Forum Saphira.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 "Czerwień krwi" by Alveaner Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Oceń:

:)
100%
 100%  [ 1 ]
:|
0%
 0%  [ 0 ]
:(
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1


Autor Wiadomość
Alveaner
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)



Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 1999 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ul. 665 - sąsiad Szatana

PostWysłany: Śro 16:46, 24 Sty 2007 Powrót do góry

Tą zbrodnie popełniłam ja. Ostatnio mnie nosi, a nie mogę się specjalnie dużo ruszać, więc siedzę i piszę to coś. To na razie pierwszy rozdział, ale w sumie będzie dość krótkie. Trzy czy cztery party. Czytać i krytykować.

Edit:
Poprawiłam wytknięte błędy. Dzięki Dziadzie.

Czerwień krwi


Na łóżku, w czerwonej pościeli spała piękna młoda kobieta. Jej usta były lekko rozchylone, tak, że widać było nienaturalnie wydłużone, białe jak śnieg kły. Na bladej skórze lewego ramienia widniał czarny tatuaż przedstawiający dziwnie wyglądającą runę, znak klanu, do którego należała.
Westchnęła przez sen i przekręciła się na drugi bok trącając nogą czarnego kota, który spał w nogach łóżka. Zamiauczał z wyrzutem.
– Och, zamknij się! – mruknęła nakrywając głowę poduszką.
Kot miauknął raz jeszcze i zeskoczył z mebla. Jego pysk przyozdobiła mina obrażonego majestatu.
Zegar w sąsiednim pokoju zaczął wybijać dwunastą. Pierwsze uderzenie zignorowała, jednak kolejne wwiercały jej się do mózgu nie dając spokoju. Zdjęła z głowy poduszkę i ziewnęła potężnie przesuwając od niechcenia językiem po zębach.
Usiadła na łóżku stawiając stopy na puszystym dywanie. Miała na sobie jedynie kusą czarną koszulkę sięgającą połowy ud z koronkowym obramowaniem. Wyrzuciła ręce do góry i przeciągnęła się. Wstała i wolnym krokiem podeszła do okna odsuwając zasłony. Do pokoju wlało się srebrne światło księżyca nadając jej postaci nieco złowieszczy wyraz.
– Pełnia. – szepnęła zamykając oczy i wystawiając twarz do księżycowego światła, tak jak ludzie, kiedy chcą się opalić. Stała tak przez chwilę, nagle drgnęła i rozejrzała się niespokojnie, jednak nie zaobserwowała nic niepokojącego.
– Popadam w paranoję. – mruknęła cicho do siebie, po czym skierowała się do łazienki.
Pomieszczenie było utrzymane w bordowo-białej tonacji, pod przeciwległą ścianą znajdowała się wanna przypominająca swoją wielkością mały basen, a ścianę, przy której stała tworzyło ogromne lustro. Obrzuciła wzrokiem swoje odbicie i uśmiechnęła się lekko, ukazując koniuszki spiczastych zębów - zawsze tak reagowała. Za każdym razem przypominał jej się ludzki stereotyp, że wampiry nie odbijają się w lustrze. No cóż… Powiedzmy. Oczywiście mogły stać się niewidzialne, jeśli potrzebowały, ale jeśli widzialne były, to normalnie odbijały się w lustrze.
Podeszła do umywalki. Otworzyła lustrzane drzwiczki i wyjęła buteleczkę z rubinowo czerwonym płynem, który odstawiła na półeczkę. Spojrzała w szklaną taflę. Odbijała twarz o regularnych rysach. Zebrała włosy i spięła luźno nad karkiem.
Wzięła flakonik i podeszła do wanny, wlała kilka kropel. Zapachniało intensywnie czymś, czego nie dało się zidentyfikować, jednak była to woń całkiem przyjemna.
Zakręciła wodę i weszła do wanny.


***


W jednym z foteli, które stały przy stoliczku do kawy siedział wysoki mężczyzna. Do jego nóg łasił się czarny kot. Schylił się i wziął go na kolana głaszcząc po grzbiecie, na co stworzenie zareagowało intensywnym mruczeniem.



***

Wyszła z łazienki, szczelnie opatulona czarnym ręcznikiem sięgającym do kolan. Takim samym okryła włosy.
Energicznym krokiem przeszła przez pokój i podeszła do szafy.
– Jednak nie popadasz w paranoję, zwłaszcza, że właściwie nie powinnaś niczego poczuć, użyłem najsilniejszego zaklęcia maskującego, jakie było dostępne.
– Cześć Drache, punkt dla mnie. – powiedziała równocześnie odwracając się w jego stronę.
– Skąd wiesz, że to ja? – spytał lekko oburzony – Nie powinnaś.
– mój kot nie toleruje Evana, poza tym jesteś jedyną osobą, poza mną, którą lubi.
Mężczyzna spojrzał podejrzliwie na kota, który przestał mruczeć i zaczął machać ogonem.
– Uważaj, zaraz może podrapać, zagłaskałeś go. – kot syknął i łapą z pazurami drapnął, Drache po ręce, po czym szybko zeskoczył z jego kolan i pobiegł w najbliższy kąt.
– Wredna bestia. – obejrzał swoją rękę. Kilka sekund później po zadrapaniu nie było śladu.
– Mówiłam.
- Usiądź.
Uniosła brwi.
- O ile się nie mylę to mój dom i to ja powinnam o to prosić gościa.
- A kto by się tym przejmował?
Usiadła zakładając nogę na nogę.
– Czego się ze mną napijesz? Kawy? Herbaty?
– Krwi?
– Nie.
– Przestań, stałaś się prawdziwą cnotką. Ile już czasu minęło odkąd miałaś ją w ustach? Aż dziw, że jesteś tak silna jak inni.
– Ponad rok.
Prychnął.
– To i tak nic nie da, kiedy dopadnie cię głód wypijesz za cały ten czas.
– Potrafię się powstrzymać.
Wywrócił oczami.
– Weź się w garść kobieto! Kiedyś dobrze ci się z tym żyło.
– Pewne sprawy się zmieniają.
– A pewne nie? Weź przestań, rozumiem, że miałaś [i]traumatyczne[i] przeżycia, ale bez przesady. A teraz daj jakąś szklankę, jeśli ty nie chcesz, to twoja sprawa, ja się chętnie napiję.
– Szafka jest tam – wskazała na mebel stojący niedaleko okna – jak chcesz to weź.
Wstał i podszedł do kredensu, z którego wyjął jedną kryształową szklankę. Wrócił i postawił ją na stole. Zza pazuchy wyjął manierkę, z której nalał do szklanki. Zapachniało krwią.
Zmarszczyła nos, już dawno odzwyczaiła się od tego zapachu, jednak mimo wszystko nie mogła powiedzieć, że jest on dla niej nieprzyjemny.
– Na pewno nie chcesz? Doskonała, dwudziestoletnia ze ślicznej panienki. – na te słowa wywróciła oczami.
Upił łyk i westchnął z zadowoleniem.
– Tego mi było trzeba.
Skrzywiła się, ale nic nie powiedziała.
– Pamiętasz kolesia, którego sprzątnęłaś chwilę przed tym jak zniknęłaś? Właśnie w tej sprawie przychodzę.
– Mniej więcej. – założyła ręce na piersi – Wysoki, brązowowłosy z zielonymi oczami. A co?
– On wrócił. – upił kolejny spory łyk.
– Jak to ‘wrócił’? Niby skąd?
– Circe, on został jednym z Shinigami!*.
– I…?
– Dzisiaj wysłali go na Ziemię…
– I…?
– Będzie chciał się mścić.
– I co z tego? Nawet nie wie, kto go zabił.
– Problem polega na tym, że wie i będzie cię szukał zwłaszcza, że mu tak nakazali…
– Nie mają podstaw, od roku nikt przeze mnie nie zginął.
– Widzisz, wcześniej byłaś jedną z tych bardziej przyczyniających się do zmniejszenia populacji ludzkiej, teraz znaleźli kogoś, kto za wszelką cenę chce się na tobie odegrać i pozwolą mu na to. A on nie odpuści.
– Drache, on mnie tutaj nie znajdzie, zresztą nawet gdyby, to sam jest trochę za słaby, aby mnie pokonać w bezpośrednim starciu.
Wzruszył ramionami.
– Jak uważasz.
– Tak uważam.
Dopił resztkę czerwonego płynu patrząc na nią badawczo.
– Co zamierzasz z tym zrobić?
– Nic.
– Twoja sprawa, ale uważaj, z tego, co słyszałem to już nie jest ten sam słaby człowiek.
– Wszystko mi jedno. – była podejrzanie opanowana, nie podobało mu się to, zawsze była dość chłodna, jednak nie aż tak.
– Swoją drogą bagno zaczyna się robić, niedługo pozostanie nam tylko abstynencja, żeby się nikomu nie narazić…
– Co u Evana? – przerwała mu.
– Ciągle się za nią ugania. – powiedział z niesmakiem.
– Bądź wyrozumiały. Ma tylko tysiąc sześćset lat.
– I co z tego, ja nigdy… - urwał w połowie pod wpływem jej sugestywnego wzroku.
Zegar wybił pierwszą.
Podniósł się i odstawił szklankę na stolik.
– Dzięki. Było miło, ale jestem umówiony, a niedługo zacznie świtać. – ruszył ku drzwiom.
– Drache… – zatrzymał się i odwrócił – Dziękuję, mimo wszystko cieszę, się, że przyszedłeś.
Uśmiechnął się ukazując biel kłów.
– Nie ma sprawy. – odpowiedział i zniknął. Został po nim tylko obłoczek szarego dymu.
Westchnęła i podeszła do szafy, z której wyciągnęła krótką czarną spódniczkę i bluzkę na ramiączkach w takim samym kolorze. Nawet nie zadała sobie trudu, żeby wysuszyć i uczesać włosy i tak przecież same się ułożą.
Wyszła na ciemny korytarz i zeszła po schodach pokrytych puszystym czarnym dywanem. Przed drzwiami zatrzymała się na chwilę by włożyć i zawiązać buty.

* Shinigami – ukłon w stronę anime pt. Yami no Matsuei, z którego zapożyczyłam tę nazwę, która oznacza zarówno w anime, jak i u mnie bogów śmierci, którzy pomimo przynależnego im tytułu są zmarłymi ludźmi. Zajmują się kontrolą, czy skład listy umarłych zgadza się ze stanem faktycznym i naprawianiem ewentualnych nieprawidłowości, czyli odszukiwaniem dusz, które nie trafiły do Krainy Umarłych, tylko nadal gdzieś się błąkają, jak też (u mnie)wyeliminowania sprawców tego, że ludzkie dusze zostały uwolnione przedwcześnie.


***
Na ulicy było chłodno, jednak ona tego nie odczuwała. Przeszła na drugą stronę. Zrobiła jeszcze kilka kroków i stanęła przed szklanymi drzwiami, zza których przesączało się światło i głośna muzyka.
Nacisnęła klamkę i znalazła się w środku. Pomieszczenie było duże i przestronne jednak teraz nic na to nie wskazywało. Lokal był zatłoczony, wręcz nie można było przejść, żeby kogoś nie potrącić.
Przepchnęła się do baru i oparła o kontuar, chwile potem siadając na wysokim stołku.
– To, co zwykle? – spytał barman kładąc pustą szklaneczkę na blacie.
– To, co zwykle.
Stanęła przed nią Whisky z niewielką ilością lodu. Wypiła jednym haustem.
– Ale masz spust. – uśmiechnął się barman.
Odpowiedziała uśmiechem.
– Jeszcze jedną?
– Nie, nie mam już forsy. Może jutro, ma przyjść wypłata.
– Ja zapłacę za tą panią.
Odwróciła się, za nią stał całkiem ładny mężczyzna w średnim wieku, który uśmiechał się przyjaźnie.
[i]Teraz zacznie się zabawa[i] – Pomyślała. Nie lubiła tego typu facetów i zawsze starała się dać im nauczkę. Zwracali na nią uwagę tylko ze względu na wygląd, a potem chcieli ją jak najszybciej zaciągnąć do łóżka, ale nie mieli uwagi przyznać się do tego otwarcie, co przynajmniej uznałaby za mniejszy nietakt, gdyż mimo wszystko byliby uczciwi.
– Jestem Vick. – przedstawił się z uśmiechem – A ty?
– Circe. – odparła nieco znudzona, nie uśmiechnęła się tak jak on, obrzuciła go tylko przelotnym spojrzeniem.
Gdy pojawiły się przed nimi kolejne drinki upiła tylko mały łyczek. Nie patrzyła na niego, tylko przed siebie i właściwie nie interesowało jej, że patrzy na nią z lekką irytacją.
– Nie powinnaś przypadkiem zacząć rozmowy i może jeszcze podziękować?
– Za co? – spojrzała na niego i lekko uniosła brwi.
– Postawiłem ci drinka.
– Nie prosiłam cię. – odparła znów przybierając znudzony ton.
Wyglądał na nieco zdziwionego, przez chwilę wpatrywał się w nią, po czym wstał i sobie poszedł.
– Kretyn. – mruknęła cicho.
– Nieładnie tak traktować facetów. – za nią rozległ się rozbawiony głos.
Zignorowała, kolejny niewydarzony samiec.
– Nierozważnie jest też nie zwracać uwagi na to, co się dzieje dookoła ciebie, kiedy ktoś, kogo zabiłaś - wrócił. – Ten sam rozbawiony głos.
Teraz się odwróciła. Jęknęła w duchu, jak na kogoś z takim doświadczeniem zachowała się jak kompletna idiotka. Z drugiej strony jednak tutaj tak naprawdę nic nie mógł jej zrobić, bo musiałby przy okazji pozabijać tez innych w pubie, na co chyba nie bardzo mógł sobie pozwolić.
– Rozumiem, że chcesz się zemścić.
– Nie.
Patrzyła na niego, co najmniej z takim zdziwieniem, jakby nagle wyrosła mu para skrzydeł i rogów.
– Mogłabyś zamknąć usta? – teraz przybrał trochę kpiący ton.
Zamknęła, ale nadal wyglądała jak osoba w stanie permanentnego szoku.
– T… To, co chcesz?
– Ty mi jesteś winna życie, a ja mam robotę. No i mój przedmiot… zlecenia, jest jednym z twoich znajomych. – uśmiechnął się szelmowsko – Zapowiada się nam ciekawa współpraca.


Ostatnio zmieniony przez Alveaner dnia Czw 17:33, 25 Sty 2007, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Alveaner
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)
..::Guru Shur'tugal::.. (Mod)



Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 1999 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ul. 665 - sąsiad Szatana

PostWysłany: Pon 18:58, 02 Kwi 2007 Powrót do góry

I kolejna część, długo to trwało, ale jest. Proszę o krytykę.

Edit:
Dziękuje Dziadzie, błędy poprawiłam
/edit

– Nie. – stanowczy głos podkreślił jeszcze gwałtowny ruch głowy.
Siedział naprzeciwko niej, prawie bokiem, rozparty wygodnie na krześle i palił papierosa.
– Chyba się nie zrozumieliśmy – wydmuchnął szarawy kłąb dymu – nie pytałem czy chcesz, lub czy masz ochotę – zaciągnął się z wyraźną przyjemnością – nie masz wyboru.
– Nie. – warknęła niezbyt uprzejmie.
– Już ci mówiłem, że masz w tej sprawie niewiele do powiedzenia.
– Słuchaj no… - zaczęła.
– Nie, to ty słuchaj. – przerwał jej, to zdecydowanie nie było normalne. Ludzie dotąd raczej jej nie przerywali, a już w szczególności faceci. – Absolutnie nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz, albo się dostosujesz, albo dopilnuję, żebyś zawitała do naszej siedziby, na pewno chętnie wysłuchamy, co było tak zabawne w wypijaniu krwi tych wszystkich ludzi przez ponad trzy tysiące lat.
– Ty…
– Żaden epitet, którym zamierzasz mnie obdarzyć nic nie pomoże – oznajmił ze słodkim uśmiechem – najwyżej zaszkodzi, bo nie lubię być obrażany, a jestem mściwy.
Zacisnęła na chwilę szczęki. Jak on ją wkurzał, nigdy tak naprawdę nie spotkała kogoś, kto w tak szybkim czasie zdołałby ją wyprowadzić z równowagi. To, że w ogóle coś po sobie pokazała należało uznać za cud, a tu zjawia się ten gość i momentalnie staje się niezrównoważona.
– Może cię należycie nie uświadomiono – zaczęła zimno – ale ja nie jestem słodkim dziewczątkiem, które od czasu do czasu ma napady złości poczym za chwilę chce być przytulona, pogłaskana i już jest dobrze. Mną się nie pomiata. – Jej oczy płonęły, płonęły nienawiścią w czystej postaci. Gdyby wzrok zabijał, facet przed nią właśnie najprawdopodobniej padłby trupem.
– A ty najwyraźniej nie jesteś świadoma, że ja nie należę do ludzi przejmujących się innymi – zgasił papierosa w popielniczce – ja nie uznaję żadnych zasad, moralnych, czy grzecznościowych i twój wygląd nie robi na mnie takiego wrażenia, jak na większości mężczyzn od siedmiu boleści. Nie zamierzam zaciągać cię do łóżka, więc nie będę też miły. Nie zamierzam niańczyć cię też jak jakiegoś rozkapryszonego dziecka, nawet, jeśli tak się zachowujesz.
– Nie zachowuję się jak rozkapryszone dziecko – warknęła – to raczej ciebie mogłabym tak określić. – wydęła usta – Zresztą to ty chcesz coś ode mnie, a nie odwrotnie, więc powinieneś być bardziej… Dyplomatyczny.
– Ależ oczywiście, o niczym innym nie marzę.
Zmrużyła oczy. Jeszcze nie zdarzyło jej się rozmawiać z kimś, kto, w konwersacji z nią nie przybrałby niższej pozycji, dotąd ona zawsze była górą i dyktowała warunki, dosłownie i w przenośni. Jednak było coś, co sprawiało, że nie mogła go nienawidzić, owszem niepomiernie ją wkurzał, ale…
– Wychodzę, mam cię serdecznie dość.
– Siadaj.
Zignorowała, nie miał prawa czegoś jej nakazać.
Kilka sekund i już wyszła na ulicę. Obserwował ją z lekko uniesionymi kącikami warg, wiedział, gdzie idzie i wcale nie musiał się spieszyć.
Było chłodno, a nad miastem pojawiła się różowo-pomarańczowa łuna. Niedługo miało świtać.
Ziewnęła, a jej zęby wydłużyły się, nie potrzebowała już utrzymywać ich w ludzkiej formie. Odetchnęła głęboko i ruszyła dziarskim krokiem do domu.


***


Zdjęła buty i przeciągnęła się. Weszła do kuchni. Nalała do szklanki wody z kranu. Wypiła łyk i opadła na krzesło. Potrzebowała chwili by się zastanowić.
Oczywiste było to, że nie mogła mu pomóc, nigdy nie wyda swojego nawet, jeśli jest to ktoś, kogo nie darzy sympatią. Zresztą podejrzewała, że po czymś takim nie pożyłaby długo.
Chociaż, jeśli się zastanowić, to całą sytuację mogła obrócić na swoją korzyść, jeśli zdołałaby dotrzeć do niego i ostrzec, może…
– Masz strasznie durnego kota. – głos który wypowiedział te słowa był nieco rozbawiony, ciepły oddech owiał jej kark.
Krzyknęła i odwróciła się gwałtownie, jednocześnie przewracając szklankę. Woda wylała się tworząc kałużę na stole, a samo naczynie sturlało się ze stołu i rozbiło na setki drobnych kawałków.
– Szlag. – zaklęła i posłała mu mordercze spojrzenie. – Co ty sobie wyobrażasz?! Nie możesz od tak sobie wchodzić do czyjegoś domu!
– To nie jest czyjś dom, tylko twój. – zauważył – Boisz się prawda? Boisz się, że ci, których zabiłaś wrócą tak jak ja. Dlatego zaszyłaś się tutaj i przestałaś pić krew. Boisz się zemsty. – ostatnie zdanie prawie wyszeptał patrząc jej w oczy.
– Nie. – odparła chłodno – Nie boję się, że powrócą, po prostu coś zmieniło moje nastawienie.
– Czyżby? – spytał z sardonicznym uśmiechem.
– Nie będę tym z tobą rozmawiać – ucięła pochylając się nad rozbitą szklanką i wypowiadając kilka dobranych słów. Kawałki szkła zaczęły się łączyć, aż utworzyły wyglądające na nietknięte naczynie. Wstawiła je do szafki. – A teraz wyjdź.
– Mnie tu się całkiem podoba, poza tym…
– Powiedziałam ci wyjdź stąd – stanęła przed nim krzyżując ręce na piersiach i patrząc mu wyzywająco w oczy – chyba, że chcesz, żebym się uszkodziła.
Zaśmiał się serdecznie, była taka zabawna. Jakby nie wiedziała, kto jest górą. Chociaż odczuwał do niej coś na kształt podziwu, dotąd raczej nikt mu się nie stawiał.
– Jeśli wyjdę, jeszcze dziś możesz zacząć przyzwyczajać się do oglądania księżyca przez zakratowane okno.
Odwróciła się do niego plecami.
– Nie mogę ci pomóc. Nawet gdybym chciała.
– Nie możesz czy raczej nie chcesz?
– Nie mogę.
Przez chwilę po prostu stał i się jej przyglądał, wiedział, że i tak prędzej czy później się zgodzi, jemu się nie odmawiało. Nigdy.
– Wiesz, co cię czeka. – zniżył głos, tak, że prawie szeptał – To co opowiadają o tym miejscu, to wcale nie bajki. A ja tam będę, będę, żeby patrzeć, jak powoli umierasz. Ciekaw jestem tylko, czy to prawda, że wampiry nie czują bólu. – uśmiechnął się z wyższością i pogardą.
Zmrużyła oczy, to, że jej nie doceniał było jej bardzo na rękę.
– Głupek. – mruknęła tylko zanim zadała mu mocny cios w głowę, jednocześnie przywołując coś, co mogłoby zostać uznane za przykład psychokinezy.


***


Spojrzała z niesmakiem na ciało lezące pod ścianą.. Nie chciała narobić bałaganu, nie aż takiego. Na ścianie mniej więcej na wysokości jej głowy widniała czerwona plama, a i reszta była upstrzona czerwonymi plamkami. Na podłodze znajdowała ciągle powiększająca się kałuża.
Stała przez chwile nieruchomo, po czym skierowała się w kierunku zlewu i okazało się, że jej twarz także pokrywały kropelki czerwonej substancji. Oblizała usta zlizując jedną. Wzdrygnęła się, miała obrzydliwy smak. Idiotka. Dopiero teraz zorientowała się, że ta krew też nie pachnie.
– Cholera! – zaklęła głośno i szybko się odwróciła omiatając wzrokiem pomieszczenie – Pokaż się! Wiem, że tu jesteś.
– Nie sądziłem, że zechcesz rozwalić mnie tak widowiskowo. Chyba jednak nieco brakuje ci praktyki, albo zwyczajnie zapomniałaś o pewnych rzeczach. Najwyraźniej cię przeceniłem.
Jego złośliwy uśmieszek doprowadzał ją prawie do szału. Kubek stojący na suszarce do naczyń pękł z trzaskiem.
– Wściekamy się, co? Biedne dziecko. – szyba w oknie rozsypała się na kilka tysięcy odłamków – Myślę, że przez te wszystkie lata, kiedy grasowałaś w organizacji musieli znajdować się sami nieudacznicy, skoro nikt nawet nie próbował się za ciebie wziąć. – żarówka rozprysła się po całej kuchni. – Szkoda, szkoda, a już myślałem, że w końcu znajdzie się godny przeciwnik – sufit przecięło duże pęknięcie, zaczął odpadać tynk, a meble lekko grzechotać. Zaczynała tracić nad sobą panowanie, co nie było bezpieczne, ani dla pomieszczenia, w którym się znajdowała, ani dla niej samej. Zacisnęła zęby.
Coś trzasnęło głośno, nie była pewna, czy to przedmiot, czy jej własna głowa, w której poczuła ból. Przed oczami zaczęła jej się pojawiać czarna plama, która po chwili rozszerzyła się na cały zakres widzenia.


***


Otworzyła oczy i usiadła na łóżku. Skrzywiła się nieznacznie, bolała ją głowa.
– Czyli, że śmiało możemy przyjąć, że to ja wygrałem.
– Wal się. – odwarknęła zaciskając zęby i próbując się skoncentrować.
– Spokojnie, przez jakiś czas nie będziesz mogła używać żadnych mocy psychokinetycznych, zadbałem o to. Nie jestem idiotą. – Nachylił się z szyderczym wyrazem twarzy i wykonał gest, jakby chciał ją pogłaskać po policzku. Rzuciła się, na przeciwległą stronę łóżka.
– Nie dotykaj mnie. Nigdy. – Cofnął rękę, na jego twarzy pojawił się nieodgadniony grymas.
– Skoro wygrałem – podjął po chwili – to chyba należy uznać iż, będziesz robić to co ja chcę? Czyż nie.
– Ale z ciebie sukinsyn– niemal wypluła.
– Może, ale to ja mam przewagę. Poczekamy aż działanie tych środków minie i zabieramy się do pracy.
– Nie.
Uniósł brwi.
– Kotku, to ja tutaj dyktuję warunki, a niedocenianie mnie, to pierwszy i ostatni błąd jaki popełniłaś.
Teraz obnażyła zęby w wampirzym uśmiechu..
– Ile poświęcisz by go złapać?
– Dużo, nawet nie licz, że będę miał opory, by poświęcić ciebie.
– A poświęcisz życie kilku mężczyzn?
– Jakich?
– Tych z których wypiję krew.


Ostatnio zmieniony przez Alveaner dnia Pon 20:47, 02 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Count Dooku
..::2nd League Shur'tugal::..
..::2nd League Shur'tugal::..



Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 101 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:53, 02 Kwi 2007 Powrót do góry

Prosisz - masz.

Cytat:
zaciągnął się z wyraźna przyjemnością


Wyraźną.
Cytat:

przerwał jej, najnormalniej w świecie jej przerwał, to zdecydowanie nie było normalnie, ludzie jej nigdy nie przerywali, a już w szczególności faceci.


Nie uważasz, że brzmi to conajmniej drętwo i beznadziejnie, nie mówiąc o tym, że jest tu kilka powtórzeń? Zrób np. Przerwał jej, co nie należało do rzeczy normalnych. Żaden człowiek dotąd nie śmiał przerwać Circe, a szczególnie faceci.

Cytat:

– Może cię należycie nie uświadomiono, – zaczęła zimno – ale ja nie jestem słodkim dziewczątkiem, które od czasu do czasu ma napady złości poczym za chwile chce być przytulona, pogłaskana i już jest dobrze.


Po czym, chwilę. Przed myślnikiem nie stawia się przecinka.
Cytat:

Gdyby wzrok zabijał facet przed nią właśnie najprawdopodobniej padłby trupem.


Daj przecinek po zabijał.
Cytat:

– A ty najwyraźniej nie jesteś świadoma, że ja nie należę do ludzi przejmujących się innymi –zgasił papierosa w popielniczce


Daj spację po myślniku.

Cytat:

Obserwował ja z lekko uniesionymi kącikami warg, wiedział, gdzie idzie i wcale nie musiał się spieszyć.


Ją.
Cytat:



Zignorowała, nie miał prawa czegoś jej nakazać.


Lepiej by było : Zignorowała to, bo/gdyż nie miał prawa czegoś jej nakazać.
Cytat:

Było chłodno, a nad miastem pojawiła się różowo pomarańczowa łuna.


Różowo-pomarańczowa.
Cytat:


Chociaż, jeśli się zastanowić, to całą sytuację mogła obrócić na swoją korzyść, jeśli zdołałby dotrzeć do niego i ostrzec może…


Daj przecinek po ostrzec - i czy aby nie powinno być zdołałaby.
Cytat:

– A teraz wyjdź


Dau kropkę.
Cytat:


– Mnie tu się całkiem podoba poza tym…


Daj przecinek po podoba.

Cytat:

– Powiedziałam ci wyjdź stąd, – stanęła przed nim krzyżując ręce na piersiach i patrząc mu wyzywająco w oczy – chyba, że chcesz, żebym się uszkodziła.


Nie stawia się przecinka przed myślnikiem.
Cytat:


– Jeśli wyjdę, jeszcze dziś możesz zacząć przyzwyczaić się do oglądania księżyca przez zakratowane okno.


Przyzwyczajać.
Cytat:

zniżył głos, tak, ze prawie szeptał


Że.
Cytat:

uśmiechnął z wyższością i pogardą.


Się.
Cytat:


mruknęła tylko zanim zadała mu mocny cios w głowę, jednocześnie przywołując coś co mogłoby zostać uznane za przykład psychokinezy.


Daj przecinek po coś.
Cytat:

Stała przez chwile nieruchomo, poczym skierowała się w kierunku zlewu, jej twarz także pokrywały kropelki czerwonej substancji.


Po czym, po zlewu daj "i okazało się, że"
Cytat:


– Kotku, to ja tutaj dyktuje warunki, a niedocenianie mnie, to pierwszy i ostatni błąd jaki popełniłaś.


Dyktuję.

Teraz krótki opis.

Opowiadanie jest po prostu drętwe i troszkę nudne. Mniej od opowiadań pewnej bandy, jednakże nie mogę stwierdzić, by było ciekawe (może to wina tego, że za wampirkami i mangą nie przepadam?). Jest trochę błędów - to nie są wszystkie, które dostrzegłem. Niektóre zdania są trochę... Słabawe. Na przykład te :
Cytat:
Jak on ją wkurzał, nigdy nie spotkała kogoś, kto potrafiłby ją tak wyprowadzić z równowagi!

Cytat:
Zignorowała, nie miał prawa czegoś jej nakazać.
...i wiele, wiele innych pasują ewentualnie do audycji Radia Maryja, ale do opowiadania już nie. Są drętwe, a wystarczy przecież dodać to, gdyż, bo i jest już lepiej. Styl troszkę kuleje, opowiadanie jest długości przeciętnej - ma 3 strony. Fabuła nie jest super-hiper, ale przynajmniej w odróżnieniu od 99% opowiadań forumowych nie jest wzorowana ani nic nie jest ściągane z Eragona. Pisz dalej.

Podsumowanie - sporo błędów, niektóre zdania słabe, styl kiepskawy, wzorowane na anime, troszkę nudne, jednakże lepsze od większości opowiadań forumowych.

Oceny :

Fabuła - 5/10.
Ortografia i interpunkcja - 2-/10.
Styl - 1+/10.
Długość - 2/10.
Trochę nudzi, lepiej jest jednak niż w przypadku większości forumowiczów - 4/10.
Ocena - 3+/10.

Plusy i minusy :
+ Bardzo źle niby nie jest...
- ...mogłoby być jednakże znacznie lepiej.
- Drętwe zdania.


Pozdrawiam.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)