Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [NZ] Kieszonkowiec Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: To jest...

...dno
0%
 0%  [ 0 ]
...rewelacja
100%
 100%  [ 1 ]
...takie sobie
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1


Autor Wiadomość
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Wto 19:17, 01 Sty 2008 Powrót do góry

Prolog

Graudpuck, pułkownik w Gil’eadzie stał w kolejce do sklepu „Miłej” Marty. Był to jedyny sklep zaopatrzeniowy w okolicy. Jedyny gdyż „Miła” Marta wygryzła innych sprzedawców sabotażami, zabójstwami i szantażem. Co więcej zrobiła to tak sprytnie, że nikt nie mógł jej tego udowodnić. W efekcie miała tłumy klientów i kolejki przed jej sklepem osiągały gigantyczne rozmiary.
Wychodzący ze sklepu młody człowiek w czarnym płaszczu potknął się. Nie przewrócił się tylko dlatego że w porę złapał Graudpucka za ramię.
- Przepraszam. Niezdara ze mnie. – powiedział i szybko stanął na własnych nogach – Stanie w tak długiej kolejce w tym upale kompletnie mnie wykończyło. – Usprawiedliwił się i uśmiechnął przepraszająco.
- Całkowicie cię rozumiem. – Rysy twarzy Graudpucka zmiękły.
Młodzieniaszek jeszcze raz przeprosił i odszedł powolnym krokiem.

***

Falanthar podrzucał dopiero co „zarobione” pieniądze. W swoim fachu był mistrzem. Nikt nie dostrzegał jak jego ręka dyskretnie wsuwa się do cudzej sakiewki. Postanowił, że wyda te pieniądze i wyruszy do Daretu. I tak za długo przebywał w Gil’eadzie.

***

- To będzie kosztowało 6 koron pułkownik Graudpuck. – oznajmiła uprzejmym tonem „Miła” Marta, chuda kobieta w podeszłym wieku. Graudpuck sięgnął do sakiewki.
Pusta.
- Wezmę na kreskę. – Powiedział i zanim kobieta zdążyła zaprotestować porwał zakupy.
Nie mógł uwierzyć. Jakiś złodziej ośmielił się go okraść. Jego, pułkownika Graudpucka! Szybko przejrzał w myślach dzisiejszy dzień. Musiano go okraść kiedy stał w kolejce. Wnioskując z sumy którą ukradł może być teraz w najlepszej gospodzie Gil’eadu.
Postanowił tam pójść jak najszybciej...
...z czterema żołnierzami rzecz jasna.

***

Gornak siedział wygodnie za ladą, gdy do jego gospody „Złoty Łabędź” wparowało czterech żołnierzy imperium z dowódcą na przedzie, który podszedł do niego.
- Jestem pułkownik Graudpuck. – Oznajmił i wyciągnął do niego rękę w przyjaznym geście. Kiedy Gornak nie zareagował cofnął ją i szybko podał opis złodzieja – Czy taki człowiek się tu zatrzymał?
Gornak podrapał się po brodzie.
- Nie przypominam sobie nikogo takiego. – Powiedział.

***

Falanthar czekał z uchem przyciśniętym do podłogi. Jego serce biło w przyśpieszonym tempie.
- Naprawdę nie było tu nikogo takiego? – usłyszał Graudpucka.
- Jak pan chce to niech pan sprawdzi. – te słowa wypowiedział Gornak.
- Tak zrobię. – oświadczył pułkownik.
Usłyszał kroki ciężko obutych butów żołnierzy.
Skrzyp! Pułkownik otworzył drzwi pierwszego pokoju.
Skrzyp! Zaprotestowały nie naoliwione zawiasy drzwi drugiego pokoju.
Po czole Falanthara spłynęła strużka potu.
Skrzyp! Trzecie drzwi.
- Aaaaa! Zbóje! Wynoście się z mojego pokoju! – Krzyczała kobieta z sąsiedniej izby.
Kroki były coraz głośniejsze i Falanthar poczuł, że Graudpuck stoi za drzwiami.

***

- Zostały ostatnie drzwi. – Powiedział pułkownik.
Skrzyp! Graudpuck otworzył drzwi na oścież.
Oficer wszedł do środka i rozejrzał się po izbie.
Była pusta. Wściekły wyszedł z pokoju.
- Rzeczywiście, jego tu nie ma. – Powiedział niezadowolony do stojącego obok Gornaka. Właściciel gospody cały się rozpromienił.
- To ja szanownych panów odprowadzę do wyjścia. – Powiedział uśmiechnięty.

***

Falanthar obserwował jak Graudpuck i czterej żołnierze wychodzą z „Złotego Łabędzia” i oddalają się w kierunku fortecy. Pomyślał że skok z okna piętra „Złotego Łabędzia” był ryzykowną decyzją jednak ocaliła jego i lojalnego Gornaka. Odszedł w kierunku Daretu brzegiem jeziora Isenstar.


Ostatnio zmieniony przez Jawhowe dnia Wto 19:26, 01 Sty 2008, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Śro 17:50, 02 Sty 2008 Powrót do góry

Ucierpisz, ale nie chce mi się długo pisać.
Dałem głos na rewelacja. Ale z minusem. Tekst czyta mi się przyjemnie, styl prosty i sympatyczny. Akcja nie żeby była dynamiczna, ale ciekawa i interesująca. Z lekkim humorem. Mi się podoba, niezwłocznie czekam na kontynuację. Jeden z najlepszych ficków jakie czytam na forum :). Ale jeszcze nie ocenię dnia przed zachodem słońca ;).
Minusy:
- Wzorowane na Dziedzictwie ;/
- Ciężkie imiona typu "Graudpuck"
- Domyśliłem się (musiałem się domyślić), że pułkownik poznał złodzieja, ponieważ skojarzył młodzieńca z kolejki. Ale w tekście nie poinformowałeś o tym.

+ za brak błędów, ale z dwa razy zjadłeś przecinek, ale każdemu się zdarza :).

Ogólnie 8/10 - odjąłem Ci za wzorowanie na Dziedzictwie! Czekam na dalsze odcinki i powtarzam - jeden z najlepszych ficków na forum! :)
Zobacz profil autora
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Czw 15:40, 03 Sty 2008 Powrót do góry

Rozdział 1
„Skrzek”

Wielki, czerwony ptak siedział na drogowskazie niczym na grzędzie. Gdyby umiał czytać wiedziałby, że jest na nim napisane „Daret”. Jednak nie umiał. Zresztą mało go to obchodziło. Przesunął się w bok by mieć lepszy widok na drogę i nadchodzącego nią przybysza.

***

Falanthar przystanął na chwilę by przyjrzeć się dokładnie ptakowi siedzącemu na drogowskazie. Był wielkości orła. Zakrzywiony dziób mówił, że ma się do czynienia z drapieżnikiem. Okrywały go szkarłatne pióra. Kanciasta głowa osadzona na krótkiej, masywnej szyi skierowana była w stronę wędrowca. Żółte oczy ptaka łypały na niego podejrzliwie. Nagle uniósł łeb i donośnie zaskrzeczał. Falanthar zastygł w bezruchu oglądając okolicę w poszukiwaniu ewentualnych wrogów.
Nic się nie stało.
Ptak otworzył dziób i znowu zaskrzeczał. W jego oczach migotały iskierki rozbawienia. Nagle Falanthar zrozumiał – on się śmiał.
- Och, jakie to zabawne, straszyć niewinnych wędrowców. – Krzyknął i cisnął w niego kamieniem.
Ptak zręcznie się uchylił.
Jakich znowu niewinnych? Zabrzmiał głos w jego głowie. Był wysoki i ostry. Miał w sobie coś ze skrzeku ptaka. Takim głosem można by ciąć kamienie. Falanthar mimowolnie wzdrygnął się. Ptak znowu wydał swój skrzekliwy śmiech.
- Kim jesteś? – Zapytał go.
Jak wiele stworzeń mi podobnych mam wiele nazw. Dla mieszkańców Daretu jestem strażnikiem. Ludzie, którzy znają moją naturę określają mnie mianem złodzieja. W towarzystwie znany jestem jako Skrzek. A poza tym jestem drapiorem. Mam jeszcze jedną nazwę, ale tej ci nie wyjawię.
- Czym? Wybacz, ale nie bardzo rozumiem.
Drapiorem. Duszą zbrodniarza zesłaną z powrotem do Alageisi w celu odpokutowania za grzechy. Przybieramy postać zwierzęcia, które najbardziej przypomina nas swoim zachowaniem.
- Zaczynam rozumieć. Czyli na przykład tchórz będąc dapiorem przybierze postać zająca?
Dokładnie.
- A kim ty byłeś, że zostałeś ptakiem.
Oczy Skrzeka zabłysły groźnie. Mordercą. Falanthar poczuł, że dreszcze przechodzą mu pod koszulą, kiedy patrzy w żółte oczy dapiora.
- Rozmawiasz z każdym przechodzącym tędy człowiekiem? – Zapytał.
Nie. Nie rozmawiam z ludźmi o ograniczonych umysłach. Oni dostrzegają we mnie jedynie ptaka, i tak więcej by nie zrozumieli. Ignoruję także ludzi uczciwych. Oni wiedziawszy kim jestem próbowałby by przepędzić bądź zabić „złego” dapiora. Skrzek znowu się zaśmiał. Ale z ludźmi takimi jak ty ucinam sobie pogawędkę przy każdej możliwej okazji. Oczywiście oni też muszą spełniać jakieś wymagania i rzadko zdarza się ktoś, kto im sprosta. Jesteś czwartym człowiekiem, z którym rozmawiam a siedzę tu już cały wiek. Falanthar ten jeden raz chciałby by go nie doceniono.
- Muszę już iść. Mam do załatwienia parę spraw w Darecie. Żegnaj Skrzeku. – Zakończył rozmowę.
Idź, skoro musisz. Ale nie znajdziesz tam nic ciekawego. Skrzek zaczął czyścić pióra dziobem.
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Czw 20:13, 03 Sty 2008 Powrót do góry

Smutno mi, że znowu sam muszę komentować :(. Co, już "fick" upadło?
Kolejny dobry odcinek. Podobają mi się dialogi, opis już troszkę nudniejszy (ptaka). Trochę za szczegółowy. Nie musiałeś wspominać o kanciastej głowie, masywnej szyi, to było zbędne i nieciekawe. Chyba, że chciałeś to potem wykorzystać. Tak to jest OK, czekam na dalsze fragmenty i mówię całkiem serio:
Masz potencjał do pisania! Rozwijaj go!
Czekam również na inne recenzje -.-...
Zobacz profil autora
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Pią 20:03, 04 Sty 2008 Powrót do góry

Rozdział 2
„Sprawiedliwość i współczucie”

Bigsh oparł się o ladę. Był znudzony. Znudzony swoim życiem. Znudzony gośćmi jego gospody. Znudzony codziennym obsługiwaniem ludzi rozpijających się w jego tawernie. Krótko mówiąc był tak znudzony wszystkim jak tylko mógł.
Skrzyp! Drzwi wejściowe otworzyły się. Wchodził przez nie człowiek w czarnym płaszczu.
Przybysz zręcznie manewrując między stolikami dotarł do lady.
Bigsh przyjrzał mu się dokładnie. Z bliska mógł zobaczyć co zakrywał czarny kaptur. Była to młoda twarz z głębokimi zielonymi oczami. Owe oczy osadzono blisko prostego nosa. Za uszami przybysza dało się zauważyć czarne jak noc włosy. Nie przypominał pijaka.
- Witamy w „Pod kuflem brunatnego trunku”. Nazwa długa ale trafna. – Bigsh wyrecytował i uśmiechnął się pokazując szereg żółtych zębów. Nieznajomy skrzywił się na ich widok. – Jestem Bigsh, oberżysta. – Wyciągnął prawą dłoń w powitalnym geście.
- Falanthar. - Odpowiedział mu klient, po czym ostrożnie uścisnął dłoń jakby bał się nagłego wstrząsu i okrzyków „Prima Aprilis!”. Nic takiego się nie stało. Biigsh miał silną, szorstką dłoń.
- No więc, skoro już się znamy i jesteśmy tak jakby przyjaciółmi to może zakosztujesz specjału dnia? – Naciągał Bigsh.
- Czemu nie?

***

- Proszę, oto specjał dnia. – Powiadomił karczmarz.
Falanthar wpatrywał się w stojący przed nim kufel. Nie wyglądał dobrze.
- Ale to jest tylko piwo. – Zdziwił się.
- To żadne „tylko” piwo. To piwo najlepszego gatunku, stało w naszych piwnicach od 20 lat. Nawet nie wiesz jak rzadką rzecz masz przed sobą. - Powiedział z udanym oburzeniem Bigsh.
- No dobrze, ale czym ono się różni od zwykłego. Bo jeżeli tylko tym, że jest stęchłe i straciło smak to dziękuję, ale wolę zapłacić podwójnie niższą cenę za zwykłe. – Oznajmił, Falanthar.
Przez chwilę Bigsh wpatrywał się w niego wzrokiem pełnym nienawiści. Nie miał jak na to odpowiedzieć.
- Kto ma ochotę na specjalne piwo Bigsha. Odpuszczę 20% ceny! – Krzyknął na całą salę.
Falanthar spróbował się przebić przez nadlatujący tłum pijaków. Wyczerpany podszedł do lady. Za nią już czekał Bigsh który miał znacznie większą wprawę w przebijaniu się przez tłumy alkoholików.
- Więc co kupujesz? – Zapytał. – Bo jeżeli nic nie kupujesz to możesz już stąd wyjść.
- Najlepszy pokój jaki masz. Na jedną noc. – Oznajmił mu Falanthar.
- 10 koron i ani grosza mniej – Bigsh obnażył swoje żółte zęby w obrzydliwym uśmiechu. Falanthar także się uśmiechnął. Jego uśmiech zniknął dopiero wtedy, kiedy zajrzał do sakiewki.
Pusta.

***

Falanthar wstał z łóżka złorzecząc wszystkim złodziejom. W maleńkiej izbie, jaką wynajął w „Pod kuflem brunatnego trunku” znajdowało się tylko ono i okno na północnej ścianie. Zresztą na nic więcej nie było w niej miejsca. Zdołał ją wynająć dzięki dwóm koronom które schował w podeszwie buta.
Wychylił głowę przez okno. Zimny wiatr smagnął go po policzkach. Zobaczył główny plac „Serce miasta” jak go nazywano. Jak zwykle o tej porze roiło się na nim od przekupek, żebraków i wydrwigroszy.

***

- Witaj, Bigsh. – Powiedział do oberżysty.
- Witaj. – Wysyczał Bigsh.
- Czy dostanę śniadanie wliczone w cenę pokoju. – Zapytał z nadzieją Falanthar.
- Oczywiście że nie, a czego się spodziewałeś? Wszystko kosztuje.
Młodzieniec zagryzł wargi. Od kiedy Bigsh zauważył, że Falantharowi brakuje pieniędzy wykorzystywał ten fakt przy każdej możliwej okazji.
-, Więc idę coś zarobić. – Oznajmił.

***

Ilbareth worek soli, który kupił od wyjątkowo upartego sprzedawcy na „Sercu Masta” po kosmicznej cenie. Zawsze ustępował gdyż nie miał siły kłócić się z ludźmi, którzy tak mocno walczą o wyższą cenę. Jeżeli dalej tak będzie sam przyjdzie tu i sprzeda owoce swoich łowów. Roześmiał się przez tą absurdalną myśl.

***

Falanthar doświadczonym okiem znalazł cel dla swoich zdolności. Był to 30-paroletni mężczyzna z wielkim nosem. Na ramieniu dźwigał worek soli. U pasa wisiał 60 centymetrowy miecz o ostrym czubku. Z przewieszonego przez plecy kołczanu wystawały końcówki strzał i łuku. Jego zielone ubranie szeleściło za każdym krokiem.
Podszedł do niego na tyle blisko by móc niespostrzeżenie sięgnąć do sakiewki, ale jednocześnie na tyle daleko by nie wzbudzić podejrzeń.
Wyciągnął rękę i szybkim pewnym ruchem zanurzył ją w wiszącej u pasa sakiewce ofiary.

***

Ilbareth spojrzał z ukosa na rękę w jego sakwie. W jego głowie sprawiedliwość walczyła z współczuciem. Jeżeli ktoś kradł to żył tylko dzięki pracy innych, której owoce zabierał. Z drugiej strony to, jeżeli kradł, musiał tych pieniędzy potrzebować. Może nie miał możliwości ich zdobyć uczciwą drogą.
Odwrócił się i ujrzał zadbanego młodego człowieka w czarnym płaszczu. Nie wyglądał na kogoś, kto kradł, bo musiał. Wyglądał na kogoś, kto kradnie gdyż tak mu wygodniej.
Szybkim płynnym ruchem złapał go za rękę.
- Złodziej! – Krzyknął tak by każdy na „Sercu miasta” go usłyszał.
Sprawiedliwość zwyciężyła.


Ostatnio zmieniony przez Jawhowe dnia Sob 0:57, 05 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Sob 13:54, 05 Sty 2008 Powrót do góry

Już Ci nie będę schlebiał przy każdym rozdziale ;]. Piszesz ładnie, a ja bedę się tylko przyczepiał drobiazgów xD.

"Był to 30-paroletni mężczyzna z wielkim nosem. Na ramieniu dźwigał worek soli. U pasa wisiał 60 centymetrowy miecz o ostrym czubku."

Nie określaj wszystkiego w liczbach. Być może wiek był przydatny, ale długość miecza była całkowicie zbędna xD.


"Ilbareth worek soli, który kupił od wyjątkowo upartego sprzedawcy na „Sercu Masta” po kosmicznej cenie."

Klimaty opowiadania są średniowieczne. Nie psuj takimi wyrażeniami, jak ze Star Treka xD. Kosmiczne nie pasuje do opowiadania, unikaj takich.

"-, Więc"

Skąd ten przecinek? Nie sugeruj się Wordem, bo on nie rozumie sytuacji i kontekstu. On musi po prostu kazać wstawić Ci przecinek przed "więc", ale w takich sytuacjach ignoruj to.

"Z przewieszonego przez plecy kołczanu wystawały końcówki strzał i łuku."

Generalnie łuku nie trzymamy w kołczanie, tylko strzały xD.

Tyle się mogę przyczepić, są to takie "małe błądki" xD. Ale Ci ich nie oszczędzę. Szkoda, że nikt już nie pisze na "Fick", a ja muszę robić za pół-betę, chociaż się do tego nie nadaję. Pozdrawiam :)! Czekam na kolejny rozdział, na szczęście masz wenę i długo raczej nie muszę czekać.
Co do fabuły to bardzo ładna.
Podobają mi się takie "opisy" literackie, takie jak pierwsze zdania o nudzie, bardzo ładne i trzymaj dalej tak!


Ostatnio zmieniony przez Smoczy Jeździec dnia Sob 13:55, 05 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Sob 14:13, 05 Sty 2008 Powrót do góry

Co do tego "-, Więc" to musiałem przez przypadek kliknąć na "zmień". Tak, sprawdzanie ortografi i gramatyki w Wordzie to przydatna rzez ale może napsuć krwi.

Co do kołczanu to w "Eragonie" i "Najstarszym" Eragon nosił łuk właśnie w nim, razem ze strzałami. Był nawet fragment który mówił "Eragon z radością zauważył że łuk, podarowany mu przez Islanzadi mieści się kołczanie" czy jakoś tak. A ja nie wiedzaiłem jak Ilbareth miałby nieść łuk więc krótko mówiąc zściągnąłem z Paoliniego.

Co do miecza to co miałem napisać "U pasa wisiał miecz który nie był krótki ani długi ale raczej średni."? Z dwojga złego uznałem że tak będzie lepiej.

I przepraszam jeżeli w tym poście są jakieś literówki albo braki przecinków. Nie jestem orłem z ortografi i nadrabiam to Wordem.

P.S. Z liczby wyświetleń wynika że sporo osób już zobaczyło "Kieszonkowca" ale na razie komentuje tylko jedna. Ludzie, co z wami? Odezwijćie się.
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Sob 14:45, 05 Sty 2008 Powrót do góry

Wiem, że to spam xD.
Łuk - nie wątpię, ale nie spotkałem się z łukiem w kołczanie, ale jest to może możliwe ;P.
Miecz - nie trzeba było w ogóle wspominać o długości. Jeśli chciałeś wspomnieć, że w ogóle jest, to mogłeś zamiast nie potrzebnej długości, bo każdy wie jakie są mniej więcej długie. Mogłeś wspomnieć np. że był w pochwie ze smokiem, albo że był niezwykle szeroki itp. Jeśli chcesz wymienić długość miecza kiedykolwiek, to rób to kiedy wyróżnia się się ilością centymetrów.

Nie pomogą Ci tłumaczenia o tym, że jest dużo błędów ortografii. Kolejny błąd znalazłem w opowiadaniu ;P.

"- Złodziej! – Krzyknął tak by każdy na „Sercu miasta” go usłyszał."

Między tak, a by powinien być przecinek:
- Złodziej! – Krzyknął tak, by każdy na „Sercu miasta” go usłyszał.

A w poprzednim poście też nie oszczędzę Ci błędów :)...

"to przydatna rzez ale może napsuć krwi." - poprawianie "to przydatna rzecz, ale może napsuć krwi"

"Był nawet fragment który" poprawianie: "był nawet fragment, który"

"Eragon z radością zauważył że łuk, podarowany mu przez Islanzadi mieści się kołczanie" - poprawnie: ""Eragon z radością zauważył, że łuk podarowany mu przez Islanzadi mieści się kołczanie" nie wiem, czy jeszcze jeden przecinek powinien być ;P.

"wiedzaiłem jak Ilbareth miałby nieść łuk więc krótko mówiąc zściągnąłem z Paoliniego." poprawnie: "wiedziałem jak Ilbareth miałby nieść łuk, więc krótko mówiąc ściągnąłem z Paoliniego"

"Co do miecza to co miałem napisać "U pasa wisiał miecz który nie był krótki ani długi ale raczej średni."? Z dwojga złego uznałem że tak będzie lepiej. "
"Co do miecza, to co - miałem napisać: "U pasa wisiał miecz, który nie był krótki ani długi, ale raczej średni."? Z dwojga złego uznałem, że tak będzie lepiej.

"I przepraszam jeżeli w tym poście są jakieś literówki albo braki przecinków. Nie jestem orłem z ortografi i nadrabiam to Wordem. "
"I przepraszam, jeżeli w tym poście są jakieś literówki, albo braki przecinków. Nie jestem orłem z ortografii i nadrabiam to Wordem."


"P.S. Z liczby wyświetleń wynika że sporo osób już zobaczyło "Kieszonkowca" ale na razie komentuje tylko jedna. Ludzie, co z wami? Odezwijćie się."

"P.S. Z liczby wyświetleń wynika, że sporo osób już zobaczyło "Kieszonkowca", ale na razie komentuje tylko jedna. Ludzie, co z wami? Odezwijcie się."

Rzeczywiście dużo błędów, przede wszystkim PRZECINKI.
Nie usprawiedliwiaj się, że nie jesteś orłem - to nic nie tłumaczy.
Nie tłumacz swoich już swoich błędów w powyższym poście, bo modzi się przyczepią o to, że spamujesz xD.
Pozdrawiam :))!
Zobacz profil autora
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Sob 19:32, 05 Sty 2008 Powrót do góry

Rozdział 3
„Thajasz”


Falanthar spróbował wyrwać się z uścisku żylastej dłoni. Nic z tego, trzymała za mocno. Zauważył przebijających się przez tłum strażników. Potrząsnął gwałtownie wolnym ramieniem. Spod rękawa wynurzył się sztylet, przywiązany skórzanym rzemieniem do ręki. Chwycił go i wykonał wymach raniąc swojego oprawcę w dłoń. Chwyt zasłabł wystarczająco by Falanthar mógł wyrwać się z niego.

***

Ilbareth trzymając się za ranną rękę obserwował jak złodziej ucieka znikając w tłumie. Znajdę cię, pomyślał.
- Tropicielu, nic ci nie jest? – Zapytał jeden ze stojących obok strażników.
- Nie, ten człowiek to amator. Nie wie jak zadać dotkliwą ranę. Pójdę teraz do Widla. – Popatrzył na nie przekonane miny żołnierzy i dodał – On mi pomoże. Radził sobie z gorszymi sprawami.

***

- Paskudne skaleczenie Ilbarethcie – Uzdrowiciel Daretu Widl zawsze gadał z pacjentem podczas kuracji – Zupełnie jak moja żona, Maggie 10 lat temu. Zraniła się jednym z tych wielkich noży, jakie kupiła na „Sercu Miasta”.
Ilabeth czekał cierpliwie aż Widle opatrzy ranę. Uzdrowiciel miał opinię obłąkanego gdyż nie zdawał sobie sprawy, że większość ludzi, których znał już umarła. Mimo to świetnie trzymał się jak na swój wiek i był najstarszym człowiekiem w Darecie.
- No, jeżeli będziesz ją oszczędzał to zagoi się szybko. – Widl skończył owijać dłoń Ilabertha bandażami – Parę dni i będzie jak nowa. Masz silną duszę Ilaberthcie. – Stary człowiek zawsze przypisywał zdrowie stanowi ducha. Nie mówił o tym jak o czymś nieosiągalnym, ale jakby była to rzecz namacalna. Jakby dało się ją dostrzec.
- Dziękuję Widl. – Powiedział i podszedł do drzwi. Otworzył je.
- Pozdrów ode mnie starego Fergusa. – Polecił uzdrowiciel.
- Tak zrobię. – Oznajmił tropiciel. Fergus był jednym z nieżywych przyjaciół Widla, lecz nie był najlepszym. Najlepszym przyjacielem Widla był Thajasz. Thajasz był także najtragiczniejszym przyjacielem Widla a to już duże osiągnięcie gdyż życie starego uzdrowiciela składało się z samych tragedii.

***

Thajasz przyjechał do Daretu wiele lat temu. Ilbareth był wtedy jeszcze dzieckiem owiniętym w pieluchy. Nikt nie wiedział skąd przyjechał tylko niektórzy snuli opowieści o jego domniemanej przyszłości. Z wyglądu przypominał ptaka. Miał orli nos i krótką, grubą szyję. Jego śmiech bardziej przypominał skrzek niż cokolwiek innego. Zawsze nosił pod ubraniem kolczugę, jakby bał się, że ktoś zadźga go podstępnym ciosem w plecy. Był typem samotnika i z wszystkich ludzi, w Darecie swobodnie czuł się jedynie przy Widlu. Nie lubił dzieci. Krzywił się, gdy widział jakiekolwiek dziecko. Krzywił się, gdy słyszał głos dziecka. Krzywił się, jeżeli usłyszał o dziecku.
Poza tym był najlepszym szermierzem w Darecie. Ilbareth pamiętał jak podczas ataków urgali Thajasz walczył w pierwszej linii zawsze zabijając więcej potworów niż ktokolwiek inny. Po takich walkach wojownik poddawał się troskliwej opiece Widla. Kiedyś Ilbareth poprosił go o lekcję szermierki. Ku jego zdziwieniu Thajasz zgodził się. Wystrugał dwa kije imitujące miecze. Jeden z nich podał chłopcu.
Zaatakował bez ostrzeżenia. Wymijając nieudolną obronę chłopca trafił go z wielką siłą w bark. Nie wykorzystywał wszystkich swoich umiejętności jednak ciosy i tak zostawiły parę paskudnych szram. Kolejne lekcje były tak samo brutalne. Thajasz czerpał z nich niewysłowioną przyjemność. I choć Ilaberth chodził ciągle zmęczony i wszystko go bolało sporo się nauczył podczas tamtych lekcji.

***

15 lat potem Thajasz zachorował. Widl wiedział tyle, że go otruto. Serce wojownika zaczęło pracować coraz wolniej. Jego przyjaciel nie mógł nic zrobić. Nie miał pojęcia jak zatrzymać truciznę. Pogrążony w rozpaczy stał przy ciele Thajasza aż ten przestał oddychać.

***

– Czy mógłbym zostawić u ciebie ten worek? – Ilaberth wskazał wór soli przyniesiony z „Serca Miasta” – Wciąż mam do załatwienia parę spraw w mieści zanim wrócę do lasu.
Widl łaskawie głową.
Tropiciel wyszedł.
- Tak. Ten Ilaberth ma silną duszę. Prawda Thajaszu? – Widl powiedział do okna.
Siedzący na gałęzi pobliskiego drzewa ptak o szkarłatnych piórach i zakrzywionym dziobie zaskrzeczał.
Tak.

***

Mógł go uratować. Takie myśli ciągle kołatały się po głowie Widla. Mógł go uratować. Gdyby tylko wiedział, czym go otruto. Gdyby był lepszym uzdrowicielem Thajasz wciąż by żył. Nie mógł sobie tego wybaczyć.
Zobaczył za oknem wielkiego szkarłatnego ptaka. Jego dziób i szyja tak przypominała mu Thajasza. Prawie się uśmiechnął przez to skojarzenie. Spojrzał na żółte oczy ptaka. Oczy patrzące na niego z miłością i współczuciem.
Rozchmurz się Widl, ty stary idioto. Rozległ się głos w głowie Widla. Był skrzekliwy i kuł uszy, ale przypominał głos Thajasza.
- Przyjacielu, to ty? – Zapytał. Wątpił by ptak go słyszał, ale był zbyt oszołomiony by się nad tym zastanawiać.
Tak. A teraz uśmiechnij się, bowiem powróciłem. I już cię nie zostawię.
Na twarzy uzdrowiciela pojawił się uśmiech. Pierwszy od wielu godzin. Wielu długich godzin.

***

Ciało Thajasza zniknęło. W jego miejscu znaleziono jedynie szkarłatne pióro.

***

Skrzek znowu zaśmiał się z naiwności tego złodzieja. Uwierzył mu! Każdy normalnie myślący człowiek przejrzałby jego opowieść. Przecież nie można siedzieć w jednym miejscu sto lat. Znowu wybuchnął swoim okropnym śmiechem.


Ostatnio zmieniony przez Jawhowe dnia Nie 2:47, 06 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Nie 15:26, 06 Sty 2008 Powrót do góry

Rozdział 4
„Łowca”

Falantharowi udało się uciec z miasta. Do strażników przy bramie nie dotarła wiadomość. Przepuścili go nawet nie patrząc w jego stronę, pochłonięci rozmową. Obejrzał się przez ramię szukając jakichkolwiek oznak pościgu. Nic. Wbiegł do kniei porastającej brzeg Ninory, „Ninorskich borów” jak je nazywali mieszkańcy Daretu. Powoli zaczął odzyskiwać pewność siebie. Udzielił mu się spokój lasu.

***

Ilaberth zdenerwowany minął dwóch ludzi strzegących bramy. Te obiboki nie zwracają uwagi na to, co się wokół nich dzieje. Równie dobrze moglibyśmy zostawić bramę pustą, pomyślał.
Pamiętał, że złodziej miał ciężkie buty, z grubymi podeszwami. Takie obuwie musiało zastawić ślady. Wyraźne ślady.
Wypatrzył odciski stóp na trawie. Biegły do lasu. Zdecydowanym krokiem poszedł za nimi.

***

Falanthar usłyszał szelest liści. Przypominał on szelest ubrania człowieka na „Sercu Miasta”. Nagle zauważył, że nie ma wiatru. Strząsnął sztylety spod obu rękawów i przyjął bojową postawę.

***

Bigsh przyniósł kufel Sępowi. Sęp był człowiekiem wyniszczonym przez alkohol, starym pijakiem. Zawsze brudny, spał pod drzwiami „Pod kuflem miedzianego trunku” a dzień przesiadywał w karczmie. Był także skarbcem wszystkich plotek Daretu. Jednak te wszystkie opowieści miały swoją cenę. Jeżeli chciałeś usłyszeć od poza chrypnięciem „Piwa...” musiałeś postawić mu kufel. Stałym źródłem alkoholu dla Sępa był właśnie Bigsh. Karczmarz, w którego życiu pełno było monotonii smakował się plotkami i lepiej się w nich orientował od swojej żony.
- Co nowego w mieście, Sępie? – Zapytał Bigsh stawiając przed pijakiem kufel piwa.
- Nie uwieszysz so sie dziś ształo na „Sersu Miasta” – Sęp złapał kufel i wypił duszkiem jego zawartość. – Był słoziej! – Zaczął machać rękami nad głową, co w jego mniemaniu miało dodać powagi jednak w rzeczywistości wyglądało komicznie. – Ilaberft, człofiek lasu, tropisiel czy jak go tam jescze swą słapał go sa łape. Zafołał strasze i prawie mieli tego słozieja ale skubaniec sranił Ilaberfta i uciekł!
Bigsh przez chwilę rozszyfrowywał informację zawartą w bełkocie pijaka.
- Jak wyglądał ten złodziej? – Zapytał.
- Miły, sadbany chłopak. Szarny kaptur, szarne włosy i sielone oszy. Wsale nie wyglądał na draba. A szemu to tak cie interesuje Bigsz?
Bigsh zbladł i zaczął nerwowo przeszukiwać swoje kieszenie.

***

Ilaberth obserwował złodzieja całkowicie ukryty. Choć jego zielone ubranie mogło się wydawać dziwne w mieście w lesie doskonale stapiało się z otoczeniem. W lesie nie był już Ilaberthem. Był łowcą a złodziej był jego ofiarą. Wyciągnął miecz z pochwy zdrową ręką.

***

Falanthar patrzył na swojego oprawcę, kiedy wynurzał się spośród drzew. Niby był to ten sam człowiek, ale jednak wydawał się inny. Nagle zrozumiał. Twarz. Na „Sercu Miasta” twarz nieznajomego była pełna współczucia i wyrozumiałości. Teraz była twarda i niewzruszona.
Przeciwnik zbliżał się coraz bardziej.
Falanthar dawno zrozumiał, że w walce nie ma miejsca dla honoru i chwały, jeżeli chce się przeżyć. Kopnął ciężkim butem w krocze nieznajomego.
W miejsce gdzie powinno być krocze nieznajomego.

***

Ilbareth uniknął kopnięcia i skoczył tak, by znaleźć się dokładnie za złodziejem. Złapał go za włosy i pociągnął. Głowa odchyliła się odsłaniając gardło.

***

Falanthar poczuł dotyk zimnego ostrza na szyi.
- Gdybym nie znał takich jak ty darowałbym ci życie wierząc, że się poprawisz. Ale znam. – Usłyszał szept tuż przy uchu.
Miecz rozciął jego gardło. Krew splamiła zieloną trawę Ninorskich borów.
_____________________________
Mam nadzieję, że nie wyszedłem z wprawy.
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Nie 18:53, 06 Sty 2008 Powrót do góry

... co z zakończenie ...
Powiedz mi, czy masz już dalsze rozdziały spisane?
Ładne dwa rozdziały, wciągnęły mnie (czekam oczywiście na dalsze).
Ja jestem pod wrażeniem tego, jak każdą postać masz rozrysowaną i pełnokrwistą. Weźmy Sępa. Wspaniały przykład - nawet postać epizodyczna może mieć ciekawy, własny charakter.
Podoba mi się opowiadanie w każdym aspekcie, dziś się już nie przyczepię niczego (mam czego?). Nie chce mi się długo pisać (sorki).
Więc skrócę - świetnie :)!
I czekam na dalsze rozdziały (recenzje?)!
Pozdrawiam :)!
Zobacz profil autora
Jawhowe
..::3rd League Shur'tugal::..
..::3rd League Shur'tugal::..



Dołączył: 01 Sty 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ciemnych zakamarków ludzkiego umysłu

PostWysłany: Pon 15:50, 07 Sty 2008 Powrót do góry

Epilog

Ilaberth spojrzał jeszcze raz na człowieka, którego przed chwilą zabił. Oblicze trupa było wykrzywione w przedśmiertelnym grymasie. Z poderżniętego gardła spływała wciąż ciepła krew. Z gardła, które on poderżnął...
Ten człowiek był młody. Miał przed sobą całe życie. Zbłądził wkraczając na ścieżkę przestępcy. Ilaberth wątpił w słuszność swojej decyzji.
Wyczyścił miecz z krwi i włożył go do pochwy. W oczach miał łzy. Przymknął powieki chłopaka.

***

Skrzek siedział na gałęzi obserwując jak Ilaberth odchodzi. Dobrze go wyszkoliłem, pomyślał. Poradził sobie z tym głupcem zanim zdążył znudzić się walką. Prawie był z niego dumny.
Spojrzał na zwłoki Fanthalara. Powoli następowała przemiana. Nos robił się coraz dłuższy. Skórę zaczęła porastać czarne futro. Uszy wydłużyły się. Ręce i nogi stawały się krótsze z każdą chwilą. Przez spodnie przebił się bezwłosy ogon. Całe ciało zdawało się kurczyć.
Po jakimś czasie w miejscu zwłok złodzieja leżał mały wystraszony szczur o czarnej sierści. Otworzył zielone oczy. Stanął na drobnych nóżkach w kałuży krwi. Obwąchał czerwoną ciecz.
Skrzek pożądliwie łypał na gryzonia. Nie mówiłem ci, jaką postać przybierają złodzieje jako dapiory?
Szczur spojrzał na niego zdziwiony. Nie.
A więc teraz ci powiem. Zostają szczurami. Skrzek nadal patrzył głodnie na czarnego gryzonia. Ja jednak nazywam ich obiadem.
Dapior - złodziej spojrzał na niego przerażony.
Skrzek zeskoczył z gałęzi i zanurkował ku szczurowi. Jego ofiara próbowała uciec.
Bezskutecznie.
Zakrzywiony dziób ptaka zmiażdżył czaszkę gryzonia.
Ptak połknął truchło. Gdyby mógł mlasnąłby głośno.
______________________
Tym oto nie-przyjemnym aktem kończę "Kieszonkowca". Z początku miała to być długa epopeja, z fabułą pełną przekrętów, smoków, Vardenów, żab i innych dziwadeł. W końcu jednak uznałem, że taka wersja, jaką przeczytaliście jest lepsza. Prawdopodobnie następny fick, przez mnie zrobiony będzie opowiadał historię Thajasza.


Ostatnio zmieniony przez Jawhowe dnia Pon 15:52, 07 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Smoczy Jeździec
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Daret (Sieradz)

PostWysłany: Pon 16:52, 07 Sty 2008 Powrót do góry

No wiesz co? Jesteś świetny!
Piękny epilog!
Tak, taka wersja mi się podoba.
Tylko nie musiałeś korzystać ze świata Dziedzictwa - nie było takiej potrzeby.
Masz talent, pisz dalej!
Czekam.
Nie potrzebuję nic już pisać, napisałem (chyba) dość w poprzednich postach :).
Zostawiam 9/10 byś nie osiadł na laurach.
Najwyżej oceniony mój fick :).
Gdzie inne oceny!?
Pozdrawiam serdeczniej niż wcześniej :).
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)