Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [M] Ogniem i Młotem Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Oceń:

:)
92%
 92%  [ 13 ]
:|
7%
 7%  [ 1 ]
:(
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 14


Autor Wiadomość
Liranna
..::Precious Shur'tugal::..
..::Precious Shur'tugal::..



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:30, 17 Maj 2006 Powrót do góry

Wybaczcie, że przerwę wam tą ciekawą rozmowę, ale chciałam napisać jedną biografię (a właściwe jej część) od siebie ;P Moje dzieło dotyczyć będzie Rorana.

„Ogniem i młotem” – czyli opowieść o tym, co nigdy zdarzyć się nie powinno

Do komnaty Galbatorixa wpada dwóch mężczyzn, ciągnących na grubym sznurze młodzieńca z opętańczym wyrazem twarzy. Jeden z wyraźnym wgnieceniem w hełmie, chwieje się niebezpiecznie, lawirując pomiędzy rozstawionymi na posadzce żołnierzykami króla, którymi Galbatorix zwykł bawić się w porze drugiego śniadania.
- Panie o to jeniec, który zaatakował twoją armię, rozgramiając ją niemal doszczętnie.
Galbatorix patrzy na chłopaka podejrzliwie. Ręce związane, nogi skute, usta zakneblowane... Nic zrobić mi nie może, myśli sobie. A co, udam chojraka!
- Puśćcie go – rozkazuje. – I czekajcie za drzwiami.
Mężczyźni rzucają unieruchomionego młodzieńca na posadzkę i uciekają w popłochu. Król podchodzi do jeńca, wyjmuje mu z ust jakieś różowe szmaty i ogląda uważnie.
- Zniszczyłeś moją najlepszą koszulę! – rzuca oskarżycielsko, myśląc nad planem zemsty.
Chłopak próbuje podnieść się na nogi. Niestety nieudolna próba kończy się upadkiem wprost na żołnierzyki króla.
- Aaa! – Galbatorix odtrąca młodzieńca na bok i pochyla się nad resztkami swoich ulubionych figurek.
- Gienek! Zabiłeś Gienka sadysto! – krzyczy, opamiętując się dopiero po chwili.
Jestem królem, myśli. Pierwsza zasada królewskiego kodeksu... Zachowywać się jak na władcę przystało.
Bierze głęboki oddech.
– Tyś jest Roran Młotonog... ręki... Młotoręki, kuzyn Eragona zdrajcy i syn Garrowa umarłego, ten który mą armię chciał jednym młotem zniszczyć?
- Jam jest.
Galbatorix patrzy badawczo z wściekłym wyrazem twarzy, podchodzi do Rorana, klepie go po ramieniu i mówi:
- Źleś się do tego zabrał chłopcze. Zero pomyślunku. Porwałeś się z młotem na księżyc. Trzeba było najpierw skonsultować to z fachowcem w sprawach spisku i zdrady... Wiesz, że wujek Galbuś zawsze chętnie doradzi. Twoja mama na pewno nieraz ci to powtarzała. Zawsze była moją ulubioną siostrą... – patrzy w przestrzeń martwym wzrokiem.
Roran pada na ziemię, wijąc się w agonii.
- Nie! Nie mama! To nie możliwe! – bredzi.
- Przejdź na właściwą stronę mocy, chłopcze (nastrojowa muzyka)
Roran uwalnia się z więzów. A co mi tam, myśli. Byłem już rolnikiem, młynarzem, buntownikiem, to teraz mogę zostać prawą ręką króla. Trzeba zbierać nowe doświadczenia.
- Przechodzę – odpowiada z dumą.
Galbatorix otwiera drzwi i wola swoich żołnierzy.
- Przynieście jajo!
Wychodzą, by wrócić po chwili ze szmaragdowozielonym kamieniem.
- Trawka – rzuca Roran.
- Że co? – Galb nie rozumie.
- Kolor... trawiasty.
Król puszcza uwagę mimo uszu.
- Weź je drogi chłopcze i wpatrz się w jego głębie.
Roran bierze i patrzy z głupim wyrazem twarzy, wykrzywionej w niemym wysiłku.
- Widzę! – krzyczy po chwili. – To naprawdę działa! Widzę swoją przyszłość!
Galbatorix wyrywa sobie resztki siwych włosów z głowy.
- Nie! Nie widzisz! To jajo jest! J-A-J-O, a nie kryształowa kula!
- To znaczy, że nie widzę swojej przyszłości? – pyta zawiedziony.
- Nie. W środku jest smok. Musisz go stamtąd wydobyć.
- Aaa... Było tak od razu. Gdzie mój młot?
- Siłą woli chłopcze!
Galbatorix podaje mu wskazówki jak ma tego dokonać. Chce zastosować telepatię, by porozumieć się z pisklęciem. Razem nachylają się nad jajem powtarzając w duchu: Wykluj się. Wykluj się.Niespodziewanie z oddali dobiega ich piskliwy głosik: Nie mogę...Galbatorix wpada w stan euforii powtarzając: Uda ci się. Spróbuj! I znów odpowiada im ten sam głos: Nie mogę... Przeczytaj ulotkę! Przed użyciem musisz skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą.

;P


Ostatnio zmieniony przez Liranna dnia Śro 20:31, 17 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Liranna
..::Precious Shur'tugal::..
..::Precious Shur'tugal::..



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:08, 29 Cze 2006 Powrót do góry

Po ponad miesięcznej przerwie postanowiłam coś napisać :D
Część pierwsza znajduje się na stronie 11 :]


Ogniem i młotem cz. 2

Od czasu, gdy Roraś dowiedział się, iż jego ukochana matka była siostrą diabolicznego króla, zamknął się w sobie. Galb zaczynał podejrzewać, że jego nowy sługa postanowił upodobnić się do szmaragdowozielonego jaja, które również nie chciało się przed nikim otworzyć.
Jakby nie dość miał już na głowie problemów, Ra’zacki domagały się podwyżek, a królewski skarbiec świecił pustkami.

*

Galb wchodzi do komnaty Rorasia i rozgląda się uważnie.... Pod stołem go nie ma, pod dywanem też nie... Gdzież on mógł się podziać? Chyba nie postanowił znów odlatywać do ciepłych krajów? Galb westchnął, przypomniawszy sobie, jak najdalej dwa dni temu znalazł Młotogłowego na placu przed zamkiem, rozpłaszczonego na ziemi.
- Ja LATAM! – usłyszał wówczas głos Rorasia.
- Gdybyś nie miał takiej młotowatej głowy to rzeczywiście byś pofrunął, ale do nieba! – wrzasnął rozwścieczony Galb.
Król nigdy nie przypuszczał, że na starość (a przecież miał już ładnych kilka lat) przyjdzie mu niańczyć kogoś TAKIEGO.

Wtem słyszy donośne chrapanie, dochodzące jakby znad jego głowy (?).Odskakuje przerażony.
Na jego pięknym, bezcennym żyrandolu, głową w dół wisi Roran i śpi sobie w najlepsze jakby nigdy nic! Król przybrał niebezpieczny wyraz twarzy, a jego skóra zrobiła się przeraźliwie czerwona.
Podskoczył, zamachnął się i....
- AAAAAAA!!! Umieeeram... umieeram... umieram! – upada na posadzkę z okropnym łoskotem, sparaliżowany strachem i bólem.
Roraś próbuje podskoczyć, by okazać swoje zaskoczenie, lecz po głębszym (i długim) namyśle, uświadamia sobie, że jest to nie możliwe, bo zwisa głową w dół. W tym wypadku pozostaje mu tylko jedno rozwiązanie...
Spada, jęcząc przeraźliwie, jak mysz obdzierana żywcem ze skóry. Galb patrzy ze łzami w oczach jak Młotoręki szybuje wprost na niego...

Roraś zachwycony dochodzi do wniosku, że lądowanie nie okazało się aż tak twarde, jak się spodziewał. Patrzy w dół, a tam leży diaboliczny król, który najwyraźniej postanowił zamortyzować jego upadek. Jaki miły człowiek. Uratował mi życie, poświęcając swoje, myśli.
Roraś klęka obok bezwładnego Galba i całuje jego stopy, chcąc wyrazić swoją wdzięczność zmarłemu. Z oczu spływają mu łzy.
Byłeeem nie dobry dla wuuujka a teraz, teeeraz już nigdy go nie zooobaczęęę...

Galb oszołomiony, nie rozumie co się stało. Przez chwilę miał wrażenie, że wypadł mu dysk... A teraz... Leży na ziemi, z zamkniętymi oczami, odcięty od świata... I nagle, jak przez mgłę, docierają do niego przebłyski świadomości. Boli, boli... Zabije drania... boli... Dlaczego mam takie mokre stopy?
Powoli podnosi powieki, napotykając przerażone spojrzenie Rorasia. Młodzieniec odskakuje krzycząc:
- DUCH! Zmarła dusza (:ym:) wujka mnie atakuje!
- Zamknij się chłopcze!
- AAAAA!!!
Roraś patrzy z przerażeniem i wyskakuje przez okno.
Galb kuśtyka w stronę parapetu. Zerka przez rozbitą szybę. Dwadzieścia metrów pod nim, na ziemi leży Roraś dokładnie w takiej pozycji, jak dwa dni wcześniej.
Oby tym razem tego nie przeżył, pomyślał z nadzieją, lecz w tym samym momencie jego nadzieje zostały w brutalny sposób rozwiane.
Z dołu dobiegł go głos:
- Ja LATAM!
Zobacz profil autora
Liranna
..::Precious Shur'tugal::..
..::Precious Shur'tugal::..



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:13, 03 Lip 2006 Powrót do góry

Najlepiej wychodzą mi teksty, które tworze w stanie wściekłości i nienawiści do całego świata :D Bo wtedy mogę wyładować złość na takim Rorasiu na przykład :lol:

Dzisiejszy odcinek może nie być najlepszy, ale przynajmniej jest :D



"Ogniem i Młotem" cz. 3 pt. "Przecież nic nie mówiłeś!"


- Wujku! Wujku! Patrz co znalazłem! Zobacz jak mnie lubi? Może tu zostać?
Do komnaty Galba ze złowieszczym łoskotem wbiega Roraś, ściskając w swych młotorękach przerażone, czterołapne stworzenie – kota. Biedne zwierze szarpie się i drapie wściekle pazurami by tylko wydostać się z jego szponów.
- Dlaczego trzymasz kota do góry nogami? – pyta Galb, przyglądając się uważnie tej scenie, po czym powraca do szukania swojego miecza „Szaleńca”, który gdzieś się zapodział.

Roran przygląda się zwierzęciu z głupim wyrazem twarzy. Jak wujaszkowi udało się rozpoznać, gdzie jest głowa, a gdzie tył? Przecież nawet tak mądry człowiek jak ja na to nie wpadł...
Nagle Roraś otrzymuje cios prosto w twarz, zwany w kocim języku „wściekłym pazurem”. Nie może przecież wiedzieć, że jego nowe znalezisko, to Kot Ninja - mistrz sztuk walki.

Młotogłowy krzyczy coś o kanibalach obdzierających go ze skóry i mdleje, co biedny zwierzak z łatwością wykorzystuje i chowa się pod szafą Galba.
Król stara się nie zwracać uwagi na swojego siostrzeńca, który na nieszczęście odzyskuje przytomność już po chwili. Jednak kiedy ten zaczyna demolować mu pokój w poszukiwaniu „kotka”, Galb nie może stać bezczynnie.
- Co ty wyprawiasz?! – krzyczy, obnażając swoje złote zęby.
Roraś najwyraźniej nieco się przestraszył, bo kuli się w sobie i dziwnie krzyżuje nogi, co ostatnimi czasy zdarzało mu się dość często.
- Nie nerwicuj się tak wujaszku... – szepcze błagalnym tonem.

Galba coś ściska w środku i już ma przytulić swojego siostrzeńca oraz przebaczyć mu wszystkie winy (których trochę się nazbierało), gdy uświadamia sobie, że to tylko jego niestrawność znów daje o sobie znać.
- Przynieś mi ziółka, to przynajmniej na coś się przydasz!
- To ja polece...
- NIEEE! – krzyczy król i łapie Rorasia nim ten zdążył dojść do okna.
- Dlaczego nie?
- Jeszcze nie pozbyłem się ostatniej dziury w dziedzińcu, a ty chcesz zrobić mi następną?!
- E tam... Mam tylko drobne kłopoty z lądowaniem. A zresztą sam mówiłeś, że mam nauczyć się latać – oznajmia, nieco urażonym tonem.

Król wciąż stara się zachować spokój, lecz przychodzi mu to z coraz większym trudem.
- Miałeś latać na SMOKU! SMOKU! Rozumiesz?
Roraś marszczy brwi i staje na jednej nodze, patrząc tępo w przestrzeń.
Po kilkunastu minutach...
- Nic nie mówiłeś o smoku... – stwierdza.
Galb nie ma zamiaru tłumaczyć mu wszystkiego od początku. Tym bardziej, że smok jeszcze się nie wykluł i jak podejrzewał raczej się NIE wykluje...
- W każdym razie zabraniam ci wyskakiwać przez okno, do czasu gdy pozbędziesz się tej okropnej dziury!
- Ale jej już nie ma – oznajmia z dumą.
- Jak to nie ma?
- Normalnie... Zrobiłem z niej skalniaczek.
Król podchodzi do okna, otwiera je, po czym odnajduje wzrokiem „miejsce lądowania”. Teraz nie była to dwumetrowa dziura w ziemi, a coś w rodzaju wklęsłego skalniaka., z tym że zamiast kwiatów rosły w nim pokrzywy i oset...
- Ładne kwiatki no nie? Sam posadziłem – mówi Roran, wyglądając przez okno sponad ramienia Galba.

Nagle król dostrzega swoich poddanych uciekających przed stadem jakichś owadów. Rój jest naprawdę ogromny i wygląda na niebezpieczny.
- Przyniosłem też kilka pszczółek – dodaje po chwili Młotoręki. – Pomyślałem, że ładnie będą wyglądać na tych kwiatkach. – A zobacz jak ładnie bawią się z ludźmi! – krzyczy zachwycony.
- TO NIE SĄ PSZCZÓŁKI IDIOTO! TO... SZERSZENIE! – krzyczy Galb.
- A co to za różnica?
Galb musi usiąść, bo stwierdza że zaczyna robić mu się słabo.
- NIGDY WIĘCEJ nie próbuj MYŚLEĆ! – wrzeszczy król. – I idź już po te ziółka...

Nim Galbatorix zdążył się obejrzeć Roraś wyskoczył przez okno...
- Przecież ci ZABRONIŁEM!!! – krzyczy za nim.
- Ale pozbyłem się poprzedniej dziury... Sam mówiłeś...
TRACH!
Za jakie grzechy... ZA jakie grzechy? Czy ja zrobiłem coś nie tak? Zrobię wszystko tylko niech ktoś uwolni mnie od... od... NIEGO! Galb jest bliski płaczu.

Roraś wraca całkiem szybko. Wygląda gorzej niż zwykle, a to jest niebywałe osiągnięcie...
Ku uldze króla przynosi upragnione ziółka. Galb wypija je natychmiast. Zrobiłby wszystko aby tylko nie musieć wdawać się w dyskusje z tym człowiekiem. O ile można tego kogoś nazwać człowiekiem, myśli.
- Przyniosłem cały dzbanek, gdyby ci nie pomogło od razu – mówi Roran, chwiejąc się dziwnie.
Król nalewa sobie kolejny kubek.
Coś zaczyna wrzeć w jego żołądku...
- Co to były za ziółka?! – pyta.
- ... na przeczyszczenie... Nie mówiłeś, jakie mam przynieść...
Król rzuca w niego tym, co ma akurat pod ręką ( a był to między innymi owy nieszczęsny kocurek) i wybiega z komnaty, tak szybko na ile pozwalała mu „choroba”, zmierzając do wygódki.
Roraś natomiast gna za nim w szaleńczej ucieczce przed krwiożerczym, szukającym zemsty czarnym kotem.
- Ale przecież nic nie mówiłeś! – krzyczy za Galbem, próbując się usprawiedliwić.
Zobacz profil autora
Liranna
..::Precious Shur'tugal::..
..::Precious Shur'tugal::..



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:13, 23 Lip 2006 Powrót do góry

Nie miałam co robić, więc postanowiłam napisać część czwartą :P :ym:


„Ogniem i młotem” część 4 pt. „Smok?”

Galb właśnie delektował się chwilami samotności (co niestety ostatnimi czasy przychodziło mu z coraz większym trudem), gdy do jego komnaty wkroczył Roran.
Król jęknął, a w jego głosie wyczuwało się rozpacz. Po co on tu znowu przypełznął?, zapytał samego siebie.
Roraś nie wyglądał najlepiej, co może nie byłoby aż tak dziwne, gdyby nie długie, czerwone szramy zdobiące jego ręce i twarz.
- Co się stało? – spytał Galb niemal automatycznie, nim zdążył ugryźć się w język.
Dobrze wiedział, że wdawanie się w dyskusje z NIM nie było najlepszym pomysłem.
Chłopak jednak nie udzielił odpowiedzi. Nagle i zupełnie nieoczekiwanie zaczął szlochać, krzyczeć i zalewać posadzkę strumieniami łez.
Przez chwilę król rozważał wykorzystanie swego siostrzeńca, jako miejską fontannę. Przynajmniej przydałby się do czegoś i nie wchodziłby mu nieustannie w drogę...
Tym czasem Roraś brutalnie postanowił przerwać rozważania swego wuja.
- OOONNN UCIIIEEEKŁ!!! – rozpaczał, waląc głową w ścianę.
Galb podbiegł tak szybko, jak tylko pozwalał mu na to reumatyzm, by powstrzymać chłopaka przed następnym uderzeniem. Bynajmniej nie robił tego z troski... Zauważył, że ściana pęka powoli, a dlatego że była to jedna z GŁÓWNYCH ścian, wolał nie myśleć co by się stało gdyby rozsypała się w gruzy.
- Kto uciekł?- spytał z rezygnacją.
- Dawinczi!
Galb opadł bezwładnie na fotel. Ja wariuje... wariuje... On mnie wykończy! Umrę przez tego kretyna w kwiecie wieku!, pomyślał.
Kiedy król otrząsnął się z szoku po kilkudziesięciu minutach stwierdził, że wyraz twarzy Rorana nie zmienił się zupełnie...
- Znów się zawiesił... – mruknął pod nosem Galb.
Niestety Roraś nie posiadał przycisku „reset”, dlatego też królowi nie pozostawało nic innego jak tylko poczekać w spokoju do czasu, gdy siostrzeniec postanowi się „odwiesić”.

Dwie godziny później...

Roran w końcu doszedł do siebie i opowiedział wujaszkowi, jak jego ukochany kot (który w rzeczywistości był Kotem Ninja – mistrzem sztuk walki) uciekł nie pozostawiając nawet po sobie kilku słów wyjaśnienia.
- Nazwałeś kota „Dawinczi”? – spytał Galb.
- Yhy... Myślałem długo... nawet bardzo długo... i w końcu wymyśliłem! – krzyknął zadowolony z siebie. – Podoba ci się?
Galb nie udzielił mu odpowiedzi, co nie było najmądrzejsze, bo Roraś znów zaczął beczeć. Król, chcąc zapobiec katastrofie powodziowej, zaczął nim zawzięcie potrząsać.
- Zapomnij o tym kocie! Skup się lepiej na jaju! Miało wykluć się dla ciebie rozumiesz? Dla ciebie!
- JAJO! – Roran wybiegł z komnaty pchnięty zapewne jakimś nagłym olśnieniem, co wprowadziło Galba w niemałe zdumienie...
Chcąc, nie chcąc król podążył za siostrzeńcem.
Po kilku minutach dostrzegł Rorasia znikającego za złotymi drzwiami skarbca, które nie wiedzieć czemu były szeroko otwarte...
Pobiegł tam czym prędzej...
Zostawił otwarte drzwi! Kto w ogóle dał mu klucze do skarbca? Zabije go... Tym razem go zabije..., myślał.
Jednak jego głęboko skrywane plany nie mogły dojść do skutku w zaistniałych okolicznościach. Mianowicie Roran, jak gdyby nigdy nic stał nad swoim kotem Dawinczim, który... O ZGROZO... spał na szmaragdowozielonym jaju!
- Wykluwa się! – krzyknął chłopak.
Galb podekscytowany perspektywą posiadania kolejnego Jeźdźca na swoich usługach, zapomniał o całym ‘skandalu’.
Patrzył na twardą skorupę jaja, która pękała powoli. Nie mógł oderwać oczu od tego pięknego widoku... W oddali miauczał jakiś kot... Jednak jego umysł sprowadzał wszelkie niepożądane odgłosy na dalszy plan... Jajo pękło na pół, a z środka wyjrzało piękne (na swój sposób) pisklę smoka.
Roran nie mogąc się powstrzymać dotknął go, a później razem z Galbem został odrzucony jakąś dziwną siłą.
Kiedy obaj podźwignęli się na nogi zobaczyli smoka wtulającego się w sierść Dawincziego.
Roraś podszedł do niego.
- Wujku, spójrz jak ślicznie się łasi! Kici, kici...
Smok podszedł do wyciągniętej dłoni chłopca, otarł się o nią i MIAUKNĄŁ przeciągle.
- On myśli, że jest kotem! – wrzasnął Galb.
Nie mogąc dłużej na to wszystko patrzeć, opadł bezwładnie na ziemię tracąc przytomność.
Zobacz profil autora
Labellui Cua
..::HighGuru Shur'tugal::.. (ExtraMod)
..::HighGuru Shur'tugal::.. (ExtraMod)



Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 5162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: confiteor.mylog.pl

PostWysłany: Pon 11:28, 25 Cze 2007 Powrót do góry

Niestety, żaden z komentarzy nie zaliczał się do konstruktywnych. Kasacja.
Ciocia Cua
Zobacz profil autora
Ktoś
...:User:...



Dołączył: 29 Lip 2007
Posty: 14 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:51, 17 Lis 2007 Powrót do góry

to jestr piękne opowiadanko :)
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Sob 15:11, 05 Sty 2008 Powrót do góry

Podoba mi się to opowiadanie (szkoda, że już nie pisane), ponieważ humor i dowcip jest inteligentny, nie to co humor dla idiotów, z którego się ludzi śmieją, bo głupie.
Wiele ficków "śmiesznych" myślą, że zrywam boki, jeśli ktoś klnie, upija się alkoholem, a Saphira to diler.
Tu jest ciekawy dowcip i tu się naprawdę śmieję.
Pozdrawiam Twój talent i Ciebie!
Zobacz profil autora
Slytha
...:User:...



Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:20, 23 Sty 2008 Powrót do góry

BOMBA! Popłakałam się ze smiechu!!!!!!!!! :buhaha:
Zobacz profil autora
Elle
..::1st League Shur'tugal::..
..::1st League Shur'tugal::..



Dołączył: 18 Sie 2007
Posty: 132 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ja się wzięłam?!

PostWysłany: Nie 22:11, 27 Sty 2008 Powrót do góry

Liranna... to pełne humoru i parodii opowiadanie jest bosssssskie (jakby to powiedziała moja kumpela) ! Po prostu turlałam się po podłodze ze śmiechu... - ok. ciut przesadzam... xD Ale jest bardzo śmieszne i robi z Rorasia taką ofiarę losu... jest bardzo ciekawe i czekam na kolejne części:)
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)