Bardzo chcesz, by zobaczyli między sobą uzdrowicielkę, którą po kilku chwilach nie będzie miała sił, medykamentów i umiejętności, by im pomóc? Chcesz im dać nadzieję tylko na krótką chwilę? - syknęła Kaethia.
- Chcesz... - urwała. Od tej chwili wszystko potoczyło się z niesamowitą prędkością.
Krzyk ludzi, atak Urgali, ich dziwne zachowanie.
A zaraz po tym Kaethia dostrzegła szok na twarzy Saudy.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:38, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Zamrugała oczami. Potrząsnęła głową.
To nie może być...
Znowu zamknęła oczy, po czym otworzyła je jeszcze szerzej.
Niemożliwe...
Uczucia wcześniej ukryte powróciły ze zdwojoną siłą uderzyły w nią niczym wzburzone fale o płynący statek na morzu podczas sztormu. W uszach jej zaszumiało, poczuła jak dreszcz przechodzi po jej plecach a ciało drętwieje.
Kaethio... ja... NIE!
Spięła gwałtownie konia, jakby chciała puścić się pędem w stronę jeźdźców. Jednak cofnęła się ostatecznie o kilka kroków. Zagryzła wargi.
Prędzej czy później nas zobaczą... Musimy się ukryć. Nie mogę się mu pokazać, bo... Ale co jeśli dopadną go urgale? Nie... jest dobry jeźdźcem, da sobie radę beze mnie.
Przełknęła gwałtownie ślinę. Uczucia całkowicie otępiły jej umysł.
Zobacz profil autora
Sirith Beann'shie
...:User:...



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:13, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Cholera jasna! Grzebał mi w głowie, czy rozgryzł mnie na inteligencję? Jak ja nie cierpię takich ludzi! Wrrrr... I miałam rację! Bezinteresownie to nawet po ryju zarwać nie można, a co dopiero konia dostać! Jakbym była najbardziej zainteresowana ochroną zakichanych uchodźców! Mało mam swoich problemów?!
Zerknęła na niechcianego towarzysza.
- Zawsze możesz jeszcze się zawrócić i spróbować wybić w pień tych urgali. Taki wspaniały wojownik na pewno dałby sobie radę z trzykroć liczniejszą bandą.
Może się zawróci, a może tylko zdenerwuje. Zawsze warto było spróbować. Opóźnienie pogoni i oddalenie się na jak największą odległość od ścigających było warte śmierci jednego chłopaczka.
W dodatku mamy przed sobą dwóch... Nie, zaraz... Czterech konnych na dwóch koniach, którzy z pewnością pokojowo nastawieni to nie są. I co jeszcze?! Może ten paskudny Smoczy Jeździec zawróci, żeby upiec mnie na wolnym ogniu?! A może z nieba spadną kapłani Helgrindu i zaczną polować na moje części ciała z kosami?! Co jeszcze się pytam? Widocznie dotychczas miałam za mało urozmaicone życie, więc wredny los postanowił coś z tym zrobić.
Stała się pognać konia jeszcze bardziej. I zostawić w tyle urgali oraz całą resztę tatałajstwa.
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 21:18, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- Callean, ruszaj! - krzyknęła Kaethia, a zaraz potem obejrzała się na towarzyszki.
- Sauda! Nie ważne co chcesz zrobić, najpierw zejdź im z drogi!
Co się dzieje, skąd taka jej reakcja na tych jeźdźców? - pomyślała uzdrowicielka.
Zobacz profil autora
Callean Valadain
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:32, 13 Mar 2007 Powrót do góry

... A chciałem pozostać w cieniu. Ech... dlaczego choć raz nie może iść zgodnie z planem. Najpierw jakiś głupi mag i człowiek, który przez nieszczęśliwe dzieciństwo zaczął bawić się niebezpiecznymi zabawkami. - Elf przypomniał sobie moment gry odwróciwszy się zobaczył pędzący z wielka szybkością we własną stronę czekan. - Wtedy mi się upiekło. Później burza. Następnie zejście z traktu i uciążliwa podróż w lesie, a teraz... Teraz trzech jeźdźców pędzi w moją stronę nie wiedzieć, czemu...
Mag odwrócił się i przeleciał wzrokiem po Hestii i Saudzie. Na niej zatrzymał wzrok. Łowczyni miała na twarzy dziwny grymas. Gorączkowo mrużąc oczy patrzyła przed siebie.
Co jej jest?
Callean odwrócił się sprawdzając, czemu z takim zainteresowaniem przygląda się Sauda... albo, komu. Jej wzrok utkwił w jednym ze zbliżających się konnych.
Czyżby...
Nagle usłyszał dźwięczny głos Kaethii. Momentalnie zareagował. Ścisnął boki konia piętami. Ten zebrał się do biegu i ruszył szybkim kłusem. Mimo wycieńczenia doskonale dawał sobie rodę z omijaniem licznych przeszkód.
- Cokolwiek się stanie pamiętajcie, że nie mieszamy się w ich sprawy. Nasza obecność może zgubić zarówno ich jak i nas. - Krzyczał w umyśle chcąc, aby jego słowa dotarły do 'nieprzytomnej' Saudy.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:38, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Nawoływania jej przyjaciół ostatecznie przywróciły ją światu. Sapnęła z zaskoczenia, po czym mocno spięła konia. Uczyniła to za mocno, toteż koń stanął dęba. Zaklnęła pod nosem. Zmusiła go do tego by ponownie poddał się jej woli. Cofnęła go w gęstwinę... a raczej próbowała cofnąć bo zwierzak się wyrywał.
Jeźdźcy byli coraz bliżej...
Zobacz profil autora
Hestia Dorean
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Du Weldenvarden

PostWysłany: Wto 21:41, 13 Mar 2007 Powrót do góry

Na wszystkich pozmyślanych bogów...
- Cholera! - wrzasnęła nie panując nad swoimi emocjami. - Cholera, cholera!
Spojrzała na jeźdźców.
- Coś jest nie tak! - krzyknęła ponownie, usiłując przekrzyczeć ryk wiatru. - Coś jest nie tak!
Zerknęła jeszcze raz. Och, przecież oni przed czymś wyraźnie uciekają.
Natychmiast zaczęła się bać, co było powodem ich szaleńczego biegu.
- Szlag!
Skontaktowała się z Saudą.
- Ty widzisz... Ty wiesz! Sauda, oni mają kłopoty! Duże kłopoty! I róbcie co chcecie, ja wcale nie zamierzam tchórzyć po raz kolejny, nie tego uczył mnie ojciec. Mam swoją godność.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:45, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- Nie Hestio. Rozumiem co czujesz, ale nie możemy się mieszać do tej sprawy. A Kristan da sobie doskonale radę beze mnie...
Chyba dodała w myślach, nie wysłała tego jednak do przyjaciółki.
- Mi też się nie podoba takie ciągłe wycofywanie się... ale nie mamy wyboru. Jestesmy wyczerpani, w niczym nie pomorzemy zatrzymując tą pogoń... a zaszkodzimy tylko sobie. To nie jest dobre ani dla nich ani dla nas.
Starała się opanować konia. Zwierzak zarżał donośnie.
Pieprzona kobyła! Że też musiał mi się trafić taki tchórzliwy zwierzak!
Zobacz profil autora
Kaethia Kreine
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kuasta

PostWysłany: Wto 21:57, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- Odwaga a głupota! Pomyśl, co robisz! Przecież wiesz, że nie pomożesz! - odparła Hestii.
- Sauda, blöthr, pamiętaj o pradawnej mowie! I na bogów, uciekającie im z drogi! - warknęła Kaethia z rosnącym niepokojem obserwując wyczyny wierzchowca przyjaciółek.
Jeszcze chwila, a kochanek Saudy osobiście ją stratuje! A po nim poprawi setka ludzi... - Dziewczyna gorączkowo myślała nad tym, co mogli zrobić. Zwróciła się do elfa.
- Callean, jeśli urgale za nimi podążą, wiesz, gdzie my możemy się ukryć?
Chyba, że ktoś zamierza z nimi walczyć. Na bogów, oby nie... Hestia, błagam... - jęknęła w myślach.
Zobacz profil autora
Sauda Alum
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:06, 13 Mar 2007 Powrót do góry

- BLOTHR! - wrzasnęła na wierzchowca.
Nareszcie zwierzak się uspokoił. Podniosła wzrok na ścieżkę.
- O żesz kurwa...
Tym razem szarpnęła go porządnie, z wyczuciem i ostatecznie usunęła się z drogi. Poczuła jak jej plecy muskają gałązki drzew. Schyliła głowę, chcąc uniknąć co większych konarów. Kopyta konia ślizgały się w błocie i ześlizgiwały się z mokrych korzeni.
A niech to piekło pochłonie!
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)